Aktualizacja strony została wstrzymana

Ks. Isakowicz-Zaleski: Nie tędy droga, księże Jacku

„Ze szczerego serca (i życiowego doświadczenia) radzę młodemu kapłanowi, aby pomimo poczucia krzywdy podporządkował się swoim przełożonym” – pisze ks. Tadeusz Isakowicz – Zaleski, odnosząc się do sprawy ks. Jacka Międlara.

Ks. Isakowicz – Zaleski odniósł się do wywiadu, którego ks. Międlar udzielił „Rzeczpospoltej” – mimo obowiązującego go zakazu wypowiedzi w mediach.

„Po tej lekturze obawiam się, że ów młody kapłan idzie złą drogą, łamiąc zakazy swoich przełożonych. Nawet jeżeli ma rację w niektórych sprawach, to jest to droga donikąd”pisze ks. Isakowicz-Zaleski na stronach portalu RMF24.pl. Podkreśla, że on sam również znalazł się w podobnej sytuacji, gdy w 2006 roku otrzymał od przełożonych zakaz wypowiadania się publicznie. Chodziło o jego wypowiedzi nt. lustracji w Kościele katolickim. Kapłan był wówczas także atakowany – zarówno przez liberalne media z „Gazetą Wyborczą” na czele, jak również przez część środowisk katolickich.

„Były to najtrudniejsze chwile w moim życiu, ale idąc za braterską radą starszych od siebie księży i osób świeckich podporządkowałem się tym zakazom” – pisze ks. Isakowicz – Zaleski. Przypomniał również o ślubach posłuszeństwa, które kandydaci do kapłaństwa i życia zakonnego składają biskupom i swoim przełożonym.

„Dlatego też ze szczerego serca (i życiowego doświadczenia) radzę księdzu Jackowi, aby pomimo poczucia krzywdy podporządkował się swoim przełożonym. Niech umocnieniem dla niego będą słowa z Psalmu 37: „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał”” – zakończył ks. Isakowicz-Zaleski.

Rmf24.pl / Kresy.pl

Za: Kresy.pl (18 sierpnia 2016)

 


 

Ksiądz Międlar udziela wywiadu, mimo zakazu wypowiedzi. „Nie przestanę mówić prawdy”

Ksiądz Międlar udzielił obszernego wywiadu czwartkowej „Rzeczpospolitej”. Duchowny przyznaje że napisał list do wizytatora Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy, z odwołaniem się od zakazu wypowiedzi medialnych.

„Zwróciłem uwagę, że dwukrotnie zabrał głos w mojej sprawie. I dwa razy były to głosy negatywne, zarówno w kwietniu, jak i teraz. Liczę na jego roztropność, że się z tego wycofa. A te naciski, zwłaszcza pochodzące ze strony Gazety Wyborczej i innych demoliberalnych mediów nie będą mu straszne i będzie potrafił się im przeciwstawić” – mówi ks. Międlar. Podkreśla, że „związano mu ręce i zakneblowano usta”.

Od kwietnia ksiądz Jacek Międlar ma całkowity zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych. O czym przypomniał wizytator ks. Kryspin Banko. „W związku z ostatnimi wystąpieniami ks. Jacka Międlara CM pragnę przypomnieć, że pozostaje w mocy treść mojego pisma z dnia 19 kwietnia br., w którym ks. Jacek otrzymał całkowity zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych” – napisał w oświadczeniu.

Jak przypomina „Rzeczpospolita”, homilia księdza Międlara wygłoszona w Białymstoku podczas obchodów rocznicy ONR w Białymstoku spotkała się z dezaprobatą władz kościelnych. Kuria Archidiecezjalna wydała oświadczenie z przeprosinami wobec tych osób, które poczuły się dotknięte „zachowaniem członków ONR w katedrze białostockiej”, zaś przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki wyraził „zdecydowaną dezaprobatę” dla wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej.

„Zanim to kazanie zostało opublikowane nuncjusz apostolski w Polsce wydzwaniał do mojego prowincjała, pisał listy twierdząc, że nie licuje ono z Ewangelią. Arcybiskup Gądecki już od listopada 2015 roku w listach pasterskich, i w kilku wypowiedziach porównywał polski nacjonalizm z pogańskim narodowym socjalizmem niemieckim. Świadczy to tylko o tym, że arcybiskup Gądecki nie rozumie czym jest polski nacjonalizm, i że jest on koherentny z ideą Kościoła rzymsko-katolickiego. A szkoda” – mówi ks. Międlar.

Ks. Międlar tłumaczy dlaczego postanowił złamać zakaz: „Postanowiłem głośno opowiedzieć o sprawie mojej przyjaciółki Justyny Helcyk, koordynator Brygady Dolnośląskiej Obozu Radykalno-Narodowego. Została ona oskarżona o to, że podczas manifestacji we Wrocławiu we wrześniu 2015 roku głosiła powszechnie znane fakty na temat prześladowania chrześcijan, na temat islamizacji Europy i Polski, na temat niebezpieczeństwa, jakie wiąże się z tym najazdem z Bliskiego Wschodu i Afryki. Grożą jej dwa lata więzienia. A ponieważ ona zawsze stawała w mojej obronie, broniła mojego kapłaństwa, broniła mojego dobrego imienia i mojego duszpasterstwa, to poczuwam się do odpowiedzialności, aby w jej obronie stawać i żeby zabierać w jej sprawie głos”.

Jak zauważa „doszliśmy do tych czasów, o których mówił George Orwell, że głoszenie prawdy, bez światłocieni będzie traktowane jak mowa nienawiści. W tym co powiedziałem, nie ma żadnego kłamstwa. A jeżeli mamy naśladować Jezusa, to całego Jezusa, nie tylko fragmentarycznie czyli Jezusa miłującego, trzymającego dzieci na rękach i błogosławiącego, ale również i takiego, który potrafi zganić za nie licujące z dobrą nowiną postępowanie. W przypadku Joanny Scheuring-Wielgus powiedziałem, że jest zwolenniczką zabijania… Myślę, że to trzeba wyjaśnić. W kwietniu tego roku posłanka była jedną z tych, które pisały do prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy, aby ta zabrała głos w sprawie ewentualnego zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej”.

Pytany o ewentualne podobieństwo sprawy zakazu, którym został obłożony do spraw księdza Lemańskiego i Bonieckiego, odpowiada: „Jest to absurdalne porównanie. Z księdzem Lemańskim i Bonieckim łączy nas jedynie człowieczeństwo, być może polska narodowość i sakrament kapłaństwa. Dlaczego? Ja w swoich wypowiedziach i działalności duszpasterskiej nigdy nie sprzeniewierzyłem się świętej Ewangelii. Nigdy nie głosiłem niczego co byłoby niezgodne z oficjalną nauką Kościoła rzymsko-katolickiego”.

„Nawet jak zabiorą mi sutannę, to nie przestanę mówić prawdy” – podkreśla duchowny, jednak jak zapewnia nie myśli o jej zrzuceniu. „Czekam na rozsądną propozycję moich przełożonych. Zaproponowano mi wprawdzie wyjazd do Stanów Zjednoczonych na studia. Ale miałbym problem z powrotem do Polski, bo gdybym został inkorporowany do prowincji amerykańskiej, to po pięciu latach polski prowincjał mógłby mnie nie przyjąć. Nie wyobrażam sobie tego, żebym nie pracował w mojej ojczyźnie. Nie zgodziłem się” – mówi kapłan.

Źródło: „Rzeczpospolita”

luk

Za: PoloniaChristiana – pch24.pl (2016-08-18)

 


 

Skip to content