Słyszałeś to już milony razy: „Modlę się za Ciebie”, „Niech Cię Bóg ma w Swej Opiece” i czekałeś niecierpliwie na rezultaty. Rzadko jednak przychodzą one tak szybko jak podczas niedawnego wydarzenia w miejscowości Stuart na Florydzie.
Joni Kinsley jak
tylko może sięgnąć pamięcią, zawsze marzyła
o jednym. – Zawsze w moich modlitwach prosiłam Boga o to, bym mogła zaadoptować
dziecko.
Marzenia spełniły się, modlitwy zostały wysłuchane i jedenaście miesięcy
temu mały Keegan przyjechał z Rosji. – Spośród milionów dzieci
na świecie, które mogły przecież wylądować na moich
kolanach, otrzymałam Keegana, który miał być tym jednym, tym wybranym.
Joni była najszczęśliwszą osobą, aż do momentu gdy
pewnego dnia poszła z Keeganem i koleżanką Mitzy do restaruacji
w Stuart. Wizyta ta przerodziło się w najbardziej dramatyczny
dzień jej życia.
– Cieszyliśmy się ze wspólnego niedzielnego obiadu w restauracji – wspomina Joni, gdy Keegan niespodziewanie chwycił winogrono i szybko włożył do buzi. – Natychmiast zauważyłam, że dusi się. Spojrzał na mnie i…
Mitzy natychmiast sięgnęła
po telefon i zadzwoniła po pogotowie, a Joni i dwóch klientów restauracji
rzucili się z pomocą. – Chwyciłam go i zaczęłam
wykonywać technikę Heimlicha, krzycząc na całą restaurację
po pomoc. Ale winogrono na dobre utkwiło w gardle 3-letniego Keegana. Na
szczęście w niecałą minutę po tym przybył
policjant by ocenić sytuację.
– Można było natychmiast
zauważyć, że dziecko było przestraszone i zrozpaczone –
mówi oficer Phil Lagalo, Jr. – Lecz po tym chłopiec od razu zaczął
słabnąć i twarz jego stawała się coraz bardziej
niebieska. Myślałem, że umrze na moich rękach.
Niestety, oficerowi Lagalo nie udało się wyciągnąć winogrona,
lecz po trzech kolejnych minutach przybyła karetka pogotowia. W
zwykle gwarnej i upakowanej po brzegi restauracji, panowała cisza.
– Pamiętam,
że panowała wokół dziwna cisza, prawie jak pokojowa atmosfera. –
wspomina Joni. W restauracji było cicho. Cicho, bo wszyscy modlili
się.
– Przy stole bezpośrednio obok nas, kobieta siedziała trzymając za ręce swoich sąsiadów. – mówi Mitzy Taylor. – Rozejrzałam się wokół i zauważyłam, że przy wielu stołach ludzie robili to samo: wszyscy trzymali się za ręce. Wszyscy skupili się na modlitwie: klienci, kelnerki, wszyscy. Modlili się, płakali, trzymali się za ręce.
Ale paramedycy pogotowia nie byli w stanie rozewrzeć szczęk Keegana i wyjąć winogrona. Upływaly długie minuty. Minęło właśnie dziewięć minut ich wysiłków…
Oficer Vincent Filicione wspomina: – W dziewiątej minucie kolor jego skóry zaczął wskazywać, że po prostu już nie da rady… W tym momencie przypuszczałem, że nie przeżyje. Twarz Keegana stała się ciemnoniebieska, choć tłum w restaruacji nie zauważył tego. Wszyscy mieli spuszczone głowy. – Zorientowałem się, że ludzie przy stołach odmawiają Ojcze Nasz. Było to bardzo dziwne uczucie. Dostaję gęsiej skórki na samo wspominanie tego momentu. – mówi oficer Filicione.
Ale Joni nie załamywała się i nie dopuszczała myśli, że Keegan umiera. Modliła się i wspierała Keegana, choć minęło już 13 minut od momentu gdy mały Keegan zadławił się winogronem. W szpitalu Martin Memorial Hospital czekano w pełnej gotowości na przybycie transportu, ale lekarze dobrze wiedzą, że 13 minut bez oddychania to długo, zbyt długo by można było uratować ofiarę. Doktor David Melzer mówi: – Pacjenci nie mogą przeżyć bez tlenu dłużej niż pięć minut. Najwyżej pięć minut.
Nagle, po 13 minutach bez oddychania, już wtedy gdy paramedycy i lekarze przy całym stanie swej wiedzy i doświadczeniu powinni uznać chłopca za zmarłego, winogrono wyleciało z ust Keegana i zaczął on oddychać. Jeden ze świadków mówi: – Płakał on, a wszyscy stali i cieszyli się. Nawet paramedycy mieli łzy w oczach. Był to nadzwyczajny moment, którego nie jestem w stanie wyjaśnić.
Joni przyznaje, że
rzeczywiście z punktu widzenia medycyny, nie powinno się to
wydarzyć, chłopiec nie mógł przeżyć tak wielu minut
bez oddychania. – Nikt nie jest w stanie wyjaśnić tego co się
wydarzyło. Również paramedycy i lekarze.
Oficer Vincent Filicione
mówi: – Dla mnie osobiście znaczy to, że wydarzyło się
coś czego nie jestem w stanie wyjaśnić.
Ale dla Joni wszystko jest jasne: – To oczywiste, wiem to doskonale, że miał miejsce cud!
Na swój sposób potwierdza to ksiądz Brian King z parafii w diecezji Palm
Beach: – Boży plan zakładał, aby dziecko żyło, a cud
polega na tym, że tak wiele osób pragnęło w tym momencie tego
samego. – Jeśli wierzysz w Boga, prawdopodobnie wierzysz, że
mieliśmy do czynienia z cudem. Jeśli jednak nie wierzysz, być
może uznasz, że nic nadzwyczajnego nie wydarzyło się – nie
próbuj jednak przekonywać o tym Judi – dopowiada ksiądz King.
Mały Keegan czuje się bardzo dobrze. – Jest w stu procentach zdrowy! – mówi Joni Kinsley, i dodaje: – To było wielkie, wielkie doświadczenie dla nas. Ktokolwiek kto był tego świadkiem, nie może pozostać takim jak dotychczas, nie może pozostać obojętnym na siłę modlitwy.
Modlitwa umacnia. Modlitwa jednoczy. Modlitwa przywraca do życia.
Na podstawie relacji w stacji telewizyjnej 7News Fox oprac. LM