Kryteria śmierci mózgowej – podobnie jak określenie kryteriów początku ciąży i definicji homoseksualizmu, który przestał być uznawany za chorobę – zapoczątkowały przełom w prawie, mentalności i działaniach społecznych. Umożliwiły powstawanie procedur medycznych, nastawionych bardziej na pobranie narządów niż ratowanie pacjenta.
W 1968 r. Komitet Harwardzki w dokumencie zwanym „Raportem Harwardzkim” określił nowe kryteria diagnozowania śmierci. Obok przyjętych dotychczas kryteriów: ustania pracy serca i oddechu (kryteriów krążeniowo-oddechowe) uznano za wystarczające: wystąpienie nieodwracalnej śpiączki połączonej z zanikiem odruchów z pnia mózgu i bezdechem.
– „Raport” wprowadził je na zasadzie dekretu. Nie zamieszczono w nim badań medycznych, na podstawie których podjęto decyzję, natomiast jasno nakreślono że „celem [komisji] jest zdefiniowanie nieodwracalnej śpiączki jako nowego kryterium śmierci” – wyjaśnia o dr n. med. Jacek Marią Norkowski OP, który doktoryzował się pod kierunkiem prof. Jana Talara z tematyki problemów etycznych związanych z leczeniem chorych w śpiączce i w stanie wegetatywnym. Dr Norkowski od ponad dziesięciu lat zajmuje się tym zagadnieniem. Jest autorem książek „Medycyna na krawędzi” oraz „Człowiek umiera tylko raz”, i który od ponad 10 lat studiuje światową literaturę na ten temat.
Dokumenty prawne
„Raport Harwardzki” stanowił rozwiązanie na zaistniałą rok wcześniej sytuację. Christiaan Barnard dokonał wówczas pierwszego przeszczepu serca. Operację przeprowadził w Afryce Południowej, ponieważ w Stanach Zjednoczonych – zgodnie z ówczesnym prawem – jako lekarz odpowiadałby za śmierć dawcy, i – jeśli to miałoby miejsce – również biorcy organów. „Raport Harwardzki” zapoczątkował prawne rozwiązania w tym wymiarze.
– Mimo że „Raport” jest rodzajem oceny moralnej a nie pracą naukową, sądy w Stanach Zjednoczonych a potem i w innych krajach wkrótce zaczęły powoływać się na niego przy rozstrzygnięciach. Powstały precedensy sądowe, na które powoływano się podczas kolejnych rozpraw, kryteria neurologiczne zaczęły być przyjmowane masowo jako prawnie obowiązujące również na zasadzie prawodawstwa w parlamentach stanowych, potem na innych kontynentach – wyjaśnia o. dr Norkowski.
W różnych środowiskach trwały dyskusje, pojawiały się wątpliwości. Miał je rozwiać na poziomie prawnym „Raport Prezydencki” (1981 r.).
– Stwierdzono w nim, że „nieodwracalne ustanie czynności całego mózgu” – jest rzeczywiście śmiercią i że po orzeczeniu komisji lekarskiej mamy w rzeczywistości do czynienia z – obrazowo przedstawianymi – zwłokami, których zgon jest maskowany sztuczną wentylacją. W większości krajów europejskich w tym w Polsce – określono za wystarczające jeszcze bardziej niepewne kryterium: aby stwierdzić czyjąś śmierć wystarczy uznać, że nieodwracalne ustanie czynności części mózgu: jego pnia – wyjaśnia specjalista.
A jeśli to nie śmierć
Część naukowców i lekarzy-praktyków w swoich publikacjach naukowych bije na alarm: że ryzyko błędnej diagnozy „nieodwracalności ustania funkcji mózgu” jest znaczne, nie mówiąc już o tym, że nie oznacza wcale rzeczywistej, biologicznej śmierci człowieka. Na alarm biją: dr Alan Shewmon – neurolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego i jeden z największych znawców tematu, dr Paul A. Byrne, uznany pediatra i neonatolog, były przewodniczący Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy i jeden z najważniejszych postaci na tym firmamencie, dr Coimbra wybitny neurolog z Federalnego Uniwersytetu w Sao Paulo, współpracujący z papieską akademią Pro Vita.
– Gdy w Japonii a potem innych krajach poddano chorych w ciężkiej śpiączce (nawet 3 w skali Glasgow w tym również tych którzy spełniali kryteria wstępne czyli wskazania do wysunięcia podejrzenia śmierci mózgowejdo śmierci mózgowej) intensywnemu leczeniu uzyskano 60% wyleczeń – mówi o. dr n. med. o. Jacek Norkowski. W Polsce brak jest jednak procedur ratowania chorych, u których dochodzi do rozwoju obrzęku mózgu, bo o tych chorych tu mowa, co jest poważnym zaniedbaniem. Nie przewiduje się rutynowego podawania hormonów tarczycy i innych leków ratujących życie takich chorych, ani też hipotermii terapeutycznej ani kraniotomii. Doświadczenie prof. Talara i doświadczenia wielu innych lekarzy wskazują, że jeśli obrzęk mózgu jest opanowany a chory jest krążeniowo stabilny, bardzo szybko można a nawet trzeba podjąć rehabilitację.
Dowody z sekcji
Dr P.A. Byrne, mówi wprost, że ustanie czynności mózgu (bez względu na to czy uznano go za odwracalne czy nie) nie musi być jednoznaczne ze zniszczeniem mózgu ani śmiercią osoby. W Stanach Zjednoczonych przeprowadzono badania sekcyjne dawców narządów na grupie ponad 200 pacjentów (NINCDS), które dały wynik następujący: 10 % nie miało widocznego uszkodzenia mózgu, 50% miało uszkodzenia w stopniu ograniczonym, 40% – uszkodzenia znaczne.
– Kolejnym dowodem na nieprawdziwość postawienia znaku równości pomiędzy śmiercią osoby a „ustaniem” czynności mózgu są kobiety w ciąży, spełniające kryteria wstępne śmierci mózgowej, których organizm jest w stanie przez kilka miesięcy dostarczać potrzebnych substancji odżywczych do rozwoju dziecka i u których – mimo „śmierci” dochodzi do procesów laktacyjnych – wyjaśnia dr. Norkowski. Wielu specjalistów zwraca uwagę na to, że kryteria i sposób diagnozowania śmierci mózgowej – „okazują się niewystarczające do wydania z należytą pewnością opinii, że chodzi tu o śmierć”. Tym bardziej, że specjaliści, którzy opracowywali kryteria diagnostyczne do orzekania śmierci mózgowej, wyliczają szereg wyjątków, w których nie można wydać takiego orzeczenia. A to oznacza, że nie dają wystarczającej pewności do orzekania w tak istotnej sprawie.
Potrzeba zmienić prawo
– Procedura medyczna w państwach europejskich i Stanach w większości wypadków jest nastawiona na promowanie przeszczepów a nie ratowanie życia – podsumowuje dr Norkowski. – To że pacjenta uznaje się za zmarłego w momencie, gdy taką diagnozę wydaje komisja, pociąga za sobą konkretne skutki prawne: od tej pory przestaje mu przysługiwać prawo należne osobie, w tym prawo do leczenia, a zaczyna być traktowany jak zwłoki.
– Potrzeba jest coraz większej informacji, medycznej, społecznej, prawnej, ministerialnej debaty – by podejmować decyzje na podstawie rzeczywistej wiedzy, a nie wiedzy życzeniowej. Po to, żeby nie zabijać ludzi, którzy są żywi i z których znaczna część może powrócić do aktywnego życia – mówi o. Norkowski.
Dorota Niedźwiecka