Aktualizacja strony została wstrzymana

Pijawki – Stanisław Michalkiewicz

Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą. Musi się z nami dziać coś niedobrego, ponieważ rozmaite kozy zaczynają uważać Polskę za jakieś pochyłe drzewo i próbują na nas, a nawet po nas skakać.

Oto słyszymy, że pod koniec lutego wybiera się do Polski delegacja organizacji żydowskich, w której składzie, a może nawet na czele której znajduje się pan Izrael Singer – ten sam, który w kwietniu 1996 roku odgrażał się publicznie, że jeśli Polska nie zadośćuczyni majątkowym żądaniom organizacji żydowskich, to „będzie upokarzana na arenie międzynarodowej”.

Pan Singer nie dość, że groził, ale swoje pogróżki najwyraźniej spełnił, czego liczne dowody mieliśmy i nadal mamy, m.in. w postaci opowieści o „polskich obozach zagłady”, które przysparzają tyle zgryzoty naszym dyplomatom. Słyszymy, że delegacja ma być przyjęta i przez pana prezydenta i przez pana premiera. Jeśli pan Singer również dostąpi tego zaszczytu, to trudno – będziemy musieli przestać się dziwić, dlaczego Polska nie jest szanowana.

Wstępnym bowiem warunkiem zyskania szacunku jest szanowanie samych siebie. Nie mówię, żeby pana Singera nie wpuścić do Polski, bo jestem zwolennikiem swobodnego poruszania się ludzi, ale audiencja u polskiego prezydenta nie należy do katalogu niezbywalnych praw człowieka i można chyba pana Singera z tego wyłączyć?

Z jakiego bowiem tytułu pan Singer musi dostąpić takiego zaszczytu? Czy pan prezydent już zapomniał, jak obiecywał dbać o polski interes państwowy w stosunkach międzynarodowych? Właśnie ma okazję to pokazać, nie wiadomo tylko, czy panienki z Kancelarii Prezydenta zdają sobie z tego sprawę.

Jakby tego było mało, również Związek Ukraińców w Polsce wystąpił z pomysłem, żeby Sejm potępił operację „Wisła” i uznał ją za „bezprawną”. Warto zwrócić uwagę, że przez takie uznanie Sejm stworzyłby coś w rodzaju podstawy prawnej do domagania się rekompensaty za poniesione wówczas szkody.

Tego właśnie zażądał od Polski Światowy Kongres Ukraińców pod koniec stycznia br. – wypłacenia Ukraińcom odszkodowań za operację „Wisła” i przeproszenia za tę „czystkę” dokonaną na „Ukraińskim Terytorium Etnicznym” – jak określono południowo-wschodnie rejony Rzeczypospolitej Polskiej.

Okazuje się, ze nauka nie idzie w las; z jednej strony Światowy Kongres Żydów, z drugiej – Światowy Kongres Ukraińców, z trzeciej – Powiernictwo Pruskie – a wszystkie one żądają od Polski pieniędzy, grożąc w razie oporu „presją światowej opinii publicznej”. Znaczy – Polska znowu ma być „upokarzana” – tym razem przez banderowców?

Takie oto rezultaty przynosi polityka umizgów i nadskakiwania Ukraińcom, że to niby oni tacy nasi „młodsi bracia”, więc trzeba im ustępować i ustępować, jak to starszy młodszemu, mądrzejszy… no, mniejsza z tym. Oni chętnie takich „młodszych” udają, stopniowo eskalujac żądania, zgodnie z linią OUN-UPA, no i tak doczekaliśmy się „Ukraińskiego Terytorium Etnicznego”.

Tak całą Polskę wodzi za nos starszy pan Bohdan Osadczuk, przed wojną obywatel polski, który rozpoczął studia historyczne w Berlinie w roku 1941, a ukończył je w 1944. Jak bowiem wiadomo Adolf Hitler fundował obywatelom polskim w Berlinie stypendia, żeby nie tracili czasu, tylko się kształcili, podczas gdy Niemcy wojowali sobie wesoło na wszystkich frontach.

Oczywiście pan Osadczuk sam może nie dałby rady wodzić za nos całej Polski, ale skoro pomaga mu energiczna pani Bogumiła Berdychowska, aktualnie rozdzielająca stypendia w Narodowym Centrum Kultury, to na rezultaty nie będziemy długo czekali. Tylko patrzeć, jak pojawią się żądania, by „Ukraińskiemu Terytorium Etnicznemu” nadać autonomię, bo jak nie, to… Czyżby tak właśnie miał się skończyć słynny „patriotyzm jutra”? Naród polski ma być kurowany z ksenofobii poprzez przystawianie pijawek?

Tymczasem 10 lutego, w rocznicę rozpoczęcia wywózek Polaków z Kresów Wschodnich w głąb Rosji, ukonstytuował się w Warszawie Komitet Budowy Pomnika Ofiar Ludobójstwa, dokonanego przez OUN-UPA na ludności polskiej Kresów Wschodnich. Jego przewodniczącym został płk Jan Niewiński.

Pomnik, którego lokalizację wyznaczył Lech Kaczyński, jeszcze jako prezydent Warszawy na Placu Grzybowskim, ma zostać odsłonięty 17 września 2008 roku, o ile oczywiście pani Berdychowska nie będzie miała nic przeciwko temu, bo wtedy wszystko może się skomplikować. Miejmy jednak nadzieję, że wielkodusznie nam pozwoli, bo w końcu tubylcy też jakąś satysfakcję ze swego państwa muszą mieć.


Stanisław Michalkiewicz
  www.michalkiewicz.pl

Komentarz  ·  tygodnik „Nasza Polska”  ·  20 lutego 2007  |  www.michalkiewicz.pl

 

Skip to content