Aktualizacja strony została wstrzymana

Arcybiskup Vigano do Sandro Magistra: krytyka soboru to nie schizma!

Esej arcybiskupa Carla Maria Vigano, poświęcony kwestiom Drugiego Soboru Watykańskiego i kryzysu w Kościele, sprowokował komentarz ze strony Sandro Magistra. Włoski watykanista stwierdził, że duchowny znalazł się na krawędzi schizmy, na co arcybiskup Vigano udzielił szczegółowej odpowiedzi. „W pełnej szacunku dyskusji toczącej się między duchownymi i kompetentnym laikatem nie wydaje mi się, aby rzeczą niewłaściwą było podnoszenie problemów nierozwiązanych aż po dzień dzisiejszy, a najważniejszym z nich jest kryzys dotykający Kościół” – tłumaczy hierarcha.

Pełną treść eseju arcybiskupa Vigano udostępniliśmy Czytelnikom na łamach naszego portalu.

„Benedykt XVI awansował go w 2011 roku na nuncjusza apostolskiego w Stanach Zjednoczonych. Dziewięć lat temu łagodny papież-teolog z pewnością nie mógłby sobie wyobrazić, że arcybiskup Carlo Maria Vigano (…) obwiniałby go o oszukanie całego Kościoła ze względu na jego wiarę w to, że Drugi Sobór Watykański był odporny na herezje i – co więcej – powinien być interpretowany w doskonałej ciągłości z autentyczną, odwieczną doktryną” – pisze Magister. Watykanista podkreśla: według arcybiskupa źródłem herezji i problemów trapiących dziś Kościół jest ostatni sobór, „jako taki i en bloc”.

„W swych ostatnich publicznych wypowiedziach Vigano – kontynuuje Magister – odrzucił (jako zbyt nieśmiałe i bezcelowe) pojawiające się wezwania do korekty Drugiego Soboru Watykańskiego w tych czy innych aspektach, w przypadku tekstów, które według jego osądu są jawnie heretyckie, jak przykład deklaracja Dignitatis Humanae poświęcona wolności religijnej. Zażądał on, aby zrobić to, co należy: raz na zawsze i w całości go odrzucić i o nim zapomnieć”.

Dziennikarz pisze o „lekkomyślnym oskarżeniu” Benedykta XVI wynikającym z fiaska „heremeneutyki ciągłości”. Następnie przypomina sens tego stanowiska, przywołując znane przemówienie papieża do Kurii Rzymskiej z grudnia 2005 roku. Papież wskazywał wówczas na konkurujące heremeutyki ciągłości i zerwania, pierwsza z nich koncentruje się wokół soborowych tekstów, a druga wokół „ducha soboru”. Pierwsza z nich to „hermeneutyka reformy, odnowy zachowując ciągłość podmiotu-Kościoła”, z kolei w drugim przypadku sobór postrzegany jest jako rodzaj zgromadzenia konstytucyjnego. Równocześnie, podobną „hermeneutykę zerwania” prezentują tradycjonaliści – jak czytamy w tekście włoskiego watykanisty – „aż po zerwanie z Kościołem, tak jak to uczynili zwolennicy Marcela Lefebvre’a i co, jak się wydaje, czyni teraz Vigano”.

Magister przyznaje przy tym, że soborowa deklaracja dotycząca wolności religijnej zrywa ze „zwyczajnym magisterium Kościoła XIX wieku i wczesnych lat wieku XX, które było mocno antyliberalne”. Uważa to za niezaprzeczalny fakt, nie podejmuje jednak kwestii magisterium wcześniejszych wieków i wskazuje na racje uzasadniające zerwanie, przedstawione przez Benedykta XVI. Celem deklaracji o wolności religijnej miało być uznanie i przyjęcie przez Kościół zasady, na której opierają się współczesne państwa, a zarazem powrót do „najgłębszego dziedzictwa Kościoła”. Papież rozwinął tę myśl w sposób następujący: „Męczennicy pierwotnego Kościoła ginęli za swoją wiarę w Boga, który objawił się w Jezusie Chrystusie, a tym samym ginęli także za wolność sumienia i za wolność wyznawania swojej wiary ”” której nie może narzucić żadna władza państwowa, a którą można przyjąć tylko dzięki łasce Bożej, w wolności sumienia”. Natura prawdziwej reformy, odnowy Kościoła – kontynuował Ojciec Święty – polega na ciągłości i nieciągłości w różnych wymiarach, a Kościół „przy tej pozornej nieciągłości zachował i pogłębił rozumienie swej wewnętrznej natury i prawdziwej tożsamości”. To rodzaj hermeneutyki zerwania – ocenia Magister – którą Benedykt XVI popierał. Watykanista zachęcił do zaznajomienia się z całym tekstem papieskiego przemówienia i porównania przedstawionych argumentów ze stanowiskiem arcybiskupa Vigano.

Nie była to jedyna reakcja wobec tekstu autorstwa byłego nuncjusza. Prof. John Paul Meenan stwierdził na łamach LifeSiteNews, że arcybiskup ma rację wskazując na problemy związane z soborem, ale jako że soborowe teksty należą do nauczania zwyczajnego, to należy przyjąć to co w tych dokumentach dobre, oczyszczając i wyjaśniając te kwestie, które budzą zastrzeżenia. Odpowiedzi na zarzut Magistra udzieliła z kolei Maria Guarini na łamach serwisu „Chiesa e postconcilio”. Jak tłumaczyła, arcybiskupowi Viganò nie grozi schizma, to debata o soborze i związanych z nim zmianach okazała się jałowa, doszło bowiem do zmiany języka i postawy wobec rzeczywistości.

Na zarzuty włoskiego dziennikarza odpowiedział też osobiście sam arcybiskup Vigano. „Zdaję sobie sprawę z tego, że odwaga wyrażenia bardzo krytycznej opinii o Drugim Soborze Watykańskim jest rzeczą wystarczająca do przebudzenia ducha inkwizycji, którego to w innych przypadkach ludzie prawomyślni poddają egzekucji. Niemniej jednak w pełnej szacunku dyskusji toczącej się między duchownymi i kompetentnym laikatem podnoszenie problemów nierozwiązanych aż po dzień dzisiejszy nie wydaje mi się rzeczą niewłaściwą, a najważniejszym z nich jest kryzys dotykający Kościół od czasów Drugiego Soboru Watykańskiego, a który to osiągnął obecnie poziom destrukcji”.

„Są tacy, którzy mówią o niewłaściwej interpretacji soboru – kontynuuje abp Vigano – inni mówią o potrzebie powrotu do odczytywania go w łączności z Tradycją, jeszcze inni o możliwościach poprawienia wszelkich błędów zawartych w jego dokumentach bądź o interpretacji niejednoznacznych punktów na sposób katolicki. Z drugiej strony nie brakuje tych, którzy uważają Drugi Sobór Watykański za projekt dzięki któremu stawiać można kolejne kroki na drodze rewolucji: zmieniając i przekształcając Kościół w zupełnie nowy i współczesny byt, zgodny z duchem czasów. To część zwykłej dynamiki dialogu – zdecydowanie zbyt często przywoływanego, ale za rzadko praktykowanego. Ci, którzy wyrazili największe niezadowolenie z powodu moich ostatnich uwag, nigdy nie zajęli się meritum argumentacji, ograniczając się do obrzucania mnie epitetami na które zasłużyli o wiele znamienitsi i czcigodniejsi ode mnie bracia w biskupstwie. To ciekawe, że tak w sferze doktrynalnej, jak i politycznej progresiści żądają dla siebie pierwszeństwa, które uznaniowo stawia ich adwersarzy w pozycji ontologicznej niższości, w której nie są oni godni uwagi ani odpowiedzi; zbywanych prostacko jako lefebrystów w wymiarze kościelnym albo faszystów w sferze społeczno-politycznej. Brak argumentów nie upoważnia ich jednak do określanie reguł decydujących o tym, kto posiada prawo zabierania głosu – zwłaszcza kiedy sam rozum (poprzedzający wiarę) wskazuje na czym polega podstęp, kto jest jego autorem i jaki jest jego cel”.

„Twierdzi Pan, że rzekomo obwiniam Benedykta XVI o to, że oszukał cały Kościół wierząc, że Drugi Sobór Watykański był odporny na herezje i że – co więcej – powinien być on interpretowany w doskonałej ciągłości z autentyczną, odwieczną doktryną. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek napisał coś takiego o Ojcu Świętym. Przeciwnie, napisałem i potwierdzam to, że wszyscy (albo prawie wszyscy) zostaliśmy oszukani przez tych, którzy zniekształcając cel soboru wykorzystali go jako „pojemnik” o własnym, bezwzględnym autorytecie oraz autorytecie biskupów, którzy wzięli w tym soborze udział. Ci, którzy ulegli temu podstępowi, postąpili tak bowiem kochając Kościół i papiestwo nie mogli sobie wyobrazić, że w sercu Drugiego Soboru Watykańskiego grupa dobrze zorganizowanych spiskowców mogłaby wykorzystać to zgromadzenie po to, aby zniszczyć Kościół od środka. Nie mogli oni sobie też wyobrazić, aby w tym dziele spiskowcy mogli liczyć na milczenie i brak reakcji Władzy, o ile nie na jej współudział. Takie są fakty historyczne, którym pozwalam nadać osobistą interpretację, ale sądzę, że wielu się z nią zgodzi”.

„Pozwalam sobie także na przypomnienie Panu, jeśli byłaby taka potrzeba, że stanowisko polegające na umiarkowanej, krytycznej reinterpretacji na modłę tradycyjną – prezentowane przez Benedykta XVI – należy do chwalebnej, niedawnej przeszłości, podczas gdy w latach 70-tych stanowisko Josepha Ratzingera jako teologa było całkiem odmienne. Rzetelne badania, równoległe wobec deklaracji profesora z Tybingi, potwierdzają częściową skruchę ze strony papieża-emeryta. Nie widzę też lekkomyślnego oskarżenia ze strony Vigano wobec Benedykta XVI ze względu na jego nieudaną próbę skorygowania soborowych ekscesów poprzez przywołanie hermeneutyki ciągłości, bowiem jest to opinia podzielana nie tylko przez kręgi konserwatywne, ale także – i nade wszystko – przez progresistów. Należy też wskazać, że to, co udało się innowatorom osiągnąć korzystając z przebiegłości, oszustwa i szantażu, wynikało z wizji która została zastosowana później w sposób krańcowy w bergogliańskim „magisterium” Amoris Laetitia”. Arcybiskup przywołuje jako argument diagnozę sytuacji soborowej postawioną przez Josepha Ratzingera („Powoli narastało wrażenie, że w Kościele nie ma już niczego stałego, że wszystko można poddać zmianom. Sobór coraz bardziej wydawał się wielkim parlamentem Kościoła, który mógł wszystko zmieniać i wszystko kształtować zgodnie ze swymi pragnieniami”), a także wskazuje na wypowiedź wpływowego dominikańskiego teologa tamtej doby, o. Edwarda Schillebeecksa („Teraz wyrażamy to w sposób dyplomatyczny, ale po soborze wyciągniemy wszystkie zakładane wnioski”).

Dwuznaczność tekstów soborowych – podkreśla arcybiskup – posiadała celowy charakter, miała umożliwić osiągnięcie wcześniej określonych celów. „W sugestii, że powinniśmy zapomnieć o Drugim Soborze Watykańskim, nie znajduje niczego nagannego. Zwolennicy tego soboru wiedzieli jak korzystać z damnatio memoriae – nie tylko w przypadku samego soboru, ale także i w każdym innym, aż po stwierdzenie zgodnie z którym sobór ten był pierwszym w historii nowego kościoła i że wraz z nim dawna religia i dawna liturgia dobiegły końca. Powie Pan, że są to stanowiska ekstremistów, a cnota leży po środku, czyli że rację mają ci, którzy uważają że Drugi Sobór Watykański był tylko ostatnim spośród wydarzeń dzięki którym Duch Święty przemawia poprzez jedno i jedynie nieomylne Magisterium. Jeśli tak, to należałoby wytłumaczyć dlaczego Kościół posoborowy otrzymał nową liturgię, nowy kalendarz i – konsekwentnie – nową doktrynę (nova lex orandi, nova lex credendi) z pogardą dystansującą się od własnej przeszłości”.

„Sam pomysł odłożenia soboru na bok skandalizuje nawet tych, którzy – tak jak Pan – dostrzegają kryzys ostatnich lat, ale uparcie nie chcą uznać relacji przyczynowej łączącej Drugi Sobór Watykański z jego logicznymi i nieuniknionymi konsekwencjami. Pisze Pan: Uwaga: nie chodzi o złą interpretację soboru, tylko o sobór jako taki, w całości. Pozwolę sobie więc na postawienie Panu pytania: jaka jest właściwa interpretacja soboru? Ta, która prezentuje Pan czy też ta, która została przedstawiona przez jego pracowitych architektów, którzy przygotowali treść dekretów i deklaracji? Czy też właściwa jest interpretacja prezentowana przez niemiecki episkopat? Czy też ta prezentowana przez teologów wykładających w murach papieskich uniwersytetów? A być może ta prezentowana na łamach najpopularniejszych katolickich czasopism na całym świecie? Może jest nią interpretacja Josepha Ratzingera? Alba ta prezentowana przez biskupa Schneidera? Czy też ta należąca do Bergoglio? To chyba wystarczy, aby zrozumieć jak wielkie szkody wyrządziło celowe przyjęcie niejasnego języka, który uzasadnia sprzeczne interpretacje, na podstawie których to doszło do słynnej posoborowej wiosny Kościoła. Dlatego też nie waham się twierdząc, że o tym soborze należy zapomnieć, jako takim i en bloc. Twierdzę, że mam prawo do takiego zdania nie zaciągając na siebie winy związanej ze schizmą wynikającą z atakowania jedności Kościoła. Jedność ta leży w nierozdzielnym charakterze Miłosierdzia i Prawdy, a wszędzie tam, gdzie rządzi błąd – a nawet, jeśli tylko wkracza – nie może być Miłosierdzia”.

„Mam nadzieję, że ton Pana artykułu nie był spowodowany przez sam fakt, że odważyłem się ponownie otworzyć debatę na temat soboru, którego to wielu – zbyt wielu – przedstawicieli hierarchii kościelnej uważa za wydarzenie wyjątkowe w historii Kościoła, traktując niemal jak niedotykalnego bożka” – czytamy. „Może być Pan pewien, że w przeciwieństwie do wielu biskupów – na przykład tych, którzy uczestniczą w niemieckiej drodze synodalnej, promując wykolejoną ideologię i próbując narzucić ją Kościołowi – nie mam zamiaru odłączenia się od Matki – Kościoła, dla której wywyższenia codziennie ponawiam ofiarę ze swojego życia. (…) Przyjmij, drogi Sandro, moje błogosławieństwo i pozdrowienie wraz z najlepszymi życzeniami każdego dobra w Jezusie Chrystusie” – kończy abp Vigano.

mat

[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]

A ja ciągle pytam i nie otrzymuję odpowiedzi po co w ogóle zorganizowano ten cały 2 Sobót Watykański? Patrząc na owoce tego soboru zgodnie z zaleceniem naszego Pans Jezusa Chrystusa – po owocach ich poznacie, to w moim głębokim przekonaniu celem ukrytym tego soboru było doprowadzenie do destrukcji Kościoła Katolickiego. Zatrute owoce tego soboru odczuwamy dzisiaj z całą mocą, a to dopiero początek wlania trucizny. Lepiej to już było.
OJ TAM

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2020-07-14) | https://www.pch24.pl/arcybiskup-vigano-do-sandro-magistra--krytyka-soboru-to-nie-schizma-,77195,i.html

Skip to content