Aktualizacja strony została wstrzymana

Gauck, czyli droga niemiecka

Największym wrogiem Lecha Wałęsy jest Lech Wałęsy. Przekonałym się o tym wczoraj widząc go po raz kolejny na ekranie. Pomimo wpiętego w klapę wizerunku Matki Boskiej zachowywał się on agresywnie i po prostacku. Na dodatek bredził od rzeczy, domagając sie miedzy innymi cenzury. Jako jego były fan piszę o tym ze smutkiem.

Wrogami byłego przywódcy strajków sierpniowych są też jego obecni pseudo-przyjaciele. Ci sami, którzy po 1990 r., działając w Unii Demokratycznej vel Unii Wolności czy w Kongresie Liberalno-Demokratyczny, opluwali go i wyśmiewali. Ci przefarbowani na PO manipulują nim ile się tylko da.

W kontekście kolejnych wybryków Lecha Wałęsy, jak i pogróżek Donalda Tuska pod adresem IPN, pragnę przypomnieć, że gdyby polskie elity polityczne – w tym też i obecny premier – tak bardzo nie uwierzyły w „grubą kreskę”, to dzisiaj mielibyśmy lustrację za sobą. Tak jak w Niemczech. W tym kontekscie wypowiedziałem do „Rzeczpospolitej”.

Jeżeli dzisiaj jestem czyimś fanem, to tylko niemieckiego pastora ewangelickiego Joachima Gaucka.

 


 

Donald Tusk grozi IPN

Rzeczpospolita, Cezary Gmyz 31-03-2009

Premier sugeruje odebranie funduszy IPN jako karę za wydanie książki, która powstała poza instytutem.

Ja osobiście i moi partnerzy w polityce wspieramy Lecha Wałęsę wtedy, kiedy jest dotkliwie, w sposób bardzo niesprawiedliwy oskarżany – ogłosił wczoraj premier Donald Tusk na konferencji w Olecku poświęconej reformie służby zdrowia

– Nie dziwię się, że dziś w Polsce narastają coraz większe emocje wokół IPN – tak premier Donald Tusk skomentował książkę Pawła Zyzaka „Lech Wałęsa. Idea i historia”. – Ci, którzy nadużywają cierpliwości Polaków i pieniędzy publicznych, sami stanowią dla tej instytucji największe zagrożenie.

Premier apelował do pracowników IPN, „by nie nadużywali środków publicznych, bo nie będą mogli ich w przyszłości używać – jeśli tak to będzie dalej wyglądało”. Podkreślił, że instytut ma szansę przetrwać tylko, jeśli będzie ideologicznie i politycznie neutralny.

Ale książka Zyzaka, w której młody historyk napisał m.in., że były przywódca „S” był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko, ukazała się nie nakładem IPN, lecz wydawnictwa Arcana. Opiera się na jego obronionej w 2008 r. pracy magisterskiej, której promotorem na UJ był prof. Andrzej Nowak, naczelny związanego z wydawnictwem pisma „Arcana”.

Treść książki skłoniła Lecha Wałęsę do oświadczenia, że częściowo wycofa się z życia publicznego. Ogłosił w swoim blogu, że rezygnuje z uczestnictwa we wszelkich rocznicowych uroczystościach. „Nie żartuję” – pisze Wałęsa i grozi, że jeśli ataki pod jego adresem będą się powtarzać, a „struktury demokratycznego państwa” nie będą szanować prawa i wyroków sądów, zwróci wszystkie przyznane mu nagrody i zaszczyty.

– IPN to dla wielu polityków chłopiec do bicia. To, co się dziś dzieje, pokazuje, że błąd popełniono na początku lat 90., nie idąc drogą niemiecką. Niemcy utworzyli wtedy urząd, na czele z pastorem Gauckiem, i uporali się z przeszłością – mówi „Rz” ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Ograniczenia dla publikacji takich jak Zyzaka zapowiada Stanisław Źelichowski z PSL. – Trzeba się zastanowić, jak zmienić prawo, by nie pozwolić na tego typu harce, by wszystko było oparte na rzetelnych analizach – mówi.

Dalej w krytyce IPN idzie wiceszef Klubu PO Waldy Dzikowski. Zasugerował, że instytut powinien odpowiadać na polityczne oczekiwania. A Bronisław Komorowski w programie TVP „Tomasz Lis na żywo” stwierdził, że trzeba doprowadzić do zmiany składu Kolegium IPN, by nie było tam ludzi zaangażowanych przeciw Wałęsie. I dodał, że ktoś już go pytał, co zrobić, by w Sejmie przeprowadzić inicjatywę obywatelską mającą na celu rozwiązanie IPN.

Do krytyki instytutu dołączyli posłowie Lewicy. Wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński powiedział wręcz, że należy go jak najszybciej zlikwidować.

IPN broni PiS. – Wałęsa w ostatnich latach został przyzwyczajony, że nawet jeśli sam mówił rzeczy przekraczające granice krytyki politycznej, było mu to wybaczane. Uznano bowiem, że „Lech Wałęsa wielkim Polakiem jest” – mówi poseł Joachim Brudziński. Wypowiedź Tuska o IPN uznał za haniebną. A poseł Zbigniew Girzyński zapowiedział interpelację w jej sprawie.

– Atak premiera na instytut jest niedopuszczalny. Chcę w tej sprawie złożyć interpelację. Publikacja Zyzaka powstała jako praca magisterska na UJ. Pytam się zatem, czy premier ma zamiar wdrożyć plan monitorowania prac magisterskich, by nie pisano na tematy niewygodne dla jego środowiska – mówi „Rz” Girzyński.

Zapomniane słowa premiera

– Z całą pewnością nie jest grzechem czy winą historyków, a także instytucji powołanych do badania przeszłości, wydawanie książek, nawet jeśli są kontrowersyjne. Nie zmienię tej opinii – mówił 23 czerwca 2008 r. w programie Tomasza Lisa Donald Tusk po ukazaniu się książki Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka „SB a Lech Wałęsa”. I dodał, że „nie kwestionowałby prawa ludzi do własnego widzenia historii”. A o współpracy Wałęsy z SB wypowiadał się wstrzemięźliwie. – Lech Wałęsa nigdy nie ukrywał, że po wydarzeniach grudniowych był przesłuchiwany, podpisywał dokumenty i rozmawiał z SB – powiedział 22 czerwca 2008 r. w programie „Kawa na ławę” w TVN. – Nigdy nie pozwoliłbym na to, żeby ktoś wydał zakaz publikowania czy badania, nawet niewygodnego dla władzy czy autorytetów – zaznaczył.

 


 

Wielcy ludzie muszą więcej znosić

Lech Wałęsa w dramatycznym tonie grozi nam wyprowadzką z Polski z powodu ukazania się książki Pawła Zyzaka. Słynny gdańszczanin straszy też, że odda Nagrodę Nobla

Były prezydent najwyraźniej zapomniał, że w każdym demokratycznym kraju powstają biografie znanych polityków. Czasem są to książki dobre, czasem złe, niekiedy mądre, a niekiedy niemądre, raz lizusowskie, innym razem niechętne opisywanej osobie. Jednak im większą rolę odgrywał polityk w życiu publicznym, tym bardziej oczekiwać można od niego wyważonej reakcji na książkę na jego temat. Po prostu – wielcy ludzie muszą znosić zainteresowanie swoim życiem jako cenę sławy i kariery.

Książka Pawła Zyzaka była na łamach „Rzeczpospolitej” oceniana już parokrotnie. Jedni autorzy recenzji traktowali ją bardzo surowo, wytykając poważne mankamenty, inni zauważali, że obok wad ma także pewne zalety.

Zarówno owe wady, jak i zalety powinny być zaliczone na konto autora oraz prywatnego wydawcy tej książki. Trudno zrozumieć, dlaczego miałyby – jak chcą niektórzy – obciążać IPN, w którym Paweł Zyzak jest zatrudniony jako archiwista. Nie sposób pozbyć się wrażenia, że to tylko okazja, aby kolejny raz zaatakować tę instytucję.

Donald Tusk powiedział: – Chcę zaapelować do pracowników IPN i historyków, aby nie nadużywali środków publicznych, bo nie będą mogli ich w przyszłości używać.

Rodzi się kilka pytań. Po pierwsze: czy premier nie wie, że książka Zyzaka powstała i została wydana poza IPN? Czyżby współpracownicy Tuska wprowadzili go w błąd?

Po drugie: jak odczytać słowa premiera? O jakie środki publiczne chodzi? Czy szef rządu posuwa się do szantażu, grożąc Instytutowi Pamięci Narodowej obcięciem budżetu? Czy sugeruje, że instytut powinien zwolnić Pawła Zyzaka?

Takie podejrzenia mogą przychodzić do głowy, gdy pamięta się niedawne ataki polityków na historyków Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Podobnie wyraźny sprzeciw musi wywołać zachowanie posła Platformy Janusza Palikota, który nazwał IPN instytucją antypolską. To skandaliczna wypowiedź. W podobny sposób w latach stanu wojennego nazywano niezależne organizacje, które ośmielały się krytykować władze PRL.

Politycy PO zbyt łatwo podchwytują ataki Lecha Wałęsy na IPN. A pomysły, aby karać instytut już nawet nie za publikację jakiejś książki, ale jedynie za zatrudnianie jej autora, zagrażają wolności słowa. Książka Zyzaka – jak każda inna – powinna podlegać ocenom historyków. Już dziś widać, że nikt nie stosuje wobec młodego historyka taryfy ulgowej.

Za: Blog ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego

Rzeczpospolita, Piotr Semka

 


 

Skip to content