Aktualizacja strony została wstrzymana

Homoherezja. Tego nie dostrzegł kard. Müller

Mimo iż z lektury wywiadu-rzeki z kardynałem Gerhardem Müllerem wyłania się obraz kościelnego hierarchy dobrze diagnozującego stan, w jakim obecnie znajduje się Kościół, to jednak trudno zgodzić się z jego wypowiedziami dotyczącymi zagrożenia, jakie stanowi dla „Piotrowej łodzi” homoherezja oraz jej poplecznicy.

W opinii byłego prefekta Kongregacji Nauki Wiary „tematowi homoseksualizmu poświęca się zbyt wiele czasu” […] Tak jakbyśmy w tym kryzysie wiary nie mieli nic innego do roboty. Ile dzieci wzrasta w świecie, w którym nie spotkają Jezusa? Ile dzieci rezygnuje z uczęszczania na lekcje religii? Ile z nich nie umie się modlić i nikt nie potrafi ich tego nauczyć? Nie umieją wołać do Boga żywego ani w potrzebie, ani z radości. To są prawdziwe wyzwania, przed którymi stoi Kościół” – mówi hieracha.

Można odnieść wrażenie, że kardynał Müller zdaje się „nie doceniać” jak wielkie spustoszenie w Kościele dokonała sprawa afer obyczajowych. Wymienione przez duchownego kwestie: zmniejszający się udział dzieci w praktykach religijnych, brak zainteresowania katechizacją, przesiąkanie przez najmłodszych atmosferą głębokiej nieufności i niechęci wobec osób duchownych to przecież tylko niektóre z efektów pozostawiania nierozwiązanym problemu skandali z udziałem ludzi Kościoła.

Tak oto na naszych oczach dorasta pokolenie, nie tylko programowo niezainteresowe sprawami wiary, ale noszące w sobie nienawiść i pogardę wobec Kościoła. Na przygotowanym w ten sposób gruncie z łatwością wzejdzie ziarno rewolucyjnego szału, a stąd już tylko krok do wprowadzenia w czyn lewackiego hasła, że „jedyny kościół, który oświeca, to ten, który płonie”.

Doskonałą ilustracją dla tego procesu pozostają słowa ks. prof. Dariusza Oko ze słynnego artykułu „Z Papieżem przeciw homoherezji”: Tak deprawatorzy i krzywdziciele homoseksualni stają się dla milionów ludzi wielkim zgorszeniem, olbrzymią przeszkodą na drodze do wiary, do Chrystusa, do zbawienia.

Jednak najbardziej niepokojącym pozostaje fakt, iż watykański dostojnik zdaje się dostrzegać, a przynajmniej wyraźnie akcentować, jedynie te działania homoseksualnego lobby, które pochodzą spoza Kościoła. Funkcjonowanie pozostającego w obrębie struktur „wewnętrznego wroga”, wydaje się umykać uwadze hierarchy.

Oczywiście, że ksiądz kardynał ma rację mówiąc o istnieniu włączającego się we wszelkie antykościelne kampanie ideologiczne lobby. Lecz w rzeczywistości to nie ono stanowi największy problem, lecz znajdująca się wewnątrz Kościoła i domagająca się akceptacji dla grzechu, czy też przeprowadzenia szkodliwych zmian V kolumna. I nie chodzi tu wyłącznie o te związane z realizacją „tęczowej ” agendy. Wystarczy przecież przysłuchać się uważnie temu, co proponują „postępowi” hierarchowie zza naszej zachodniej granicy. Nie oszukujmy się jednak, że „nasza chata pozostaje z kraja”. Bo cóż powiemy np. o polskich duchownych zamieniających ambony na łamy „Gazety Wyborczej” lub innych tego typu antykościelnych mediów…

Krzysztof Charamsa show

W rozmowie Pawła Lisickiego z kardynałem Müllerem pada pytanie o skandal, który wybuchł, kiedy współpracujący z Kongregacją Nauki Wiary ksiądz Krzysztof Charamsa ogłosił swe „tęczowe wyjście z szafy”.  „Dlaczego nikt tego wcześniej w Rzymie nie dostrzegł? Jak to możliwe, żeby ten były ksiądz mógł tak długo ukrywać swoje skłonności? Gdyby sam nie wywołał skandalu, mógłby dalej robić kościelną karierę” – dopytuje się Lisicki. Odpowiedź hierarchy jest dość zaskakująca:

No cóż, takich skłonności nie sposób dostrzec z zewnątrz. Do skandalu doszło po dwóch latach mojego urzędowania w Kongregacji, ale także ci, którzy pracowali tam dłużej, o niczym nie wiedzieli. On się z tym wyjątkowo dobrze ukrywał.

Czyż ten sposób tłumaczenia nie brzmi znajomo? Z przykrością trzeba stwierdzić, iż (zachowując oczywiście właściwe proporcje) przypomina ono frazy wypowiadane po odkrywaniu kolejnych skandali obyczajowych z udziałem duchownych.

Trudno też zrozumieć wyrażoną przez kardynała opinię, iż Charamsa „być może w pewnym momencie wpadł w sidła tych ideologicznych lobby, o których wspomniałem, które użyły go następnie dla krzewienia swojej ideologii. Można było wtedy już zainscenizować wielki skandal”.  Obserwując jednak aroganckie i pewne siebie zachowania Charamsy trudno uwierzyć, iż jedynie „wpadł on w sidła” i został „użyty do krzewienia ideologii”. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że stanowił raczej jedno z ogniw, całkowicie świadome swej roli, wielkiego problemu homoseksualnej herezji.

Jak złowrogie memento dla całej sprawy Krzysztofa Charamsy można potraktować te słowa księdza kardynała: „W jednej z polskich gazet przeczytałem, że to niemożliwe, żeby przełożeni niczego nie podejrzewali. Mogę tylko powtórzyć: nikt nas o niczym nie poinformował”. Można przyjąć, iż prowadzący podwójne życie Charamsa wspiął się na wyżyny sztuki kamuflażu, jednak czyż nie warto też, tak dla pewności prześledzić jego kapłańską ścieżkę oraz przyjrzeć się uważnie wszystkim pomagającym mu w zdobywaniu kolejnych szczebli kariery? Bo zdecydowanie potrzeba tu więcej światła, którego promotorzy grzechu unikają jak ognia, aby „nie potępiono ich uczynków”.

Nowa nadzieja

Dobrze, że w ostatnim czasie pojawiło się coraz więcej opinii świadczących o dostrzeżeniu przez ludzi Kościoła zagrożenia płynącego z homoherezji. Można tylko ubolewać, że tak niewielu przeczytało, a tak wielu oburzyło się w momencie opublikowania wspomniany już artykułu autorstwa ks. prof. Dariusza Oko pt. „Z Papieżem przeciw homoherezji”.

Duchowny w 2012 roku ostrzegał: „ Dlatego choćby dzięki „poznawaniu po owocach” (Mt 7,16), na podstawie publicznie znanych wydarzeń z ostatniego ćwierćwiecza oraz reakcji Stolicy Apostolskiej i dokumentów przez nią wydanych, trzeba powiedzieć jasno, wyraźnie i zdecydowanie: tak, w Kościele katolickim istnieje (podobnie, jak w wielu innych miejscach) mocne podziemie homoseksualne, które – zależnie od stopnia zaangażowania jego członków, zależnie od ich słów i czynów – można określać pojęciami: homoherezja, homolobby, homositwa i nawet homomafia”. Jednak wtedy posypały się na jego głowę gromy, ciskane niestety także przez ludzi blisko związanych z Kościołem… Jednak ksiądz profesor nie tylko diagnozował sytuację, ale również wskazywał (wiedząc z pewnością, jakie emocje i wątpliwości muszą targać katolickie serca, kiedy dowiaduje się o kolejnych homoekscesach z udziałem duchownych) pisząc:

Mimo wszelkich grzechów i słabości, najlepsze, najpiękniejsze, co mamy, to właśnie Kościół. Także dlatego, że zło, również homoseksualne, jest obecne w stopniu o wiele większym poza Kościołem, w innych społecznościach. Ci, którzy nas krytykują, są często jak obłudnicy, którzy nie widzą „belki we własnym oku” (Mt 7,1-5). Dlatego też Kościół jest nieraz tak znienawidzony, tak atakowany – bo samo jego istnienie jest stałym wyrzutem sumienia, stałym napomnieniem dla tych, którzy żyją w grzechach o wiele, wiele większych niż niektórzy ludzie w Kościele.

A także:

Kościół jest jak ludzie, którzy go tworzą, jest dlatego wiecznie grzeszny, ale i wiecznie święty. W tym Kościele pośród ponad miliarda jego członków są tysiące ludzi dopuszczających się niegodziwości, ale są też setki milionów katoliczek i katolików przyzwoitych i świętych. 

Coraz mocniej słychać głosy, że tegoroczna jesień zapowiada się gorąca i nie chodzi tu wcale o temperaturę wskazywaną przez termometry. Pojawienie się na ekranach polskich kin filmu „Kler” ma być tylko jedną z odsłon antykatolickiego ataku. Niestety w atmosferze jaka otacza obecnie Kościół nie będzie tak łatwo go odeprzeć. Wielką w tym rolę odegrała homoherezja i jej promotorzy, oraz ci, którzy wewnątrzkościelnego homolobby dostrzec nie chcą. Takie zadawane od wewnątrz ciosy są bowiem szczególnie bolesne, a zadane w ten sposób rany goją się z wielkim trudem. Jednak niech źródłem naszej nadziei będą słowa naszego Pana Jezusa Chrystusa zapewniającego, że Kościoła „bramy piekielne nie przemogą”.

Łukasz Karpiel

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl (2018-09-15) | https://www.pch24.pl/homoherezja--tego-nie-dostrzegl-kard--muller,62743,i.html

Skip to content