„Slumsy są piękne? Zastanówmy się jeszcze raz nad slumsami” – pod takim właśnie tytułem 16 marca odbędzie się konferencja w Paryżu organizowana przez instytucję Banku Światowego – ID4D – „zachęcającą” państwa do realizacji celów „zrównoważonego rozwoju”.
Slumsy uważa się za bardzo dobre rozwiązanie w walce z rzekomym ociepleniem. „Zwarte miasta” i zapobieganie ich rozlewaniu się (urban sprawl) to sposób na ochronę klimatu. Choć istnieją na całym świecie, w krajach najuboższych mieszka w nich aż 90 proc. populacji.
Pierre-Arnaud Barthel, szef francuskiej Agencji Rozwoju Urbanistycznego uważa, że slumsy, które są dzielnicami biedy i wykluczenia, nie należy likwidować lecz przebudowywać. Przypomina, że coraz więcej slumsów zaczęło powstawać w Europie na początku tego wieku. – To zjawisko niebezpiecznych osiedli jest wspólne dla wszystkich kontynentów: krajów wysoko rozwiniętych Europy, krajów rozwijających się Azji i Afryki. Slumsy zaczęły ponownie tworzyć się w Europie od początku obecnego wieku. To niestabilne osadnictwo ma wspólne korzenie tak w krajach rozwiniętych Północy, jak i rozwijających się Południa, a mianowicie w spekulacjach cenami nieruchomości – mówił w wywiadzie udzielonym ostatnio portalowi Euractiv.com.
Francuski ekspert przekonuje, że w roku 2050 liczba mieszkańców slumsów zwiększy się z obecnego miliarda do trzech miliardów. W krajach najuboższych żyje w nich nawet 90 proc. mieszkańców (Czad, Sudan, Republika Środkowoafrykańska). W krajach bardziej rozwiniętych – w dzielnicach biedy mieszka od 30 do 60 proc mieszkańców.
Francuska Agencja Rozwoju uważa, że slumsów nie powinno się likwidować, co najwyżej przebudować. Wpisują się one bowiem w koncepcję zrównoważonego rozwoju, zgodnie z którą należy dążyć do tworzenia „zwartych miast”. Innymi słowy, by na niewielkich obszarach miejskich pomieścić jak najwięcej ludzi i zapobiec „rozlewaniu się” miast na przedmieścia. – Dziś slumsy są dominującą formą urbanizacji. W niektórych krajach osiedla budowane przez mieszkańców i nieoficjalnych właścicieli są czasami bardziej wydajne niż polityka socjalna. W pewnych sytuacjach to dobrze, że istnieją te osady. Na przykład, bez slumsów miasto Kair byłoby już dwukrotnie większe – przekonuje Barthel.
Dodaje, że „slumsy są często bardziej ekonomiczne” jeśli chodzi o zużycie zasobów naturalnych. Francuski ekspert wyjaśnia, że złym rozwiązaniem jest budowa osiedli socjalnych na obrzeżach miast, bo zajmują one duży teren i znajdują się z dala od centrów gospodarczych.
Stewart Brand – wpływowy ekologista z uniwersytetu Stanforda, hippis, założyciel fundacji The Long Now Foundation i Global Business Network rozpropagował ideę budowy zwartych miast. Tłumaczy on na przykład w artykule pt. „How slums can save planet” (W jaki sposób slumsy mogą ocalić planetę), który ukazał się w „Prospect Magazine”, dlaczego osiedla biedy i wykluczenia są „zrównoważone”. „Umieszczenie jednego i pół miliona ludzi na wyspie dwudziestu trzech mil kwadratowych gwałtownie zmniejsza ich szanse na marnotrawstwo. Zauważcie, że zwarta budowa zmusza ludzi do życia w najbardziej energooszczędnych mieszkaniach”.
Przywołując raport ONZ z 2004 roku dotyczącego urbanizacji przypomina, że „koncentracja ludności i przedsiębiorstw na obszarach miejskich znacznie zmniejsza koszt jednostkowy dostarczania wody, odprowadzania ścieków, kanalizacji, utrzymania dróg, elektryczności, zbierania śmieci, transportu, opieki zdrowotnej i szkół”. Snuje wizję miast na obrzeżach których znajdują się szklarnie i kilkupiętrowe fermy mające produkować żywność na potrzeby jej mieszkańców. Zwarte miasta oznaczają skoncentrowaną w danym miejscu tanią siłę roboczą – dodaje. A to stwarza ogromne możliwości rozkwitu handlu i innowacji np. recykling śmieci jak Indiach. Problemem pozostaje poziom sanitarny życia, karaluchy, szczury, szybko roznoszące się choroby itp.
Według Branda to także można przezwyciężyć, ponieważ życie w zwartych miastach przynosi więcej korzyści niż szkód. „Nowe zasady zagospodarowania przestrzennego – pisze ekologista – mogą być stosowane, aby umożliwić ludziom żyć i pracować bliżej siebie. Podatki mogą ograniczyć wykorzystanie samochodów. Polityka subsydiowania rodzin z dziećmi może obniżyć wysokie koszty życia w centrum miast, która zmusza je do wyniesienia się na przedmieścia, a wraz z nimi przenoszą się dobre szkoły” – czytamy.
Brand mimo że zauważa, iż nadmierna koncentracja ludzi na jakimś terytorium prowadzi do szerzenia się przestępczości, zanieczyszczenia, chorób i niesprawiedliwości, to jednak dodaje, że slumsy pozwalają rozwijać się biznesowi, innowacji, edukacji i rozrywce. Miasta oferują nie tylko miejsca pracy. Są przekształcające. W slumsach (…) postęp staje się kosmopolityczny, a wszystko co kosmopolityczne – jak czytamy – w słowniku oznacza: wielokulturowe, wielorasowe, globalne, światowe, mądre (…) eleganckie, uprzejme. (sic!).
Na stronie portalu samorządowego regioportal.pl czytamy: „Miasto zwarte (ang. compact city), nazywane także miastem krótkich odległości (city of short distances) to model rozwoju miasta zakładający zahamowanie rozpraszania zabudowy, wsparcie rewitalizacji i zagospodarowania terenów zdegradowanych, jak również priorytet dla transportu publicznego, rowerowego i pieszego przy jednoczesnym ograniczaniu ruchu samochodowego. Model miasta zwartego uznany został w Europejskiej Perspektywie Rozwoju Przestrzennego (European Spatial Development Perspective) za zgodny z zasadą zrównoważonego rozwoju”.
Źródło: euractiv.com., prospectmagazine.co.uk., regioportal.pl
AS
Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2017-03-08)
[Wybrane wypowiedzi internautów pod w/w tekstem na stronie źródłowej:]
Pierre_
O rany, po co się rozdrabniać drodzy lewacy – zacznijcie promować łagry – niezłe skupisko, ekologiczne, energooszczędne bo kto by się ogrzewaniem przejmował, nie zamarzłeś to znaczy, że było ciepło. Biznes się rozwijał, innowacje też, szczególnie w kwestii ubioru i diety, edukacja znakomita (Bear Gryll może się schować), a rozrywka? Hmmm tu trochę problemu bo panie i panowie byli osobno, ale w postępowej komunie ten z tym i ta z tą też będą się cieszyć. Sztandar w dłoń, klata w przód i zziuuu ku nowej świetlanej przyszłości.green_beret
„Stewart Brand ? wpływowy ekologista z uniwersytetu Stanforda, hippis, założyciel fundacji The Long Now Foundation i Global Business Network rozpropagował ideę budowy zwartych miast. Tłumaczy on na przykład w artykule pt. ?How slums can save planet? (W jaki sposób slumsy mogą ocalić planetę), który ukazał się w ?Prospect Magazine?, dlaczego osiedla biedy i wykluczenia są ?zrównoważone?.” Może najpierw niech ten „Pan” pokaże w jakim standardzie i okolicy mieszka…r
Kolejny dowód lewackiej hipokryzji. Skoro tak zachwalają slumsy, czemu sami w nich nie zamieszkają?