Aktualizacja strony została wstrzymana

Czarny sztandar anarchii czerwieni się ze wstydu – Stanisław Michalkiewicz

Antoni Słonimski wspominając swoją rozmowę ze Stanisławem Catem-Mackiewiczem pisze, jak to powiedział mu, że z przekonań jest socjalistą. – Co też pan opowiada – żachnął się Mackiewicz. – Człowiek inteligentny nie może być socjalistą! Najwyraźniej jednak zdarzają się wyjątki, i podobno spotyka się nawet socjalistów chrześcijańskich. To już jest kompletna aberracja, bo chrześcijanin powinien przestrzegać Dekalogu, a tam jest 10 przykazanie, zakazujące nawet pożądania cudzej rzeczy. Niektórzy uważają, że właśnie to przykazanie jest dowodem na wszechwiedzę Pana Boga, który jeszcze w głębokiej Starożytności przewidział pojawienie się socjalistów i specjalnie przeciwko nim sformułował to przykazanie. Zauważmy bowiem, że ekscytowanie w ludziach pożądania cudzego mienia należy do istoty ideologii socjalistycznej, co w najkrótszy sposób przedstawił Włodzimierz Eljaszewicz Ulianow, znany jako „Lenin”, wołając: „grab nagrabliennoje!” – bo według socjalistów, własność jest kradzieżą. Tymczasem Pan Bóg, zakazując pielęgnowania w sobie takiej pożądliwości, wiedział, co robi. Człowiek, który nie potrafi opanować pożądania cudzego mienia, prędzej, czy później złamie przykazanie siódme, zabraniające kradzieży, a być może – również piąte, zakazujące mordowania – jeśli właściciel zechce swojej własności bronić. Rewolucja bolszewicka, rzucając hasło gwałtownej zmiany stosunków własnościowych, doprowadziła do ludobójstwa na skalę niespotykaną, ani przedtem, ani potem. Aleksander Sołżenicyn wspomina, że komunistyczny eksperyment doprowadził do zagłady co najmniej 100 milionów ludzi, a wobec tego ogromu liczba ofiar holokaustu, to znaczy – liczba Żydów zamordowanych podczas II wojny światowej, wydaje się stosunkowo niewielka. W jaki zatem sposób chrześcijanin może jednocześnie być socjalistą – tajemnica to wielka, którą można wyjaśnić tylko w ten sposób, że nie ma w takim postępowaniu żadnej logiki.

Jeszcze gorsza sytuacja występuje w przypadku anarchistów. Jak wiadomo, istotą anarchizmu, jak sama nazwa tego kierunku wskazuje, jest nieuznawanie żadnej władzy. Z tego jednak powodu anarchia nie może być nigdy stanem trwałym, na co wskazał już dawno austriacki przyrodnik Konrad Lorenz, zauważając, iż w gatunkach przyrodniczych, zwłaszcza żyjących w stadach hierarchicznych, występuje dążenie do dominacji. Obejmuje ono również gatunek ludzki i dlatego właśnie stan anarchii w społecznościach ludzkich nigdy nie jest zjawiskiem trwałym. Większą trwałością charakteryzuje się w stosunkach międzynarodowych, z uwagi na zasadę suwerenności państwowej. Zasada ta sprawia, że stan anarchii w stosunkach międzynarodowych wydaje się stanem naturalnym. Wydaje się – bo w stosunkach międzynarodowych występuje też zjawisko mocarstwowości. O ile suwerenność oznacza, że państwo samodzielnie ustanawia własne prawa, to mocarstwowość oznacza, iż państwo ustanawia i egzekwuje własne prawa również poza swoimi granicami. Skoro zaś tak, to prawa ustanawiane przez mocarstwa stan anarchii w stosunkach międzynarodowych porządkują i redukują. Przeglądając listę imperiów, jakie pojawiły się w rozwoju dziejowym, przekonujemy się, że również w stosunkach międzynarodowych stan anarchii rzadko był dominujący. Tym bardziej wewnątrz państwa, które jest niczym innym, jak monopolem na przemoc. Właśnie ona sprawia, że anarchia jest tylko chimerą, bo stan anarchii bardzo szybko ustępuje wobec przemocy.

Dlatego trudno sobie wyobrazić, by człowiek inteligentny był anarchistą. A jednak są tacy, również wśród studentów, a więc ludzi w przypadku których raczej należałoby domniemywać istnienie inteligencji. Niestety – jak to zauważył jeszcze w jesieni 1980 roku prof. Władysław Goldfinger-Kunicki – studenci mają najdłuższy kontakt z państwowym monopolem edukacyjnym, wskutek czego bywają oduraczeni w stopniu znacznie większym, niż ludzie którzy taki kontakt mieli krótszy, czy nawet przelotny. Toteż nic dziwnego, że anarchiści, walcząc z „globalizacją”, domagają się zwiększenia uprawnień państw narodowych, a jednocześnie zwalczają nacjonalizm – jak to mogliśmy widzieć na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Logiki żadnej w tym nie ma, chyba, że ci anarchiści, oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody”, po prostu są socjalistami.

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    serwis „Prawy.pl” (prawy.pl)    12 kwietnia 2017

Za: michalkiewicz.pl

 


 

KOMENTARZ BIBUŁY: Wydaje nam się, że z przytoczoną uwagą prof. Władysława Goldfinger-Kunickiego nie można w pełni się zgodzić. („Dlatego trudno sobie wyobrazić, by człowiek inteligentny był anarchistą. A jednak są tacy, również wśród studentów, a więc ludzi w przypadku których raczej należałoby domniemywać istnienie inteligencji. Niestety – jak to zauważył jeszcze w jesieni 1980 roku prof. Władysław Goldfinger-Kunicki – studenci mają najdłuższy kontakt z państwowym monopolem edukacyjnym, wskutek czego bywają oduraczeni w stopniu znacznie większym, niż ludzie którzy taki kontakt mieli krótszy, czy nawet przelotny.„)

Jeśli bowiem rzeczywiście w wielu krajach europejskich nauka na tzw. wyższych uczelniach dalej jest „bezpłatna” (czytaj: pokrywana przez resztę społeczeństwa), to już w takich Stanach Zjednoczonych – niekoniecznie. I co ciekawe, nastawienie lewackie wśród amerykańskich studentów, również wsród studentów płacących grube pieniądze za swoją „edukację” (czytaj: zdobycie prestiżowego dyplomu), jest dominujące i występuje tak samo na koledżach stanowych czy miejskich (tańszych), jak i na najdroższych uniwersytetach (dla ciekawości i przypomnienia polskim studentom: w 2017 roku koszt jednego roku studiów wynosi np. na Georgetown University 67 tysięcy dolarów!), gdzie równie płodnie szerzą się wszelkiego rodzaju mrzonki i chore ideologie. Z czego to wynika? – to osobny temat na dysksusję, lecz mówienie, że studenci są lewaccy, bo obcują z państwowym monopolem edukacyjnym, jest może i błyskotliwym, lecz niezbyt celnym spostrzeżeniem.

 


 

Skip to content