Aktualizacja strony została wstrzymana

„Umacnianie niemczyzny” na polskim Pomorzu

Dla przedstawienia tragedii wypędzonych Polaków z Pomorza Gdańskiego warto pokazać szerszy kontekst niemieckiej polityki narodowościowej na tym obszarze. Cele tej polityki można odtworzyć m.in. na podstawie „wytycznych” Alberta Forstera dla wojsk niemieckich „zajmujących tereny zachodniopruskie”, jak Niemcy nazywali nasze Pomorze Gdańskie, dawne Prusy Królewskie, należące do Rzeczypospolitej nieprzerwanie od II pokoju toruńskiego (1466 r.) aż do I i II rozbioru (Gdańsk), przywrócone Polsce na mocy traktatu wersalskiego w styczniu i w lutym 1920 roku.

Albert Forster był gauleiterem, czyli zwierzchnikiem NSDAP, oraz szefem zarządu cywilnego w nowo utworzonym okręgu Rzeszy Gdańsk – Prusy Zachodnie obejmującym część polskiego województwa pomorskiego, Wolne Miasto Gdańsk i sześć przylegających powiatów Prus Wschodnich. Był w tym okręgu namiestnikiem Hitlera, panem życia i śmierci tysięcy obywateli polskich, którzy teraz podlegali segregacji ze względu na stopień przydatności do zniemczenia. Jednych zabijano jako przedstawicieli „polskiej warstwy przywódczej” lub osadzano w obozach koncentracyjnych, innych wypędzano do tzw. Generalnego Gubernatorstwa, pozostałych nakłaniano do deklarowania woli przynależności do narodu niemieckiego lub traktowano jako „podopiecznych Rzeszy” potrzebnych jej do pracy.
Ze względu na swój poufny charakter „wytyczne” Forstera, rodzaj instrukcji dla dowódców wojskowych, pokazują cele niemieckiej polityki wobec Polaków bez ogródek. Pisane są przez człowieka, który utrzymywał bliskie osobiste kontakty z Hitlerem i wielokrotnie z nim konferował, ustalając szczegóły polityki niemieckiej na Pomorzu.
„Z miast na terenie okręgu, tak szybko jak to tylko możliwe, należy uczynić znowu miasta niemieckie” – pisał Forster już w pierwszym zdaniu swoich instrukcji, a jego podkomendni tak się zapędzili, że w propagandowym wydawnictwie pokazali fotografię, na której dwóch niemieckich żołnierzy zrywa przy pomocy bagnetów polskie godło państwowe z budynku Komisariatu Rządu RP w Gdyni, a propagandowy podpis informuje, że „w starych niemieckich miastach usuwa się polskie orły”. W ten sposób ze zbudowanego od podstaw miasta polskiego, dumy II RP, uczyniono, zgodnie z wytycznymi, „stare niemieckie miasto” Gotenhafen…
Forster nakazuje przeszukanie domów polskich i zarekwirowanie znalezionej broni. Przestrzega przed „okazywaniem łagodności” Polakom („Keine Milde zeigen!”) i uwzględnianiem jakichkolwiek ich próśb i dezyderatów. Należy uniemożliwić Polakom jakiekolwiek zebrania, wszystkie polskie organizacje należy rozwiązać. Nakazuje zajęcie wszelkich walorów pieniężnych polskich banków. Źadna polska gazeta nie może się dalej ukazywać. Należy natychmiast zweryfikować pełne listy mieszkańców poszczególnych miast i miejscowości! Akcję tę przyjazny Polakom niemiecki historyk Dieter Schenk nazwał po latach „spisem ludności jak za czasów cesarza Augusta”… Wszystkich „niepożądanych” Polaków każe Forster wydalać z okręgu. O tym, kto jest „niepożądany”, decydował policjant, esesman lub nawet cywilny członek bandyckiej organizacji paramilitarnej Selbstschutz. Decydowali też oni o formie „wydalenia”. Czasami był to strzał w głowę, na skraju pobliskiego lasu. Zamknięte polskie sklepy każe Forster „zajmować”, czyli grabić. Nakazuje zajęcie wszelkich punktów składowania i sprzedaży benzyny, także aut będących własnością Polaków. Poleca współpracę z „godnymi zaufania” niemieckimi nauczycielami na zajmowanym terenie. Szkoły mają być w możliwie najkrótszym czasie niemieckojęzyczne. Msze św. w kościołach „w miarę możliwości” (początkowo, potem już obowiązkowo) tylko po niemiecku. Ostrzega przed „wrogą propagandą” polskich księży i każe natychmiast na nią reagować. Nakazuje zabrać Polakom odbiorniki radiowe i zająć polskie drukarnie.
„Przy porządkowaniu miast i pozostałych terenów nie należy zapominać o Żydach”. Zważywszy na ówczesną niemiecką politykę wobec narodowości żydowskiej, te enigmatyczne słowa brzmią szczególnie złowrogo.
W dalszej części „wytycznych” mamy pierwszą zapowiedź akcji przesiedleńczych. Forster nakazuje sprawdzenie, ilu Niemców z poszczególnych obszarów „zachodniopruskich” wyjechało stamtąd w ciągu 20 lat, czyli od kongresu wersalskiego. Każe ponowne ich sprowadzić na te tereny!
Instrukcje Forstera mają tylko pozornie charakter porządkowy związany ze stanem przejściowym wywołanym wojną. Są w istocie zapowiedzią pozbawienia obywateli RP, nie-Niemców, wszelkich praw obywatelskich, możliwości dokonywania na nich wszelkich rabunków i gwałtów, „bez okazywania łagodności”, o ile służy to swoiście pojmowanym interesom niemczyzny. Są odzwierciedleniem trwających już gwałtów i zapowiedzią dalszych.
W pierwszym uzupełnieniu do „wytycznych” na szczególną uwagę zasługuje złowrogi zapis: „Sehr wichtig ist, dass man die führenden intellektuellen Polen, wozu ich besonders die Lehrer, Pfarrer, alle Akademiker und evtl. Kaufleute zähle, zusammenfängt und interniert” („Bardzo ważnym jest, by pochwycić i internować przywódców intelektualnych Polaków, do których zaliczam nauczycieli, księży, wszystkich z wyższym wykształceniem, ewentualnie kupców”). W wypowiedzi dla „Deutsche Rundschau”, z tego samego czasu, Forster nazywał Polaków „hołotą” i „szajką rozbójników”. W „wytycznych” dostrzegał także polskich „intelektualnych przywódców”, tyle że przeznaczonych do unicestwienia. Symboliczną dla zagłady polskiej inteligencji na okupowanym Pomorzu Gdańskim jest zbrodnia na 324 zakładnikach gdyńskich w Lesie Piaśnickim, dokonana „katyńskimi” strzałami w tył głowy nad otwartymi dołami, w dniu naszego Święta Niepodległości, 11 listopada 1939 roku. Termin zbrodni wybrano z rozmysłem.
Instrukcje Forstera uzupełnijmy jeszcze znanymi wypowiedziami innych funkcjonariuszy niemieckich. SS-Sturmbannführer Franz Röder z SD (służba bezpieczeństwa dowódcy SS) powiedział 20 października 1939 r. w Bydgoszczy: „Zgodnie z wolą Führera, w najkrótszym czasie z polskiego Pomorza mają powstać niemieckie Prusy Zachodnie. Do przeprowadzenia tego zadania konieczne są, według zgodnej opinii wszystkich kompetentnych czynników, następujące działania: fizyczna likwidacja wszystkich tych polskich elementów, które (a) w przeszłości występowały po stronie polskiej w jakiejkolwiek przodującej roli albo (b) mogą być w przyszłości nosicielami polskiego oporu”. Nawiązanie do „woli Führera” było przywołaniem dyrektywy Hitlera jeszcze z 22 sierpnia 1939 r., gdy na odprawie wyższych dowódców wojskowych zapowiedział on zagładę „polskiej warstwy przywódczej”, nazywając planowaną zbrodnię „politycznym oczyszczeniem korytarza”. To „czyszczenie” odbywało się m.in. przy pomocy przesiedleń, a raczej wypędzeń.

„Rozwiązanie kwestii polskiej”
Warto się pokusić o refleksję na temat dysproporcji między polskimi i niemieckimi metodami „umacniania polszczyzny” z jednej strony i „umacniania niemczyzny” z drugiej strony – na Pomorzu Gdańskim. Kiedy w roku 1920 dawne Prusy Królewskie wróciły do odrodzonego państwa polskiego, rząd polski dał osobom narodowości niemieckiej dwa lata na wybór obywatelstwa i miejsca zamieszkania. „Optantów” nie zmuszano do wpisywania się na „polską listę narodową” ani nie grożono im uznaniem za „wrogów narodu polskiego”, jeśli oświadczą, że są Niemcami i chcą przy tym pozostać. Jako Niemcy, zarazem obywatele RP, mogli korzystać z pełni praw obywatelskich. 7 września 1920 r. premier rządu RP Wincenty Witos przedstawił najważniejsze zasady polityki polskiej wobec mniejszości niemieckiej na Pomorzu: „Dawniej mieszkali tu Niemcy z wami i dziś mieszkają, tylko że dawniej rządzili oni, a dziś my rządzimy. Polska jednak nie będzie tworzyć praw wyjątkowych dla nikogo – równe są prawa dla wszystkich. Nie możemy wzorować się na państwie, które czyniło inaczej. Pójdziemy śladem państw cywilizowanych”. Podobnie wypowiadał się pierwszy wojewoda pomorski dr Stefan Łaszewski: „Województwo pomorskie najwięcej wystawione było na zagładę polskości (…). Do was, współobywatele pochodzenia niemieckiego, stosuję to zapewnienie, że nie nienawiść, nie zemstę wam niesiemy, lecz pokój. Pragniemy z wami żyć i pracować w zgodzie dla dobra kraju, którego stajecie się obywatelami. Źądamy jednakże koniecznie zachowania się lojalnego”. Nie ma wątpliwości, że niemiecka polityka na terenie Pomorza i w ogóle ziem polskich wcielonych siłą do Rzeszy, nie była polityką państwa cywilizowanego.

„Kanibale Europy”
W roku 1943 dr Wojciech Jedlina-Jacobson, rodem ze Starogardu na Pomorzu Gdańskim, wydał w Londynie książkę pod znamiennym tytułem: „The Germans, the Cannibals of Europe” („Niemcy, kanibale Europy”). Tytuł ten wydaje się bardzo emocjonalny, subiektywny, sformułowany przez człowieka, który na wojnie z Niemcami stracił dwóch synów. Po głębszym zastanowieniu trzeba jednak zauważyć, że Jacobson, jako doktor medycyny, zbudował ten tytuł całkiem racjonalnie, posługując się biologiczną definicją kanibalizmu jako „pożerania się osobników tego samego gatunku, wskutek zagęszczenia populacji i z innych przyczyn”. Jacobson nawiązuje do często formułowanego w niemieckich dokumentach pojęcia „przestrzeni życiowej” („Lebensraum”), której Niemcy mają za mało i muszą ją zdobyć kosztem sąsiadów, nawet kosztem ich życia. Posługiwanie się kategorią „przestrzeni życiowej” usprawiedliwiało każdą zbrodnię i eliminowało współczucie dla ofiar.

Wypędzenia
Ogólnoniemiecką akcją wysiedleń ludności na terenach wcielonych do Niemiec kierował Heinrich Himmler, od 7 października 1939 r. komisarz Rzeszy do spraw umocnienia niemczyzny. W okręgu Danzig-Westpreussen jego pełnomocnikiem, od 7 listopada 1939 r., był Richard Hildebrandt (wydany po wojnie Polsce, skazany na śmierć w roku 1951), wysoki dowódca SS i policji, także organizator eksterminacji ludności polskiej, osobiście uczestniczący w zbrodniach, „wizytujący” KL Stutthof. Przy urzędzie pełnomocnika powstały referaty specjalne do użycia policji w tych akcjach (Sonderreferat für Polizei Einsatz). Wysiedleń dokonywały wydzielone oddziały z Einsatzkommando 16 obejmującego swą zbrodniczą działalnością całe Pomorze „zachodnie”, eskortujące transporty wypędzonych aż do miejsc przeznaczenia. Organizacją wypędzeń oraz osadnictwa Niemców zajmował się tzw. Ansiedlungsstab posiadający swoje filie w postaci Kreisarbeitsstab w poszczególnych powiatach okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie.
Według Donalda Steyera, polskiego historyka z Gdańska (syna kontradmirała Włodzimierza Steyera, w roku 1939 dowódcy Rejonu Umocnionego Hel), w okresie do wiosny 1941 r. Niemcy wypędzili z okręgu Gdańsk – Prusy Zachodnie ponad 100 tys. Polaków (najwięcej z Gdyni – od 60 do 80 tys.), w późniejszym okresie dodatkowo 60-70 tysięcy. Mimo to przeprowadzony w roku 1940 spis ludności pokazał, że Niemcy stanowią na tym obszarze tylko 17 proc. ogółu ludności – i to tylko dlatego, że na Pomorze Gdańskie przybyło około 50 tys. Niemców z terenu Rzeszy oraz z krajów bałtyckich. Były to wskaźniki kompromitujące dla całej akcji „umacniania niemczyzny” skąpanej we krwi. Pomorze i tak pozostawało polskie, o czym decydował polski żywioł, a nie chore urojenia Himmlera, Hildebrandta i innych „specjalistów” od niemieckiej „przestrzeni życiowej”.

Piotr Szubarczyk, IPN Gdańsk

Za: Nasz Dziennik, Czwartek, 03 września 2009, Nr 206 (3527) | http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20090903&typ=my&id=my21.txt | Polacy wypędzeni w czasie II wojny światowej. "Umacnianie niemczyzny" na polskim Pomorzu

Skip to content