Aktualizacja strony została wstrzymana

„Kłamstwo wałęsowskie” nowym prawem?

Tzw. „kłamstwu oświęcimskiemu” wyrasta nowy poważny konkurent. Kto wie, czy na naszych oczach nie rodzi się nowa kategoria, póki co stanowiąca rodzaj szczególnego obyczaju, ale może za jakiś czas znajdzie on odzwierciedlenie w prawodawstwie – „kłamstwo wałęsowskie”. Niektórzy piszą o „religii holokaustu”. U nas tworzy się „religia wałęsizmu”.

Ośrodkiem kultywowania obyczaju „kłamstwa wałęsowskiego” jest w chwili obecnej sam jego bohater, czyli Lech Wałęsa, środowisko „Gazety Wyborczej”, której tenże Wałęsa odebrał kiedyś znaczek „Solidarności”, oraz stado tańczących wokół „bohatera” i „GW” tzw. autorytetów moralnych, pełniących niejednokrotnie rolę tzw. pożytecznych idiotów…

Podstawowy dogmat nowego obyczaju brzmi: „Wałęsa to bohater, który sam obalił komunizm”. Co prawda wierni klakierzy „bohatera” mogliby się poczuć urażeni, bo przecież i oni „obalali komunizm”, ale cóż – „nie czas żałować róż, gdy płonie las”. Jakoś muszą więc przełknąć tę degradację do roli czyścibutów „bohatera”…

Drugi dogmat nowego obyczaju: „Wałęsa przeskoczył do stoczni przez płot”. Nieważne, że sam nasz „bohater” nie pamięta, w którym miejscu skakał i przez który płot, i w ogóle czy skakał czy też prześlizgnął się przez dziurę w ogrodzeniu… niemniej dogmat wiary jest. I kto by z tym polemizował, los jego może być marny.

Kolejny dogmat, bardzo ważny: „Wałęsa nigdy nie był tajnym współpracownikiem SB”. Za podważanie tego dogmatu już dziś można mieć poważne kłopoty z wymiarem sprawiedliwości i można sobie poważnie narobić w papiery. I nie są to przelewki… Sławomir Cenckiewicz przestał pracować w IPN-ie po nagonce na jego osobę. Osobiście uważam, że wyjdzie mu to na dobre, jako zdolnemu i bardzo płodnemu historykowi, co rusz wydającemu jakąś książkę, jednak „dla dobra” Instytutu wolał z niego odejść, aniżeli narażać go na niekończące się ataki wyznawców „religii wałęsizmu”. Teraz z kolei pan Zyzak… Najprawdopodobniej straci pracę, bo stał się „kłamcą wałęsowskim”. Kto wie, czy prezes IPN-u, Kurtyka wkrótce nie podzieli losu swoich pracowników. Jeden z czołowych klakierów naszego „bohatera”, Stefan Niesiołowski już się bierze za jego zwolnienie. Podobnie zresztą jak profesora Andrzeja Nowaka, który śmiał być promotorem pracy magisterskiej „rewizjonisty wałęsizmu”, Pawła Zyzaka. Właśnie wyznawcy „religii wałęsizmu” wysłali na UJ kontrolę, która ma zbadać niewybaczalny występek prof. Nowaka. Kto wie, czy zatem i jego los nie jest już przesądzony…

„Kłamstwo wałęsowskie” nie jest jeszcze wpisane do kodeksu karnego jako przestępstwo, a już lecą głowy… Co będzie jak „autorytety moralne” wpiszą je tam? Oj, marny los „rewizjonistów wałęsizmu”. „Rewizjoniści holokaustu” już trafiają za kratki. Czy ktoś pamięta jeszcze naszego lokalnego „rewizjonistę”, p. Dariusza Ratajczaka? Chciał „zrewidować holokaust” wydając niewielką książeczkę, której poza jakimś „gumowym uchem” z „Gazety Wyborczej” nikt by nie zauważył, i został zniszczony, jako człowiek, i jako naukowiec, przez wyznawców „religii holokaustu”, mających gęby pełne sloganów o wolności słowa. Nasi rodzimi wyznawcy „religii wałęsizmu”, często ci sami co zaszczuli Ratajczaka, też nie nadążają z wycieraniem swoich pyszczków z wolnościowosłownej papki, ale jak trzeba będzie – wsadzać będą do paki! Wolność słowa i badań – jak najbardziej, owszem, ale od Wałęsy wara!

Na naszych oczach rodzi się nowa religia – „religia wałęsizmu”. To ważny moment w historii naszego narodu. Znów czas budować więzienia…

Paweł Sztąberek

Za: www.prokapitalizm.pl

Skip to content