Aktualizacja strony została wstrzymana

Kościół wobec transplantacji – Jacek Maria Norkowski OP

Kościół katolicki – jako depozytariusz objawionej przez Jezusa Chrystusa drogi, prawdy i życia – nie może pozostawać z boku tak ważnej debaty, jaka w naszych czasach toczy się w kwestii redefinicji kryteriów śmierci istoty ludzkiej.

Już w roku 1957 podczas międzynarodowego kongresu anestezjologów papież Pius XII zabrał głos na temat chorych w śpiączce korzystających z respiratora. Ojciec Święty stwierdził wówczas, że nie leży w kompetencjach Kościoła określanie, w którym momencie dochodzi do śmierci człowieka; dodał jednak, iż rozważania natury ogólnej pozwalają nam żywić przekonanie, że życie ludzkie trwa tak długo, jak długo trwają funkcje życiowe, nawet jeśli dzieje się to z pomocą sztucznych środków.

Pius XII podkreślił również, że jeśli nie udzielono jeszcze ostatniego namaszczenia, należy się starać podtrzymać oddychanie aż do momentu jego udzielenia. Natomiast co do ważności ostatniego namaszczenia w momencie ustania krążenia lub nawet później, jest rzeczą niemożliwą odpowiedzieć: tak lub nie.

Tok rozumowania papieża pokazuje, iż uważa on pacjenta za żyjącego, dopóki bije jego serce, i zaleca udzielanie sakramentu chorych (jak go dzisiaj nazywamy) niezależnie od stanu świadomości chorego. Jest to odpowiedź zgodna w wielowiekową praktyką Kościoła katolickiego.

Nowa definicja śmierci

Opublikowany w roku 1968 Raport Harwardzki redefiniujący kryteria śmierci przywołuje opinię Piusa XII, jednak w taki sposób, że można odnieść wrażenie, iż papież popiera postulowaną w dokumencie nową definicję śmierci człowieka. W rzeczywistości jest to manipulacja. Papież nigdzie nie napisał, że za moment śmierci człowieka można uznać ten moment, w którym dochodzi do nieodwracalnego uszkodzenia mózgu. Wręcz przeciwnie: Pius XII za kryterium życia człowieka wyraźnie uznawał życie jego organizmu jako zintegrowanej całości – po prostu, życie ludzkiego ciała jako fakt biologiczny.

Wobec wątpliwości co do rzeczywistej śmierci dawców, których diagnozowano jako zmarłych na podstawie kryteriów harwardzkich (śpiączka, bezdech, arefleksja w obrębie głowy) obowiązujących stopniowo w różnych wariantach najpierw w poszczególnych stanach amerykańskich, a potem w innych krajach, powołano w USA specjalną komisję prezydencką do zbadania problemu. Komisja ta opublikowała w roku 1981 raport zawierający uzasadnienie „śmierci mózgowej” jako rzeczywistej śmierci człowieka, z argumentacją, iż „śmierć mózgowa” to stan rzeczywistej, biologicznej śmierci człowieka, który jest jednak maskowany poprzez stosowanie aparatury podtrzymującej życie. Ustanie czynności życiowych mózgu uznano za ekwiwalent śmierci, co z kolei pozwoliło na stwierdzenie śmierci organizmu jako zintegrowanej całości, ponieważ to właśnie mózg jest centralnym koordynatorem wszelkich czynności w ciele każdego wyższego organizmu, w tym również człowieka, tak więc trwałe wyłączenie mózgu oznacza śmierć biologiczną organizmu.

Uzasadnienie to zrobiło zawrotną karierę w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, stając się standardem w dyskusjach lekarzy, bioetyków i teologów (również katolickich) na temat neurologicznych kryteriów śmierci, to jest na temat problemu „śmierci mózgowej” (ang. brain death) oraz „śmierci pnia mózgu” lub też „śmierci pniowej” (ang. brainstem death).

Warto dodać, iż podczas gdy pierwsza nazwa jest związana z definicją obowiązującą pierwotnie w większości stanów USA i ma oznaczać nieodwracalne ustanie wszelkich czynności całego mózgu, w tym również pnia mózgu, druga oznacza śmierć rozumianą jako całkowite i nieodwracalne ustanie czynności pnia mózgu. Uzasadnieniem dla drugiej opcji było to, iż w pniu mózgu mieszczą się ośrodki regulujące homeostazę organizmu, a więc ustanie jego czynności jest istotne dla spowodowania jego śmierci. Ponadto uznano, że skoro bez czynności pnia mózgu nie może być generowana świadomość człowieka, wystarczy więc badać tylko tę część mózgu, a nie jego całość. Taką definicję śmierci w oparciu o kryteria neurologiczne przyjęto najpierw w Wielkiej Brytanii, a potem w większości krajów Europy, w tym również w Polsce.

 

Zgodnie z antropologią Akwinaty

Równocześnie jednak w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zaczęła narastać krytyka neurologicznych kryteriów śmierci człowieka. Kryteria brytyjskie mocno krytykowano w USA jako co najwyżej prognostyczne, a nie diagnostyczne, a ponadto pozwalające na pominięcie badań czynności kory mózgu, a więc na zaistnienie świadomych zwłok. Ponadto w samej Wielkiej Brytanii uznano w roku 1995, że ustanie czynności pnia mózgu nie musi oznaczać śmierci człowieka, a tylko zespół przedśmiertny, który można jednak przyjąć na ekwiwalent śmierci.

Wielką rolę w dyskusji na temat statusu osób w stanie „śmierci mózgowej” lub „śmierci pniowej” odegrał doktor Alan Shewmon, który na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat opublikował na ten temat długą serię artykułów. Ów niekwestionowany autorytet w dziedzinie neurologii jest zwolennikiem antropologii filozoficznej świętego Tomasza z Akwinu uznanej za prawdziwą przez Kościół katolicki na Soborze w Vienne, który uznał, że teza, iż dusza ludzka jest formą substancjalną tworzącą wraz z ciałem ludzką naturę, stanowi dogmat wiary katolickiej.

Shewmon dowodził w swych publikacjach, że ciała pacjentów uznanych za zmarłych na podstawie neurologicznych kryteriów śmierci są żywe, czego najtrudniejszym do obalenia dowodem jest fakt wydawania na świat zdrowych dzieci przez kobiety z diagnozą „śmierci mózgowej” lub „śmierci pnia mózgu” oraz zanotowane przypadki dzieci, które znajdując się w tym stanie rosły (a jedno z nich przeszło przez okres pokwitania).

Amerykańska rada prezydencka zajmująca się zagadnieniem uznała w roku 2008 ważność tej argumentacji i stwierdziła, że w niektórych przypadkach możemy mówić o istnieniu organizmu jako zintegrowanej całości u chorych z diagnozą „śmierci mózgowej”. Uznała ona ponadto, że określenie: śmierć mózgowa jest niesłuszne i powinno zostać zastąpione określeniem: całkowita dysfunkcja mózgu (ang. total brain failure).

Argumentacja doktora Shewmona była w dużej mierze skierowana do bioetyków i teologów katolickich, jako tych, którzy musieli poważnie potraktować argument, że „śmierć mózgowa” nie oznacza śmierci biologicznej pacjenta, ponieważ żywe ludzkie ciało jednoznacznie wskazuje na obecność w nim duszy jako jedynego czynnika (formy substancjalnej), który to ciało ożywia. To zaś oznacza, że skoro ciała dawców są żywe, są oni żywymi istotami ludzkimi, chociaż diagnoza „śmierci mózgowej” w świetle prawa cywilnego pozbawia ich wszelkich praw należnych żywym ludziom.

Komu służy ta debata?

Odpowiedź ze strony niektórych wpływowych bioetyków katolickich, takich jak Patrick Lee i Germain Grisez, była dość zaskakująca. Stwierdzili oni, iż rzeczywiście ciało osoby uznanej za zmarłą z powodu głębokiej śpiączki połączonej z bezdechem i arefleksją w obrębie głowy jest dużą, całą istotą (ang. large entire entity), ale – ściśle biorąc – ta całość nie jest ludzkim organizmem. Lee i Grisez stwierdzili również, że to co pozostaje żywe po całkowitej śmierci mózgu, nie jest ani tym osobnikiem, którego mózg umarł, ani pełnym członkiem gatunku ludzkiego. Podobnie uważa doktor Nicholas Tonti-Filippini, który twierdzi, że integracja dająca się zaobserwować u chorych z diagnozą „śmierci mózgowej” lub „śmierci pnia mózgu” jest tylko częściowa, gdyż przekaz informacji jedynie pomiędzy jedną a drugą częścią ciała nie wystarczy, aby dowieść, że dusza nie oddzieliła się od ciała. Jako argument teolodzy ci podają fakt, iż mózg jest konieczny do integrowania ciała i bez tego części ciała przestają być zintegrowaną całością.

Shewmon odpowiedział na tę krytykę wyjaśnieniem, iż integracja konstytutywna na poziomie minimalnym, konieczna dla istnienia organizmu obdarzonego duszą rozumną jest całkowicie niezależna od pośrednictwa mózgu. Czynności mózgu, jakkolwiek bardzo ważne dla funkcjonowania organizmu, sprowadzają się do integrowania organizmu w celu podtrzymania jego zdrowia oraz ułatwienia mu przeżycia w środowisku jego bytowania. Notabene, twierdzenie to jest całkowicie zgodne ze stanowiskiem świętego Tomasza z Akwinu, który twierdzi, że dusza łączy się z ciałem bez jakiegokolwiek czynnika pośredniczącego, ponieważ jest formą substancjalną, a nie tylko motorem ciała. Dlatego jest ona cała w całym ciele, a nie tylko w mózgu, i odpowiada za wszystkie czynności (intelektualne, zmysłowe i wegetatywne) we wszystkich częściach ciała.

 Warto rozważyć w tym miejscu jeszcze jeden argument. Cicero Galli Coimbra, który podobnie jak Shewmon jest neurologiem, twierdzi, że u pacjentów w śpiączce połączonej z bezdechem dochodzi do uogólnionego półcienia niedokrwiennego (GIP – ang. global ischemic penumbra) spowodowanego występowaniem obrzęku mózgu, który powoduje narastanie ciśnienia śródczaszkowego i zmniejszanie się przepływu krwi przez mózg. Stan ten jest odwracalny, przynajmniej przez pierwsze dwie doby, pod warunkiem zastosowania odpowiedniego leczenia, a szczególnie kontroli temperatury mózgu, w razie potrzeby zaś – hipotermii terapeutycznej (schłodzenia temperatury ciała pacjenta do 33 stopni Celsjusza) oraz kontrolowania poziomu hormonów przysadki i substytucji hormonów koniecznych do przeżycia pacjenta. U 60 procent chorych spełniających wstępne kryteria „śmierci mózgowej” nie występuje znaczne trwałe uszkodzenia mózgu i dlatego około 60-70 procent tych chorych da się całkowicie wyleczyć i przywrócić do normalnego, aktywnego życia.

Dowodem prawdziwości hipotezy Coimbry są zanotowane przeżycia chorych ze stwierdzoną „śmiercią mózgu” lub „śmiercią pnia mózgu”. Coimbra postuluje więc zmianę postępowania wobec chorych w śpiączce w celu umożliwienia leczenia tych, którzy mogą powrócić do zdrowia pomimo spełniania wstępnych kryteriów „śmierci mózgu” lub „śmierci pnia mózgu”.

Wedle nauczania papieży

Wróćmy jednak do nauczania papieży. Święty Jan Paweł II daje cenną wskazówkę w kwestii oceny stanu ludzi pozbawionych normalnego kontaktu, a być może świadomości: Człowiek, nawet ciężko chory lub niezdolny do wykonywania bardziej złożonych czynności, jest i zawsze pozostanie człowiekiem, nigdy zaś nie stanie się „rośliną” czy „zwierzęciem”. Także i nasi bracia, którzy znajdują się w klinicznym stanie „wegetatywnym” w pełni zachowują swą ludzką godność. Nadal spoczywa na nich miłujące spojrzenie Boga, który postrzega ich jako swoje dzieci potrzebujące szczególnej opieki.

Stan wegetatywny to, oczywiście, co innego niż „śmierć mózgowa” – chorzy w tym stanie samodzielnie oddychają i dlatego nie uznano ich za potencjalnych dawców narządów. Jednak sytuację chorych w śpiączce połączonej z bezdechem oraz chorych w stanie wegetatywnym łączy fakt, iż w obu przypadkach (aczkolwiek niesłusznie) uważano, że następuje u nich całkowita i nieodwracalna utrata świadomości. Święty Jan Paweł II podkreśla jednak, że nawet w przypadku rzeczywistej utraty świadomości człowiek pozostaje człowiekiem, dopóki żyje jego ciało, i nie degraduje się do poziomu istoty niższego rzędu.

Benedykt XVI zalecił kontynuację debaty na temat neurologicznych kryteriów śmierci, podkreślając, że konieczne do życia narządy mogą być pobierane jedynie ex cadavere. Papież ten nigdy nie orzekł, że „śmierć mózgowa” jest śmiercią człowieka. Dlatego Joseph L. Verheijde i Michael Potts, powołując się na stanowisko Benedykta XVI w tej sprawie, stwierdzili, że pobieranie narządów od dawców z bijącym sercem i zaburzeniami świadomości jest de facto ukrytą praktyką aktywnej eutanazji i śmierci z asystą lekarza, które to praktyki, zarówno w formie jawnej, jak i ukrytej, Kościół katolicki odrzuca.

Nie wolno też zapominać, że wobec braku obowiązku znieczulania dawców w momencie pobierania od nich narządów odczuwają oni ból. Umieranie w takich warunkach przeczy wszelkim zasadom chrześcijańskiego podchodzenia do problemu śmierci i może rzutować na osiągnięcie zbawienia wiecznego. Śmierć jest momentem na tyle trudnym z samej swej natury, że każdemu umierającemu należy się duchowe i fizyczne wsparcie. Udzielanie takiego wsparcia należy do najstarszych tradycji Kościoła katolickiego, natomiast pobieranie narządów od chorych uznanych za zmarłych na podstawie kryteriów neurologicznych jest jej zaprzeczeniem. Wydaje się więc rzeczą konieczną, aby wszyscy wierzący i Kościół katolicki jako całość uznali powagę wyżej wymienionych argumentów na rzecz odrzucenia neurologicznych kryteriów śmierci.

O. Jacek Maria Norkowski OP
doktor nauk medycznych, bioetyk, filozof, autor m.in. książek Medycyna na krawędzi oraz Człowiek umiera tylko raz.

Tekst ukazał sie w 45. numerze magazynu „Polonia Christiana”

Powyższy tekst jest tylko FRAGMENTEM artykułu opublikowanego w magazynie „Polonia Christiana”.
zamów e-wydanie   zamów wydanie papierowe
 

Za: PoloniaChristiana - pch24.pl | http://www.pch24.pl/kosciol-wobec-transplantacji,36815,pch.html

Skip to content