Rządowy program restrukturyzacji górnictwa zakłada zamknięcie kilku kopalń i zmniejszenie zatrudnienie w górnictwie. Restrukturyzacja pochłonie około 2 mld zł. Prawdopodobnie zostanie sfinansowana z budżetu państwa. Po protestach górników, m.in. w Kompani Węglowej, premier Ewa Kopacz zapowiedziała stworzenie planu ratowania kopalni.
Nawet 5 kopalń ma zostać zlikwidowanych, a wydobycie w nich wygaszone. Podobna liczba zakładów ma zostać przekazana do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, w celu przekształcenia w rentowne kopalnie.
Redukcja zatrudnienia ma wynieść od 4000 do 5000 osób. Ci, którzy sami zdecydowaliby się odejść, mieliby otrzymać wielomiesięczne odprawy. – Czy rzeczywiście te postawy, te propozycje – które idą w kierunku zlikwidowania kopalń, zlikwidowania tysięcy miejsc pracy – wynikają z programu rządowego i z filozofii rządowej, jeśli chodzi o górnictwo, czy one wynikają z polityki klimatycznej Unii Europejskiej? Jeśli wynikają z polityki UE, to znaczy, że pani premier, która pojechała i podpisała porozumienie, przywiozła rzeczywiście pieniądze po to, żeby zlikwidować miejsca pracy w Polsce. Jeśli mówimy, powiedzmy, o 5 tys., to na każde zlikwidowane miejsce w górnictwie będą zlikwidowane trzy kolejne wokół górnictwa – mówi Kazimierz Grajcarek, przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ „Solidarność”.
W polskim górnictwie pracuje 100 tysięcy osób, zatrudnionych w około 30 kopalniach. Rok 2014 był tragiczny dla tego sektora. Straty państwowych spółek węglowych wynoszą ponad półtora miliarda złotych. Do każdej wydobytej tony węgla trzeba dopłacać ponad 32 złote. Jak mówi Grajcarek, do górnictwa nie trzeba by dopłacać, gdyby zwiększono wydobycie i sprzedaż. – Do tego potrzebny jest dobry gospodarz – zaznacza.
Źródło: radiomaryja.pl
pam