Aktualizacja strony została wstrzymana

Pałeczkę przejmuje Rachela Słupek? – Stanisław Michalkiewicz

Nakradł się, nakradł i umarł„. Tak pewien warszawski fryzjer skwitował wiadomość o śmierci francuskiego polityka Arystydesa Brianda. Niedawno gazety doniosły, że z kierownictwa Światowego Kongresu Żydów zwolniony został Izrael Singer, nie wykluczone, że z powodu podejrzeń o finansowe malwersacje. Czyżby nakradł się, nakradł – ale nie umarł? Ano, najwyraźniej nie tylko nie umarł, ale dochował się licznego duchowego potomstwa, które jego dzieło będzie teraz kontynuować.

Izrael Singer bowiem w kwietniu 1996 roku odgrażał się Polsce, że „będzie upokarzana” na arenie międzynarodowej, jeśli tylko odważy się nie zadośćuczynić żydowskim roszczeniom majątkowym. Nie rzucał słów na wiatr; już wkrótce akcja „upokarzania Polski” rozkręciła się na całego. Nagle „prasa międzynarodowa” zaczęła się mylić, nazywając niemieckie, a właściwie pardon – jakie tam „niemieckie”, kiedy „nazistowskie” obozy – „polskimi obozami zagłady”, dając też do zrozumienia, że Polska nie przypadkowo została przez owych „nazistów” wybrana na miejsce rozprawienia się z europejskimi Żydami.

Z publikacji tych można było odnieść wrażenie, jakby „naziści” zorganizowali wspomniane obozy po szerokich konsultacjach z przedstawicielami społeczności polskiej, która dla całej akcji wykazała nie tylko zrozumienie, ale wręcz entuzjazm, objawiający się także w mordach spontanicznych. Na opisie jednego z przypadków skoncentrował się makabryczny bajdopisarz Jan Tomasz Gross, awansowany z tej okazji przez „prasę międzynarodową” na „światowej sławy historyka”.

Koordynująca akcję na terenie tubylczym „Gazeta Wyborcza” dołożyła „dramatyzmu” od siebie, a kropkę nad „i” postawił prezydent Aleksander Kwaśniewski, dokonując uroczystych „przeprosin” – oczywiście „w imieniu narodu polskiego”. Qui s`excuse, s`accuse – powiadają Francuzi; kto się tłumaczy, ten się oskarża.

Tego własnie oczekiwali od nas organizatorzy akcji „upokarzania” – jak zaczniemy się tłumaczyć, usprawiedliwiać, to już nas mają. Nie jest wykluczone, że i pan prezydent Kwaśniewski na własną rękę próbował się w ten sposób dowartościować; świat pełen jest różnych prezydentów, ale nie każdy może się pochwalić, że prezyduje narodowi zbrodniarzy.

Zachęcony sukcesem Jan Tomasz Gross poszedł na całość. Jako już zatwierdzony „światowej sławy historyk”, wyprodukował kolejne dzieło, tym razem już złożone z samego „dramatyzmu”, który punkt po punkcie wytykał mu na tych łamach niestrudzony prof. Jerzy Robert Nowak, wyręczający państwowych czynowników, którzy już sami pewnie nie wiedzą, za co właściwie biorą od Rzeczypospolitej pieniądze.

Z tego powodu prof. Nowak jest nieustannie na celowniku organizacji kolaborujących w naszymi „upokarzaczami” – w rodzaju Stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”, w którego władzach zasiadają obywatele „z korzeniami”, podobnie jak ongiś w UB. Wskazuje to, że akcja „upokarzania” zorganizowana jest na zasadzie trybalistycznej.

Tę nutę trybalizmu odnajdujemy również w ogłoszonej niedawno inicjatywie izraelskiego rządu, który chciałby reprezentować wobec rządu polskiego wszystkich Żydów podnoszących wobec Polski roszczenia z tytułu zwrotu własności.

Jest to pomysł podwójnie dziwaczny, bo przecież wśród pretendentów do odzyskania utraconej własności są Żydzi – obywatele innych państw, w tym również Polski. Czy dajmy na to, Żydów – obywateli polskich akurat Izrael ma reprezentować wobec polskich władz? Przynależność plemienna ważniejsza jest od obywatelstwa? No to jakże; walczymy z „nacjonalizmem” i „rasizmem”, czy przeciwnie – forsujemy go, gdzie tylko się da? Po drugie, Żydzi, którzy utracili własność nie byli obywatelami Izraela, bo to państwo podówczas jeszcze nie istniało. Byli obywatelami polskimi, więc jeśli już jakieś państwo może rościć sobie pretensję do spadku po nich, to nie Izrael, tylko Polska.

Ponieważ Izrael Singer wprawdzie nie „umarł”, ale jeśli „nakradł się nakradł”, to w akcji „upokarzania” nie bardzo można wysuwać go dzisiaj na plan pierwszy. Potrzebne są jakieś nowe twarze, ale z tym oczywiście nie ma kłopotu; ochotników nie brakuje. Właśnie w hiszpańskim „El Pais” odezwała się pani Rachola Pilar, na podstawie „doniesień z Polski” podnosząca wobec naszego kraju zarzut antysemityzmu i to skupiającego aż dwie tradycje: „nazistowską” i „chrześcijańską”.

Spostrzeżenia pani Racholi Pilar dziwnie pokrywają się z oskarżeniami miotanymi zarówno przez wspomniane organizacje kolaborujące z organizatorami akcji „upokarzania” w rodzaju Stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”, jak i przez wiele „dziennikarskich gwiazd”, które na naszym firmamencie zapaliła w swoim czasie razwiedka.

Sama pani Rachola Pilar reprezentuje nieubłaganie lewicową orientację polityczną, o czym nawet polskie gazety wspominają, ale nie wspominają już, że pani Rachola Pilar określana jest też przez hiszpańskie media jako „syjonistka”. „Pilar” to po hiszpańsku „słup”. Czyżbyśmy mieli do czynienia z panią Rachelą Słupek? To by wiele wyjaśniało.

Stanisław Michalkiewicz
Komentarz  ·  „Nasz Dziennik”  ·  24 marca 2007  |  www.michalkiewicz.pl

 

Skip to content