Aktualizacja strony została wstrzymana

Czy zostanie kamień na kamieniu? – Stanisław Michalkiewicz

Świąteczna nirwana, w jakiej co roku pogrąża się nasz nieszczęśliwy kraj, wyciszyła jazgot podnoszony przez „obrońców demokracji”, którym basują i wtórują miłośnicy demokracji, od jakich aż się roi w niemieckiej prasie, nie mówiąc już o środowisku polityków, no i oczywiście – w wiadomej diasporze, bo któż bardziej ukochał demokrację, niż starsi i mądrzejsi? Tak w każdym razie wydaje się teraz, ale to w każdej chwili może się zmienić. Niemcy bowiem, to naród znany z poczucia dyscypliny i jeśli dzisiaj, dajmy na to, jest rozkaz, by kochać demokrację a Żydów nosić na rękach, to nikomu nie pozwolą wyprzedzić się w gorliwości. Ale gdyby pewnego dnia padł odmienny rozkaz, to nie wątpię, że i wtedy nie pozwoliliby się nikomu wyprzedzić. Wszystko zatem zależy od mądrości etapu, wyznaczanej przypływami i odpływami demokracji. Teraz jest rozkaz, że ma być demokracja, więc będzie, żeby tam nie wiem co, nawet gdyby trzeba było narzucać ją europejskim narodom „siłom i godnościom osobistom”, no bo jakże inaczej? Skoro postanowiono, że narody maja żyć w demokracji, to albo będą w demokracji żyły, albo nie będą żyły – no bo czy jest jakaś inna alternatywa? Innej alternatywy nie ma, podobnie jak na Kubie nie ma alternatywy wobec socjalizmu. „Socialismo o muerte” – głosi tamtejszy slogan i jeśli tylko słowo „socialismo” zastąpimy słowem „demokracja”, to od razu widać, ile podobieństw występuje między demokracją i socjalizmem. Nic zatem dziwnego, że bojownicy o socjalizm tak łatwo przeszli na służbę demokracji, za każdym razem zresztą zlizując konfitury, bo i socjalizm i demokracja mają swoje konfitury.

Weźmy takiego pana Włodzimierza Cimoszewicza – z porządnej, ubeckiej rodziny, dla socjalizmu zasłużonej, jak mało która – no a teraz, gdy etap się zmienił i jest rozkaz, by ćwierkać z innego klucza, ćwierka demokratycznie niczym nakręcany słowik i nawet podsuwa zbawienne pomysły – żeby na przykład zastrajkowali sędziowie. Najwyraźniej uważa, iż strajk sędziów wywołałby w narodzie taki popłoch, wzbudziłby taką żałość za utracona demokracją, że na Aleję Szucha w Warszawie (Szuch wiadomo – patron Gestapo), wyruszyłyby pielgrzymki ekspiacyjne, żeby tylko niezawisłe sądy strajk przerwały. Ciekawe dlaczego Włodzimierz Cimoszewicz tak wysoko ocenia niezawisłe sądy, podczas gdy Aleksander Kwaśniewski, też zasłużony w walce o socjalizm i demokrację, akurat niezawisłe sądy ceni znacznie niżej; wprawdzie nie tak nisko, jak niezależną prokuraturę, którą w podsłuchanej rozmowie umieścił wśród trzech najbardziej zdemoralizowanych instytucji III RP, obok tajnych służb, czyli bezpieki i TVP, co w końcu na jedno wychodzi. Ta różnica, to może stąd, że Aleksander Kwaśniewski podsłuchaną rozmowę prowadził na innym etapie, kiedy nie padł jeszcze rozkaz, by demokracji bronić jak socjalizmu, a źrenicą demokracji okazał się Trybunał Konstytucyjny i w ogóle – niezawisłe sądy – bo na obecnym etapie również Aleksander Kwaśniewski bije na alarm, że wokół Trybunału Konstytucyjnego dzieje się po prostu gewałt – a ta ocena współbrzmi z recenzją, jaką wystawia naszemu nieszczęśliwemu krajowi diaspora żydowska, dodają od siebie jeszcze zwyczajowe: aj waj!

Skoro jednak tak, to musimy pamiętać, że – jak mówi poeta – „gewałt niech się gewałtem odciska”, a w sytuacji, gdy i Niemcy i Żydzi już nie mogą spokojnie patrzeć na tę sodomię i gomorię w Polsce, to tylko patrzeć, jak po 19 stycznia, kiedy to Parlament Europejski podejmie próbę ostatecznego rozwiązania die polnische Frage, zdrowe siły w Unii Europejskiej uruchomią mechanizmy zapisane w traktacie lizbońskim w postaci tzw. „klauzuli solidarności”, przewidującej możliwość zewnętrznej interwencji, również wojskowej, dla przeciwdziałania zagrożeniom demokracji. Wyobrażam to sobie w sposób następujący, że siły zbrojne naszych sojuszników stworzą zewnętrzną osłonę w postaci demonstracji przemocy, powierzając brudną robotę naszej niezwyciężonej armii, która swoim zwyczajem stanie oczywiście po stronie naszych okupantów. Stosowną suwerenną decyzję podejmie oczywiście RAZWIEDUPR, przechodząc do porządku nad konstytucyjnymi podległościami. Te podległości są zresztą przedstawione dość niejasno, a poza tym – jeśli zagrożenie dla demokracji płynie od konstytucyjnego zwierzchnika Sił Zbrojnych, to nie ma co wiele gadać, tylko krzyknąć: „na moją komendę!” i już.

Już od 13 grudnia 1981 roku wiemy przecież, że nic tak nie robi dobrze demokracji, jak czołgi na ulicach i ścieżki zdrowia na komendach. „Za strach, za smak upokorzenia zapłaci czelna mu hołota i będzie odtąd gnić w więzieniach, aż z niej zostanie kupa błota” – to znaczy – nawóz historii, na którym, podobnie jak na etapach poprzednich, będzie mogło rozkwitać 100 demokratycznych kwiatuszków w rodzaju Włodzimierza Cimoszewicza, Aleksandra Kwaśniewskiego, Adama Michnika i kolejnych pokoleń ubeckich dynastii, które nie po to pracowicie przygotowały transformację ustrojową, nie po to wypromowały tyle legendarnych postaci, nie po to sformowały legion autorytetów moralnych, żeby władzę raz zdobytą teraz oddawać. Zatem demokracja w naszym nieszczęśliwym kraju zapanuje nawet gdyby miał tu nie zostać kamień na kamieniu, nie tylko ze względu na tubylcze ubeckie dynastie, ale również, a może nawet przede wszystkim – na geopolityczne interesy Niemiec, które nie mogą sobie pozwolić na żadną samowolkę w Polsce, bo wtedy zaczęłaby im się pruć cała Europa Środkowa, co w rezultacie zagroziłoby spokojnej systematycznej realizacji projektu „Mitteleuropa” z roku 1915. Czyż nie po to w drugiej połowie lat 80-tych przyjęto na służbę w BND ubeków poszukujących polisy ubezpieczeniowej u naszych przyszłych sojuszników?

Wszystko wskazuje też na to, że Nasz Najważniejszy Sojusznik nie kiwnie w tej sprawie palcem – boć i on zapatrzony jest w demokrację, niczym sroka w gnat. Wystarczającym tego świadectwem jest Ukraina, gdzie demokracja już zwyciężyła, to znaczy – gdzie sukinsynów jakichś takich nie naszych zastąpiono sukinsynami naszymi, w związku z czym musimy teraz składać się na ich utrzymanie, żeby mieli sobie z czego kraść. Po staremu zatem Polska za podjecie się po raz kolejny niebezpiecznej roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią, będzie musiała jeszcze dopłacić do interesu co najmniej 4 miliardy złotych kredytu na wieczne nieoddanie. A przecież nie jest to ostatnie słowo, bo w kolejce z nogi na nogę przestępują już Żydzi, czekając na 65 miliardów dolarów i stając w awangardzie walki o demokrację. Do pierwszego szeregu bojowników jednym susem wskoczyła Jabłoneczka, podczas gdy książę-małżonek, bezpiecznie schroniony za oceanem sufluje tuzom tamtejszej żurnalistyki, jak maja nawijać w gazetach, żeby było gites-tenteges.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    1 stycznia 2016

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3550

Skip to content