Aktualizacja strony została wstrzymana

Jucha czarna pod gardło podchodzi… – Stanisław Michalkiewicz

Chociaż Salon ustami „Głosu Cadyka” ustalił ponad wszelką wątpliwość, że działania parlamentarnego zespołu, pod kierunkiem posła Antoniego Macierewicza pragnącego wyjaśnić okoliczności katastrofy w Smoleńsku nie doprowadzą do żadnego rezultatu, a tylko będą „jątrzyć”, to wiadomo, „mówimy >partia<, a w domyśle – Lenin” co się wykłada, że co innego mówimy, a co innego myślimy. Ma to zastosowanie zwłaszcza w przypadku Salonu, który rozwarcie między słowami, a myślami przeniósł w latach transformacji ustrojowej jeszcze z epoki „ukąszeń heglowskich”, to znaczy – zafascynowania Ojcem Narodów i cudnym rajem. Chwaląc wiązaną mową proletariacką ascezę i krzepę, podjudzając „masy” do klasowej nienawiści i kiwając ze zrozumieniem głowami nad „wiórami”, co to muszą lecieć przy rąbaniu drew, funkcjonariusze Salonu pogrążali się w drobnomieszczańskich, niebu obrzydłych sprośnościach, czemu nie położył kresu nawet zgon Chorążego Pokoju i sławna „odwilż”. Jak zauważył Leopold Tyrmand, za to, że najpierw błądzili, a potem przestali i o tym opowiedzieli, znowu wyciągali ręce po nagrody, znowu obcmokiwali siebie nawzajem, płodząc w międzyczasie wunderkindów, od których dzisiaj w Salonie aż się roi.

Oczywiście sama mowa wiązana nie wystarczała, bo – powiedzmy sobie szczerze, był to nieprawdopodobny Scheiss – i dlatego w osłoniętych dyskrecją miejscach, wykonując zadania oficerów prowadzących, trzeba było oddawać się twórczości bardziej konkretnej i brzemiennej w skutki. Wprawdzie do żadnych antologii, ani wypisów szkolnych te utwory nie weszły, ale tak naprawdę, to właśnie one ugruntowywały pozycję zarówno każdego wytworniaka z osobna, jak i całego środowiska. Po chwalebnym nawróceniu w 1989 roku w Magdalence doszło do historycznego kompromisu, którego Salon trzyma się już nieubłaganie, blokując ujawnienie razwiedkowej agentury na odcinku snobistyczno-moralniackim. Więc chociaż ponad wszelką wątpliwość ustalono, że… i tak dalej – to przecież, poza prezydentem-elektem i wąskim gronem wtajemniczonych, reszta przecież nie wie, czego właściwie dowiedział się znienawidzony Macierewicz podczas rozwiązywania WSI i jakie asy pochował sobie w rękawach. Dlatego po powstaniu zespołu, niezależna prokuratura, sprawiająca dotychczas wrażenie paralityka, nie tylko zaczęła pośpiesznie dreptać i nawet przebąkiwać o możliwości przedstawienia zarzutów w związku z przygotowaniem wyjazdu prezydenta do Katynia. Komu ? Jakich? – Tego oczywiście prokurator generalny Andrzej Seremet jeszcze nie wie, bo po pierwsze – światło nie zostało jeszcze oddzielone od ciemności, a po drugie – Siły Wyższe najwyraźniej nie wyznaczyły jeszcze kogo rzucić na pożarcie.

Tedy z jednej strony mamy zespół znienawidzonego Macierewicza, który samym swoim istnieniem sprawia, iż wielu autorytetom „jucha czarna pod gardło podchodzi, zgagą wstydu piecze”, podczas gdy Siły Wyższe, w których usta wpatruje się jak w tęczę zaniepokojony Jasnogród, też próbują stwarzać fakty dokonane, przede wszystkim na bazie nagrań z „czarnych skrzynek”, na których kierująca rosyjską komisją generał Tatiana Anodina taktownie pozostawiła aż 30 procent „szumów i trzasków”, żeby tubylczy eksperci odczytali sobie z nich co tam na danym etapie będzie dla partii najkorzystniejsze. Okazało się tedy, że eksperci z ABW, z części „szumów i trzasków” odczytali kolejną rozmowę, której jednak, dla jej dramatyzmu, prokuratura waha się przedstawić nie tylko opinii publicznej, ale nawet rodzinom ofiar katastrofy. Wprawdzie odbyło się zamknięte spotkanie przedstawicieli prokuratury z rodzinami, ale ze skąpych relacji wynika, ze bardziej przypominało ono rozmowę gęsi z prosięciem, niż jakieś rzeczowej wyjaśnienia. Ale rodziny, które zresztą też zdążyły już podzielić się na dwa obozy, nie dają się złapać na te plewy i poprzez pełnomocników próbują przejąć inicjatywę. Właśnie mecenas Stefan Hambura złożył doniesienie o przestępstwie, jakie premier Tusk i prezydent-elekt Bronisław Komorowski mogli popełnić w poprzez rzeczywiście zagadkowe zachowanie w sprawie śledztwa. Niezawodny „Głos Cadyka” od razu zdezawuował mec. Hamburę jako nieudacznika, wręcz kauzyperdę, któremu nic się nie udaje. Może to oznaczać, że nie tylko tamtejsi redaktorzy, ale również niezależna prokuratura i niezawisłe sądy zostały już poinstruowane przez Siły Wyższe, ale przecież i w klubie gangsterów też zdarzają się nieporozumienia, a wtedy – kto wie? – mec. Hamburze to i owo może się udać.

A jednym z sygnałów nieporozumień w klubie gangsterów jest zaskakująca propozycja wicepremiera i ministra Gospodarki Waldemara Pawlaka, żeby polsko-rosyjską umowę gazową, opiewającą na dostawy aż do 2037 roku, podpisał postawiony na czele Ministerstwa Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski. Akurat Radosław Sikorski wpadł na pomysł powywieszania w ambasadach i konsulatach portretów Bronisława Komorowskiego. Komorowski jak Rokossowski? Z krytyką pospieszył poseł SLD Tadeusz Iwiński, a i niezależne media, dotąd ministru Sikorskiemu życzliwe, zaczęły sobie z niego dworować. Czyżby był to znak, że Siły Wyższe rozważają, czy to właśnie jego nie rzucić na pożarcie? Wykluczyć tego nie można, bo postępowanie MSZ przy przygotowywaniu podróży prezydenta Kaczyńskiego do Katynia rzeczywiście pozostawiało wiele do życzenia, najdelikatniej rzecz ujmując, a poza tym Radosław Sikorski uważany jest w Platformie za rodzaj ciała obcego, co otwartym tekstem oznajmił w swoim czasie poseł Palikot. Czyżby z tej sytuacji chciał skorzystać również wicepremier Pawlak, pod którym w PSL kopie dołki poseł Janusz Piechociński?

Podczas gdy Siły Wyższe wszystkie te sprawy rozbierają sobie z uwagą, minister finansów Jacek Rostowski wystąpił z pomysłem podniesienia podatków pośrednich, przede wszystkim VAT do 23 procent. Wygląda na to, że nawet kreatywna księgowość nie wytrzymała konfrontacji z tzw. życiem – bo jakże tu wytrzymać, kiedy w ustawie budżetowej deficyt zaplanowany został na 52 miliardy złotych, a same straty spowodowane powodzią sięgają co najmniej 10 miliardów, zaś dług publiczny, który przekroczył 700 miliardów, powiększa się z szybkością co najmniej 3 tysięcy złotych na sekundę? Warto przypomnieć, że Jacek Rostowski nie był w platformianym „gabinecie cieni” więc nie można wykluczyć, iż premieru Tusku na ministra nastręczyły go Siły Wyższe, które teraz, za jego pośrednictwem, oznajmiły mu, jaki jest rozkaz i co Platforma ma w podskokach przeforsować. Koalicyjne PSL już się od pomysłu dystansuje, co nie znaczy, by było mu przeciwne, tylko – że chciałoby za swoją zgodę dostać coś extra. Trudno się temu dziwić, bo azaliż tylko dla grzeszników Pan Bóg stworzył rzeczy smaczne?

Tymczasem zbliża się sierpień a z nim rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. „Biało-krwawy, krwawo-biały, lniany opatrunku, który zwiesz się sztandar! Coś się z wielkim krwotokiem uporał. Wiatr rozwiewa ten dokument rany, wznosi w górę bohaterski bandaż. Tę pamiątkę, ten dług i ten morał” – napisała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Ciekawe, z jakim przesłaniem wystąpią z tej okazji drapichrusty, którym razwiedka powierzyła zewnętrzne znamiona władzy, żeby rozkradali dla niej państwo i obywateli. Na pewno będą się nadymali, podobnie jak uczestnicy ekumeniackiej uroczystości, wyznaczonej na 3 sierpnia, a polegającej na uroczystym usunięciu krzyża spod Pałacu Namiestnikowskiego przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Ponieważ w Polsce przy różnych ulicach i drogach jest jeszcze całkiem sporo krzyży, które kłują w oczy starszych i mądrzejszych, to nie jest wykluczone, iż uroczystość 3 sierpnia zapoczątkuje doroczne obchody święta Usunięcia Krzyża Świętego.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz   tygodnik „Goniec” (Toronto)   1 sierpnia 2010

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=1717

Skip to content