Kartki bożonarodzeniowe bez religijnych symboli, używanie specyficznej nowomowy (np. „zimowe wakacje”) zamiast tradycyjnych nazw świąt, opory przed organizowaniem publicznych jasełek bądź wręcz ich zakazywanie. Działania niwelujące duchowe znaczenie Bożego Narodzenia nie są zjawiskiem wyjątkowym dla dzisiejszych czasów. Miały swoje miejsce w historii od wieków.
Wewnątrz chrześcijaństwa wielkie spustoszenie w tym względzie poczyniła reformacja. Boże Narodzenie, związane z nieakceptowanym przez odstępców kultem maryjnym, zostało w połowie XVII w. w Anglii przez tzw. purytan potraktowane jak święto pogańskie. W czasie rewolucji cromwellowskiej świętowanie tego dnia zostało uznane za przestępstwo polityczne, co służyło eliminacji katolików z areny publicznej.
Święta Narodzenia Pańskiego stały się ponownie obiektem ataków przy okazji powstania kolonistów amerykańskich przeciw królowi angielskiemu w 1776 r. (tzw. rewolucja amerykańska). W trakcie tego, sterowanego przez masonerię buntu obchodzenie Bożego Narodzenia postrzegano jako przejaw sprzyjania Anglikom, czyli „czyn niepatriotyczny”.
Po wcieleniu Luizjany i Florydy do Stanów Zjednoczonych katolicy stali się na tyle silni, że nie pozwolili narzucić sobie zakazu świętowania. To, że państwo nie może decydować o legalności kultu religijnego zagwarantowała im pierwsza poprawka do Konstytucji USA. Co interesujące, ta sama, która w ostatnich latach stała się pretekstem do ataków na Boże Narodzenie. Powołujący się na nią coraz częściej przekonują, że propagowanie jednego rodzaju kultu (w tym wypadku: chrześcijańskiego) to także łamanie prawa…
Rewolucja francuska
Po raz kolejny w dziejach jawnie wystąpili przeciw świętom Bożego Narodzenia rewolucjoniści francuscy. W kalendarzu jakobińskim (wprowadzonym w 1793 r.), w którym każdy dzień otrzymał patronat w postaci zwierzęcia, rośliny czy minerału, 24 grudnia nazwano „dniem siarki”, 25 grudnia – „dniem psa” a 26 grudnia – „dniem lawy wulkanicznej”. Nie były to dni wolne od pracy i nawet graniczące z apostazją ustępstwa części duchowieństwa nie przeszkodziły we wprowadzeniu mającego służyć wzmocnieniu rewolucyjnej władzy kultu Jednostki Najwyższej.
W czasach kalendarza jakobińskiego religia zeszła do podziemia. Księża w przebraniach świeckich prowadzili życie rzemieślników, niczym za czasów katakumbowych odprawiali w obecności zaufanych Msze święte. Za udział w Eucharystii można było trafić na gilotynę.
Kalendarz rewolucyjny, zniesiony przez cesarza Napoleona w 1806 r., został ponownie przywrócony (na krótko) w okresie Komuny Paryskiej, w 1871 r.
Walka przekonań
Walka z Bożym Narodzeniem po raz kolejny rozpoczęła się w okresie od Wiosny Ludów (1848-1849 r.) po Komunę Paryską (1871 r.), głównie we Francji i Anglii. Były to czasy, kiedy za praktyki religijne nie karano sądownie i nie ścinano głów. Ataki przybrały bardziej wyrafinowane formy. Kościół pozbawiono prawa prowadzenia szkół, krzewiono nieobyczajność. Tym zjawiskom towarzyszyła komercjalizacja Bożego Narodzenia: wykorzystanie pretekstu świątecznego do napędzania sprzedaży (to zjawisko opisał Karol Dickens w poł. XIX w. w „Opowieści wigilijnej”).
Skutki działań na płaszczyźnie mentalnej są bardziej trwałe niż te osiągane za pomocą terroru. Powoli sączący się jad ideowy, wpływanie w prawie nieodczuwalny sposób na zmianę sposobu myślenia to metody trudne do pokonania w perspektywie dziesięcioleci.
Bolszewicy i święta
Do jawnej wojny z Bożym Narodzeniem doszło w sposób programowy w czasach rewolucji bolszewickiej. „Precz z Bożym Narodzeniem, niech żyje siedmiodniowy tydzień pracy!” – brzmiało jedno z bolszewickich haseł lat 20. Co interesujące, szereg tego typu akcji podejmowano właśnie w święta Bożego Narodzenia. Pierwsze pochody z bluźnierczymi maskaradami, wyszydzające m.in. kult Matki Bożej (tzw. karnawały antyreligijne) organizowano w okresie tych świąt od 1923 r. Przykładowo w samym tylko Petersburgu około 25 grudnia1924 r. urządzono aż dwadzieścia bluźnierczych procesji.
Rewolucja bolszewicka jak w soczewce skupiła wszystkie znane z historii główne działania antykatolickie: zakazy praktyk religijnych, zamykanie świątyń, fizyczna eksterminacja wyznawców. Za podstawę prawną prześladowań przyjęto, jako jeden z pierwszych aktów rządu bolszewickiego, wydany 23 stycznia 1918 roku dekret „O rozdziale państwa i szkoły od Cerkwi”. Do najsurowszych represji doszło w roku 1922, a kulminacją prześladowań było wymordowanie prawosławnych popów, którzy nie poszli na ugodę z bolszewikami. Przy życiu pozostali jedynie ci, którzy godzili się na warunki właściwie nie do przyjęcia bez poważnego uszczerbku dla wiary, czego do dziś mocno odczuwalnym skutkiem jest upaństwowienie religii w Rosji. Po 1943 r. dla zmotywowania walczących przywrócono swobodę kultu w granicach kontrolowanych przez państwo, a popi stali się funkcjonariuszami państwowymi z zadaniem umacniania sił zbrojnych.
Po 1943 roku Boże Narodzenie nadal nie było w Rosji sowieckiej świętem państwowym. Armia Czerwona nie miała kapelanów. Za wiarę można było stracić perspektywy nominacji na wyższe stanowisko, ale raczej nie jechało się na Sybir. Od śmierci Stalina do rządów Jelcyna traktowano – z różnymi wahaniami – wiarę za pewien rodzaj dziwactwa, łagodnej choroby umysłu, coś co dyskwalifikuje jako pełnego członka społeczeństwa, ale nie jest powodem do fizycznej eksterminacji.
W Polsce pod rządami bolszewickimi gdy agent NKWD Bierut nosił baldachim na procesji, kapelani posługiwali w „ludowym” wojsku. Od 1948/49 r. zaczęto intensywną stalinizację kraju. Co charakterystyczne, nie zniesiono nigdy dni wolnych na Boże Narodzenie, nie było zakazu ich obchodzenia, ale milicjanci i wojskowi uczestniczący we Mszy św. mogli narazić się tym na kłopoty, a na pewno stracić szansę na awans. Za Gomułki doszło też do językowego epizodu, mającego na celu powolne pozbawianie świąt znaczenia, dotyczącego wymiaru duchowego: lansowano teorię, że zamiast „Boże Narodzenie” powinno się mówić „święta godne”. Próba nie powiodła się.
W krajach bloku wschodniego działania antykatolickie były ostrzejsze niż w Polsce. W Albanii obowiązywał całkowity zakaz obchodzenia jakichkolwiek świąt chrześcijańskich aż do 1990 r. W Chinach osoby wierzące, a szczególnie katolicy, do tej pory są pod szczególnym nadzorem. W niektórych państwach muzułmańskich za samo posiadanie Pisma Świętego grozi kara śmierci…
Hitler nie cierpiał świąt
Hitleryzm jako ideologia skrajnie lewicowa był antykatolicki. Oficjalna wykładnia nazizmu postrzegała chrześcijaństwo jako wiarę żydowską, która osłabia niemieckiego ducha, jest dekadencka i szkodliwa. W kręgach wielbicieli Hitlera odwracano się od religii chrześcijańskich, krzewiono kulty pogańskie, synkretyczne. Nazizm posiadał jawnie antykatolickie oblicze a w okupowanej Polsce księża byli pierwszymi zesłanymi do obozu Auschwitz. W III Rzeszy i okupowanych przez nią krajach Boże Narodzenie było świętem, ale w fabrykach zbrojeniowych odbywała się regularna produkcja, ze względu na „wyższą konieczność” wojenną. W wojsku, np. w Berlinie czy innych wielkomiejskich garnizonach, nieraz „świętowano” Boże Narodzenie poprzez zorganizowane wyjścia żołnierzy do domów publicznych, o czym można poczytać we wspomnieniach z epoki.
Na rozkaz głównych ideologów Trzeciej Rzeszy: Alfreda Rosenberga i Heinricha Himmlera z kolęd usuwano wszystkie zwroty religijne: nawet te dotyczące Dziewicy Maryi i narodzenia Jezusa. Niemieccy naziści produkowali dekoracje świąteczne i papier pakowy ze swastyką. Usuwali symbolikę chrześcijańską po to, by przekształcić te jedne z najważniejszych świąt wyznawców Chrystusa w wyrastające z pogańskich tradycji święto zimy i światła. Hitler – jak wspominają świadkowie – nie cierpiał atmosfery Świąt Narodzenia Pańskiego.
Relatywizacja
W ciągu ostatniego półwiecza doszło do wyrugowania w dość dużym stopniu symboliki i obyczajowości chrześcijańskiej z mediów. Kartki bożonarodzeniowe bez Świętej Rodziny, pseudokolędy świąteczne, opowiadające tylko o śniegu i zimie, życzenia „wesołych dni wolnych”, nazywanie choinki „drzewkiem rodzinnym”. Akcentowanie przedchrześcijańskich świąt pogańskich, obchodzonych w minionych tysiącleciach na przełomie grudnia i stycznia, zakazy eksponowania szopki w szkołach publicznych…
Te zjawiska zaczęły się w czasie wyjątkowo antykatolicko nastawionego przewrotu neobolszewickiego (trockistowskiego) w 1968 r. Warto tu zauważyć, że trockiści za najważniejszy cel postawili sobie realizację tzw. postulatu Antonia Gramsciego (1891-1937), włoskiego komunisty, wskazującego, że do osiągnięcia zwycięstwa bolszewizmu, niemożliwego do uzyskania na płaszczyźnie militarnej czy ekonomicznej, należy doprowadzić na polu kulturalnym: w szkolnictwie wszelkich szczebli, sztuce, kulturze i mediach.
Podobnym efektem – relatywizacji wartości duchowych, związanych z Bożym Narodzeniem – skutkuje traktowanie świąt jako narzędzia do podwyższenia zbytu towarów. Wprowadzanie bożonarodzeniowych treści jeszcze przed adwentem, epatowanie świątecznym nastrojem i pozytywnymi skojarzeniami w celach handlowych, prezentowanie podczas świątecznych dni św. Mikołaja w postaci przerośniętego krasnoludka a nie biskupa – to przejawy nieuświadomionych często działań na rzecz laicyzacji.
Przeciw Bożemu Narodzeniu, często zupełnie świadomie, opowiadają się nurty synkretyczne i kulty neopogańskie, jak np. m.in. Wicca. Tu odpowiednikiem Bożego Narodzenia jest święto „wielkiego rogatego boga – łowcy”. Łatwo się domyślić – w kontekście tej odwróconej symboliki – co to za „bóg” i na kogo poluje…
Piotr Galik, Dorota Niedźwiecka