Aktualizacja strony została wstrzymana

Klangor stręczycieli – weteranów – Stanisław Michalkiewicz

Być może wielu z Was pamięta piękną francuską piosenkę, którą w swoim czasie śpiewała Nana Mouskouri: „A la claire fontaine”. W pewnym momencie śpiewa tak: „chante rossignol, chante, toi qui as le coeur gai. Tu as le coeur a rire, moi je l’ai a pleurer” – co znaczy: śpiewaj słowiku, śpiewaj, ty, co masz wesołe serce. Ty masz serce do śmiechu, a mnie się na płacz zbiera.

Cóż lepiej wyraża nastrój wielu ludzi w Polsce po ratyfikowaniu przez pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego traktatu lizbońskiego w ubiegłą sobotę, jeśli nie słowa tej piosenki? Zwłaszcza, że wokół słychać nie tyle słowicze głosy, co hałaśliwy klangor weteranów propagandy, co to szlify zdobywali na stręczeniu nam Związku Radzieckiego. Okazuje się, że niedaleko jabłka padają od jabłoni, że skłonności do łajdactwa chyba są dziedziczne, bo jakże inaczej można by wytłumaczyć, że wśród tego klangoru najbardziej słychać „Gazetę Wyborczą”? Teraz bluzga jadem waszem na czeskiego prezydenta Wacława Klausa, który już samotnie stawia czoła naporowi biurokratycznej międzynarodówki, nie mogącej już doczekać się formalnego przejęcia władzy nad europejskimi narodami. Ciekawe, jaki mają w tym interes redaktorzy „Gazety Wyborczej” i ich finansowi mocodawcy – bo bezinteresownie nie robią niczego, to rzecz pewna. Widocznie liczą na to, że tubylczy sprzedawczykowi, którzy poprzez zwiększanie długu publicznego pogrążają nasz naród w coraz głębszą niewolę u lichwiarskiej międzynarodówki, ustąpią im miejsca również przy piastowaniu zewnętrznych znamion władzy – ku zadowoleniu strategicznych partnerów, którzy przecież maja względem nas swoje widoki.

Co tu dużo mówić; są powody, by się na płacz zbierało, mimo zapowiedzi poddania traktatu lizbońskiego pod Trybunał Konstytucyjny. Osobiście niewiele sobie po Trybunale Konstytucyjnym obiecuję; prawdę mówiąc – nie obiecuję sobie nic, ale mogę, a nawet chciałbym się mylić. Jednak – chociaż jest mnóstwo powodów, by się nam na płacz zbierało, to w aktualnych wydarzeniach, które właśnie wstrząsają naszą młodą demokracją, jest tez sporo elementów komicznych. Oto pan minister Grad, co to sprzedawał stocznie tajemniczym arabskim szejkom oświadcza, że ta prywatyzacja była, na jego żądanie, objęta osłoną kontrwywiadowczą tajnych służb. Przekładam to sobie na ludzki język i odczytuję następująco: pan minister Grad dostał od starszych i mądrzejszych polecenie, żeby przy prywatyzacji stoczni słuchać się razwiedki. I rzeczywiście – wśród bajkowych szejków, po których dzisiaj nigdzie nie ma nawet śladu, jest jedna jedyna konkretna osoba – Libańczyk Abdul Rahman el Assir, z którym nasi wojskowi tajniacy kręcili lody przy handlu bronią, kto wie, czy jeszcze nie za komuny? To z jego pomocą razwiedka musiała porozsnuwać te wszystkie baśnie z tysiąca i jednej nocy, żeby w końcu się okazało, że stoczni nikt nie kupił, więc w tej sytuacji starsi i mądrzejsi rozkradną je sobie na zdrowie. Dlatego premier Tusk, który najpierw chciał pana ministra Grada wyrzucić na zbitą głowę, po reprymendzie ze strony starszych i mądrzejszych natychmiast nabrał do niego absolutnego zaufania.

To wszystko pokazuje, że nasza młoda demokracja jest tylko rozbudowanym kamuflażem, za osłoną którego komunistyczny wywiad wojskowy, co w roku 1989 powierzył piastowanie zewnętrznych znamion władzy swoim agentom i pożytecznym idiotom, kontroluje najważniejsze segmenty gospodarki z sektorem finansowym na czele i najważniejsze segmenty życia publicznego, z mediami i partiami politycznymi. Przyznał to niedawno pan dr Andrzej Olechowski oświadczając, że uczestniczy w formacji, której przedstawiciele są we wszystkich partiach politycznych.

W tej sytuacji możemy na obecny mecz bokserski między Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwością spojrzeć z dystansu – niezależnie od tego, komu życzymy zwycięstwa. Sędzią w tym meczu jest bowiem razwiedka, której w zasadzie wszystko jedno, kto kogo znokautuje – byle tylko walka nie przekroczyła pewnych granic. Jakich? Ano takich, za którymi zagrażałoby to interesom razwiedki.

Podobna sytuacja wystąpiła pod koniec roku 1995, kiedy to premier Józef Oleksy został oskarżony przez ministra spraw wewnętrznych Andrzeja Milczanowskiego o szpiegostwo na rzecz Rosji. Nawiasem mówiąc, mimo upływu 14 lat od tamtego wydarzenia, nikt nie został z tego tytułu pociągnięty do odpowiedzialności. Wtedy też wybuchła wojna na górze i w pewnym momencie tygodnik „Wprost” – który i teraz „dotarł” do stenogramów podsłuchów rozmów prywaty zatorów stoczni – zamieścił artykuł o tym, jak PZPR przez co najmniej 18 lat kradła wielkie sumy obcych walut ze specjalnie założonego w tym celu Pewexu i lokowała je w szwajcarskich bankach. W tym właśnie momencie została przekroczona granica bezpieczeństwa i prezydent Aleksander Kwaśniewski zagroził, że jeśli ktoś na ten temat piśnie chociaż jedno słowo, to on zarządzi „lustrację totalną”. W tym miejscu warto przypomnieć, że 4 czerwca 1992 roku minister Antoni Macierewicz w informacji o stanie zasobów archiwalnych MSW napisał m.in. że przed rozpoczęciem niszczenia akt, zostały one zmikrofilmowane co najmniej w trzech kompletach, z których dwa są za granicą, a jeden – w kraju. Widocznie prezydent Kwaśniewski wiedział, jak do niego dotrzeć, a inni też wiedzieli, że on wie – bo już następnego dnia Jacek Kuroń i Karol Modzelewski napisali do niego list, prosząc, żeby tylko Józef Oleksy podał się do dymisji i zaraz zapanuje zgoda. I tak się stało.

Więc teraz, kiedy wymiana ciosów między Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwością zaczęła zagrażać ujawnieniem prawdziwych sekretów, pojawiły się nawoływania do zakończenia konfliktu. Poseł Palikot zaapelował do Donalda Tuska, by zrezygnował z kandydowania w wyborach prezydenckich na rzecz marszałka Bronisława Komorowskiego. Najwyraźniej razwiedka woli unikać ostentacyjnego przejmowania ręcznego sterowania polską sceną polityczną – co by było nieuchronne przy kandydaturze dra Andrzeja Olechowskiego. Rzeczywiście – po co przyznawać się do okupowania Polski, skoro można się nie przyznawać i utrzymywać opinię w przekonaniu, ze z tymi partiami politycznymi i wojnami na górze, to wszystko naprawdę? Z tego punktu widzenia kandydatura marszałka Komorowskiego jest lepsza, bo był w opozycji – a za co go razwiedka trzyma na smyczy dzisiaj – tego nikt nie musi wiedzieć.

Ciekawe, czy kandydatura marszałka Komorowskiego została już uzgodniona z Naszą Panią Anielą, do której w tych sprawach będzie należało ostatnie słowo zwłaszcza, gdy pan prezydent Lech Kaczyński, podpisując w ubiegłą sobotę traktat lizboński, zdegradował się do roli jakiegoś jej namiestnika, chociaż może jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. I to też jest element komiczny w tej smutnej sytuacji.

Mówił Stanisław Michalkiewicz


Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  Radio Maryja  ·  2009-10-15  |  www.michalkiewicz.pl

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Myśląc Ojczyzna” jest emitowany w Radiu Maryja w każdą środę o godz. 20.50 i powtarzany w czwartek. Komentarze nie są emitowane podczas przerwy wakacyjnej w lipcu i sierpniu.

Tu znajdziesz komentarze w plikach mp3 – do wysłuchania lub ściągnięcia.


Skip to content