Aktualizacja strony została wstrzymana

Wiara czy wspólny taniec? Co zostanie po ŚDM?

Do karnawałowego charakteru Światowych Dni Młodzieży można mieć różny stosunek – wszak wszechobecny dziś zachwyt nad nimi nie jest dogmatem wiary. Jednak po ŚDM w Krakowie nie sposób nie zauważyć – szczególnie zestawiając je z poprzednimi wydaniami tej imprezy – że polski Kościół jednak różni się od tego w innych miejscach świata.

Źenujące tańce biskupów, tysiące kapłanów udających, że koncelebrują, w rzeczywistości robiąc sobie selfie tabletami, dyskotekowe pląsy na mszach świętych, ubiór młodzieży bardziej przypominający strój plażowicza niż uczestnika nabożeństwa i wołający o pomstę do nieba brak szacunku do Najświętszego Sakramentu – tak właśnie wielu z nas widziało relacje z poprzednich Światowych Dni Młodzieży oraz z Mszy Świętych z udziałem ogromnej liczby osób, jak choćby ta na Filipinach, gdy Najświętsze Ciało Chrystusa podawano wiernym z plastikowych kubków, a potem wierni… sobie z rąk do rąk (sic!). Nic więc dziwnego, że niejeden wzdrygał się przed możliwością powtórzenia tych bezeceństw w Krakowie.

Nic takiego się jednak (może prócz kilku kapłanów w albach ze smartfonami w dłoni) nie stało. Co więcej, należy powiedzieć, że – mimo iż oczywiście wszystkie uroczystości centralne odbywały się w nowym rycie – wszystko odbyło się godnie, o wiele godniej niż choćby w Rio de Janerio czy w Madrycie. Kościół polski organizując Mszę otwierającą ŚDM, Mszę na Jasnej Górze, czy Mszę w Brzegach przypomniał światu (a przede wszystkim rzeszom młodych ludzi) o łacinie – uniwersalnym języku Kościoła! Pamiętając o różnych liturgicznych wynalazkach z poprzednich ŚDM – typu Msza Święta w kilku językach – jest to znaczny krok do przodu.

Podobnie było z muzyką. Możemy być przekonani, że fakt, iż nie skazano nas znów na oglądanie biskupów pląsających w rytm samby, zawdzięczamy temu, iż to właśnie Polacy organizowali tegoroczne uroczystości. Także koncert w Brzegach można różnie oceniać – różne są przecież gusta – ale trzeba zauważyć, że zaproszenie tam chociażby Adama Struga, świadczy o wyciągnięciu ręki do tej mniejszości, która pamięta, że Kościół to wspólnota nie tylko tych, którzy żyją dziś, ale i tych, którzy żyli przed wiekami. A „Bogurodzica” wykonana przed papieską Mszą z okazji 1050-lecia chrztu naszego kraju musiała zachwycić każdego Polaka na błoniach jasnogórskich i przed telewizorami.

Papież i media

Częścią ŚDM była też oczywiście papieska pielgrzymka do Polski. Zgodnie z oczekiwaniami została ona wykorzystana przez media do własnych rozgrywek. Słyszeliśmy więc niewyobrażalne historie o tym, że oto Kościół ma być dziś hiper-ekumeniczny i turbo-tolerancyjny, a każde słowa papieża były interpretowane na wszystkie możliwe sposoby. Rzadko jednak interpretacje te szły w parze z chrześcijańską teologią – liczni dziennikarze komentujący słowa papieża jak ognia unikali słowa Chrystus, skupiając się wyłącznie na wskazówkach papieża zachęcającego do podejmowania dzieł charytatywnych. Do złudzenia przypominało to relacje z wizyt Jana Pawła II, gdy nigdy nie słyszeliśmy powtórek z papieskich homilii o Zbawicielu, a do znudzenia pokazywano nam jego sympatyczną opowieść o kremówkach.

A papież? Franciszek zaskoczył lewackie media, które od pół roku błagały go w każdym wydaniu swych organów prasowych o zruganie polskich władz za ich stosunek do muzułmańskich imigrantów. Co prawda mówił o nich do polityków, ale podkreślił, że każdy kraj ma własne zasady i tradycje i może pomagać uchodźcom tak, jak uzna to za słuszne. Rzecznik papieża, ksiądz Federico Lombardi – odpowiadając na zaczepne pytania zachodnich dziennikarzy – przestrzegł przed surowym ocenianiem polskiej polityki wobec imigrantów. Zasugerował, że Watykan doskonale rozumie polską specyfikę i to, że nie ma u nas problemu z islamem, więc bez sensu byłoby go tworzyć. Mimo tego media postanowiły powtarzać to, co Franciszek mówił potem do młodych ludzi z całego świata – jakby to właśnie te słowa były skierowane do polskiej premier.

Jednak Ojciec Święty powiedział do polskich polityków coś zgoła innego i znacznie bardziej konkretnego – nakazał im zakazać aborcji. Skierował to do polskiego prezydenta, premier, marszałków Sejmu i Senatu, członków rządu i parlamentarzystów słowa, znacznie rzadziej cytowane przez główne media, dlatego przypomnimy je w tym miejscu: Polityka społeczna na rzecz rodziny, pierwszej i podstawowej komórki społeczeństwa, aby wspierać te najsłabsze i najuboższe, pomagając im w odpowiedzialnym przyjęciu życia, stanie się w ten sposób jeszcze bardziej skuteczna. Źycie musi być zawsze przyjęte i chronione – zarówno przyjęte jak i chronione – od poczęcia aż do naturalnej śmierci, i wszyscy jesteśmy powołani, aby je szanować i troszczyć się o nie. Z drugiej strony do zadań państwa, Kościoła i społeczeństwa należy towarzyszenie i konkretna pomoc wszystkim, którzy znajdują się w sytuacji poważnej trudności, aby dziecko nigdy nie było postrzegane jako ciężar, lecz jako dar, a osoby najsłabsze i najuboższe nigdy nie były pozostawiane samym sobie.

Po tej wypowiedzi papieża już żaden „katolik-otwarty” zaczadzony ideologią „rozdziału Kościoła od państwa” nie będzie mógł powiedzieć, że zakaz aborcji dotyczy li tylko katolickich sumień, i nie można go penalizować, bo w kraju żyją też niewierzący. Papież o konieczności ochrony życia od poczęcia mówił bowiem właśnie do polityków, i to w kontekście „polityki społecznej”!

A co Franciszek mówił do biskupów? Z relacji przewodniczącego episkopatu wynika, że papież między innymi potępił ideologiczną kolonizację.

Czy słyszeli o tym Państwo w telewizji? No właśnie.

Droga Krzyżowa prześladowanych

Mimo, iż najwięcej mówiło się w tych dniach o „tańcu i radości”, nie zabrakło też wspomnienia prześladowanych Chrześcijan. Wstrząsająca relacja młodej Syryjki podczas czuwania modlitewnego w Brzegach pozostanie na długo w pamięci obecnych tam osób. Tak jak odpowiedź innej dziewczyny z tego kraju na pytanie dziennikarza TVN, próbującego wymusić na niej, by powiedziała, że Polacy powinni przyjąć wszystkich uchodźców – odparła mu, że Polacy powinni się za Syryjczyków przede wszystkim modlić.


Świadectw nie brakowało również w kościołach Krakowa
– Kościół wreszcie odważył się mówić głośno o prześladowanych i o powodzie ich cierpienia. Do tej pory bowiem, w imię jakichś niezrozumiałych politycznych układów, rzadko mówiono o tym, że zabija się ich za wiarę w Chrystusa. Tym razem młodzi usłyszeli, że gdy oni tańczą na ulicach Krakowa, ich braciom w wierze ucina się głowy.

Kardynał Dziwisz otwierając ŚDM poświęcił uwagę kapłanowi zamordowanemu we Francji przez islamistów. Był to dobry, piękny i potrzebny gest. Szkoda, że postać Jacquesa Hamela nie pojawiała się w kolejnych przemówieniach ostatnich dni.

Kłamstwa o Polsce

Gdy papież wyjeżdżał z naszego kraju, ksiądz Lombardi powiedział, że Franciszek „doświadczył piękna polskiego Kościoła”. To kolejne słowa, które nie przebiją się do mediów głównego nurtu – wszak one skupiły się na tym, by Ojca Świętego przeciwstawiać polskim biskupom. Proces szkalowania polskiego Kościoła i Polski w ogóle w tych dniach przyspieszył – dziennikarze zza granicy posuwali się nawet do licznych kłamstw, by papieża przedstawić jako niezadowolonego ze spotkania z naszymi władzami.

A co tymczasem odkryli młodzi rodacy tych dziennikarzy? Ze zdumieniem zrozumieli, że ich świat – zdegenerowany Zachód – mógłby dziś wyglądać trochę inaczej. Wielu z nich ze zdumieniem pytało, jak to możliwe, że w Polsce bez problemów można modlić się na ulicy, nosić krzyżyk na piersi i przyznawać się do Chrystusa?!

Dziękujmy za to Bogu! Jak również i za to, że nikt w naszym kraju się nie wysadził – wszak i tego bardzo się obawialiśmy.

Bóg na pierwszym miejscu

Ostatnie dni z pewnością doprowadziły do furii niejednego ateistę. Słowa „Chrystus” i „wiara” padały jednak w telewizji tysiąckroć częściej, niż w innych okresach. Mimo tego, częściej padały słowa: „taniec”, „entuzjazm” i „kolorowo” – ale to akurat nie tylko wina mediów. Trzeba też zauważyć, że przez cały tydzień w polskich mediach nie mówiło się o niczym innym, jak tylko o modlących się ludziach. Miejmy nadzieję, że wyniknie z tego dobro. I że jednak to nie „wspólny taniec”, ale obiecana nam przez Jezusa Chrystusa perspektywa życia wiecznego będzie tym, czym Kościół będzie zachęcał ludzi do nawracania się i trwania w świętej wierze.

Ktokolwiek śledził Światowe Dni Młodzieży mógł być pod wrażeniem widoku 1,5 miliona ludzi adorujących Chrystusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. Daj Boże, by cześć dla Niego wśród katolików rosła – tak, by podczas następnych Światowych Dni Młodzieży, podczas adoracji klęczeli już jednak wszyscy pielgrzymi.

Krystian Kratiuk

Skip to content