Okazuje się, że powiązania zamieszanych w aferę hazardową polityków PO z półświatkiem biznesowym są głębsze niż dotąd ujawniono. Mirosław Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski są bohaterami nowej afery, tym razem związanej z przetargiem – o sprawie pisze Jerzy Jachowicz w portalu TVP.info.
Afera nowa, ale bohaterowie niemal ci sami. Obok byłego ministra i szefa klubu PO pojawia się w związku z nią również nazwisko szefa gabinetu politycznego ministra sportu – Marcina Rosoła. W całej historii prym wiedzie, tak jak w aferze hazardowej, biznesmen Ryszard Sobiesiak.
Były minister sportu Mirosław Drzewiecki i również były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski mieli wypełniać zadania biznesmena znanego z afery hazardowej Ryszarda Sobiesiaka również w kwestii przetargu w Czorsztynie na dzierżawę wyciągu narciarskiego z całą infrastrukturą.
W całej sprawie pojawia się Lech Janczy i jest to postać w niej kluczowa. Janczy to jeden z najbardziej aktywnych działaczy PO na obszarze Pienin. Jest przewodniczącym Koła PO w Czorsztynie. Jednocześnie jeszcze do niedawna sprawował funkcję pełnomocnika Zarządu Zespołu Elektrowni w Niedzicy ds. dzierżawy i wynajmu. Wskutek wewnętrznych konfliktów wśród szefostwa elektrowni, latem 2009 roku Jancza otrzymał trzymiesięczne wypowiedzenie. Jego termin upływał ostatniego dnia września. Tymczasem przetarg na wyciąg narciarski, będący „żyłą złota” w czasie sezonu zimowego, został zaplanowany na 12 października.
Lechowi Janczy zabrakło dwa tygodnie, aby przetarg zakończył się zgodnie z oczekiwaniami jego biznesowych wspólników. Mógł jednak liczyć na pomoc Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego. W połowie września dla wszystkich aktorów tego marnego spektaklu było już wiadomo, że mogą być podsłuchiwani przez CBA lub inne służby zwalczające przestępczość korupcyjną. Dlatego w rozmowach telefonicznych między sobą używają ezopowego języka – mówią w utajniony sposób, jednak tak, by dla rozmówcy sprawa była klarowna.
Mimo kamuflażu rozmówcy nie byli zbyt ostrożni. Dzięki temu udało się odtworzyć szczegóły operacji i jej założenia: „Jancza musi zostać. Przetarg musi być nasz”.
Chlebowski, który poprzedniego dnia był w Małopolsce w Niepołomicach pod Krakowem, przekazuje swojemu rozmówcy zasadniczą informację – donosi, że zrobił wszystko w tej sprawie, co mógł. Dodatkowo radzi, aby sam zainteresowany (Lech Jancza) też walczył o siebie. Na koniec stwierdza krzepiąco: „jeszcze nic straconego, Rysiu.” Sobiesiak jednak zachęca ministra Chlebowskiego, żeby jutro „pogadał” jeszcze z Tadziem. Do tej pory nie rozszyfrowno jeszcze, kto się kryje za tym imieniem. Następnego dnia również wieczorem Sobiesiak dzwoni do Lecha Janczy.
tvp.info/niezalezna.pl • 2009.11.19 [km]