Aktualizacja strony została wstrzymana

„Ja panu prawdę powiem…” – Reportaż z Ossowa – Robert Wit Wyrostkiewicz

– Ja panu prawdę powiem, jakmyśmy dziećmi jeszcze byli, to tamoj były mogiły. To po wojnie było. Takie małe kupki ziemi. Teraz ten pomnik zrobili. Różnie bywało u nas, ale o pomnikach nikt nie myślał – powiedziała mi kobieta w rozmowie przez płot, a właściwie siatkę, przy głównej drodze na wsi. Prosiła, żeby nie podawać jej nazwiska, „bo po co ludzie mają mówić, a teraz tyle szumu wokół nas tutaj”.

Trzy dni po burzy medialnej z powodu pomnika 22 bolszewików w Ossowie jadę obejrzeć przedmiot sporu. Pomnik według jednych, mogiłę według drugich. – A wie Pan, ilu tu Polaków leży? A dzieci nawet nie wiedzą, że taka wojna w 1920 r. była. A oni teraz pomnik bolszewikom stawiają! Komunistom! Ja tam nie byłem nawet, żeby się nie denerwować – powiedział mi starszy pan, nie zsiadając nawet z roweru. Pierwszy raz biegłem z dyktafonem w tempie rozmówcy rowerzysty. Za chwilę dostrzegłem staruszkę. Na szczęście dla mnie dużo mniej mobilną… – Ja panu prawdę powiem, jakmyśmy dziećmi jeszcze byli, to tamoj były mogiły. To po wojnie było. Takie małe kupki ziemi. Teraz ten pomnik zrobili. Różnie bywało u nas, ale o pomnikach nikt nie myślał – powiedziała mi kobieta w rozmowie przez płot, a właściwie siatkę, przy głównej drodze na wsi. Prosiła, żeby nie podawać jej nazwiska, „bo po co ludzie mają mówić, a teraz tyle szumu wokół nas tutaj”. Fakt, czytałem w „Wyborczej”, jak reportażystka organu Michnika krążyła po domach i chyba z niemałym ukontentowaniem znalazła mieszkańca wypowiadającego się pod jej tezy. Staruszka wskazał mi drogę do Polakowej Górki, miejsca, gdzie 15 sierpnia próbowano odsłonić pomnik 22 żołnierzy radzieckich zabitych w bitwie pod Ossowem w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku. Nie odsłonięto. Sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert odwołał odsłonięcie pomnika ze względu na protest ludzi, transparenty „Pomnik-Hańba” oraz czerwone gwiazdy wymalowane na tablicy pamiątkowej. Jadąc od wschodu, za wsią rozciągają się łąki, a za nimi stoi ściana sosnowego lasu. Tuż dalej znajduje się kaplica i cmentarz żołnierzy polskich. Tutaj zaś, patrząc w stronę lasu, na środku zarośniętych chaszczami nieużytków biegnie utwardzona niedawno droga. Docierając nią na miejsce, jestem nieco rozczarowany. Cała Polska wrzała, mówiąc o pomniku dla bolszewików w Ossowie, a media, i znowu zwłaszcza „Gazeta Wyborcza”, rozdzierały szaty z powodu wymalowania na tablicy pomnikowej czerwonych gwiazd. Szum opanował z powodu pomnika polską i rosyjską prasę. Tymczasem na tym bezludziu ani żywej duszy… Ja i obiekt wrzawy – pomnik nazywany mogiłą. Po 15 minutach przyszły dwie młode dziewczyny. – Ja tu nawet jeszcze nie byłam. Przyszłam zobaczyć, o czym w telewizji mówili – powiedziała mi Magda z Ossowa, od której pomimo całej mojej kokieterii nie uprosiłem podania nazwiska. Za chwilę z sąsiedniego Wołomina przyjechał mężczyzna z dziećmi. Spacer rowerowy na miejsce medialnej bomby. – Sam pomysł zrobienia mogiły nie jest chyba głupi. Zwyciężonym możemy postawić krzyż jako ludziom, którzy tu polegli. Jestem tu teraz pierwszy raz i tak patrzę na to i nie mogę zrozumieć tego lasu bagnetów, jeszcze do tego pochylonych. Co to ma oznaczać? To sprawia wrażenie, jakby ci żołnierze wciąż parli ze wschodu na zachód. Forma pomnika jest poroniona. To wygląda, jakby stamtąd wciąż te bagnety groziły. Dziwna sprawa. Miała być mogiła, a wyszedł wyrazisty pomnik, tylko nie wiadomo, co on ma wyrażać… – powiedział mi pod pomnikiem Tomasz Sobierajski, mieszkaniec pobliskiego Wołomina. – Trochę wygląda to jak coś ku czci tych żołnierzy. Na tablicy mogli dać informację, że to żołnierze armii bolszewickiej, która najechała Polskę – dodał pan Tomasz.

Przyglądam się pomnikowi, który organizatorzy z uporem maniaka nazywają ostatnio „mogiłą” i doszukuję się tych słynnych już domalowanych czerwonych gwiazd. Są trzy, ale już ledwo widoczne. Zmyte zapewne wysiłkiem samorządowych pracowników albo służb porządkowych. Czytam polski i rosyjski tekst. Polskie władze musiały się spieszyć, żeby uczcić pamięć najeźdźców. Obok polskiego tekstu na tablicy umieszczono identyczny w języku rosyjskim. Właściwie prawie identyczny, bo z błędami, przynajmniej dwoma. Ale pośpiech nie pomaga tłumaczom. Patrzę dalej na ten okazały pomnik i nie wierzę… Gdzie ja jestem? Do dzisiaj w Polsce nie ma prawie żadnych mogił upamiętniających na przykład polskich żołnierzy z czasów Powstania Listopadowego, chociaż wiadomo, gdzie mogą znajdować się ich masowe mogiły. Tymczasem „salon” polityczno-medialny z prezydentem Najjaśniejszej Rzeczpospolitej na czele popiera i stawia bolszewikom monumentalny pomnik z krzyżem prawosławnym na środku. A właśnie, po co ten krzyż? – pytałem jeszcze sam siebie. Przecież czerwoni mordowali cerkiewnych popów, a ateizm był podstawą ideologii bolszewickiej. Za krzyż – jakikolwiek – bolszewicy tymi swoimi bagnetami mordowali, rozpruwali ludzi. I te wspomnienia ks. Peszkowskiego przepływają teraz przez moją głowę, o namalowanym Panu Jezusie w kaplicy w Ostaszkowie, który miał dwie wielkie żarówki zamiast oczu, bo tak czerwoni uważali, że będzie śmieszniej. A teraz stoję na ziemi polskiej pod pomnikiem niedouczenia lub fatalnego rusofilstwa, pomnikiem z poprzedniej wojny z czerwoną zarazą, pomnikiem najeżonym bagnetami – z krzyżem na środku… – Co dalej? – zapytała mnie przez telefon żona, myśląc o godzinie mojego powrotu i kolacji. – Dalej nic. Przyjdą i zrobią uroczystości inauguracyjne odsłonięcia pomnika bez wcześniejszych zapowiedzi. Źeby pozbyć się protestów – odpowiedziałem, pozostając w swojej zadumie i nie do końca rozumiejąc pytanie mojej małżonki.

Może niedługo ekipa Komorowskiego postawi jakiś inny pomnik na grobie żołnierzy Wehrmachtu… a na środku pośród betonowych luf tygrysów wznosić się będzie wielki krzyż… tym razem żelazny.

Robert Wit Wyrostkiewicz

Za: „Nasza Polska” Nr 34 z 24 sierpnia 2010 r.

Za: Konserwatyzm.pl | http://www.konserwatyzm.pl/publicystyka.php/Artykul/6417/

Skip to content