W „Historia Do Rzeczy” o Kuklińskim i… genderyzmu w IPN ciąg dalszy
W nowym „Historia Do Rzeczy” (nr 10, 2014) Sławomir Cenckiewicz opublikował krótki fragment swojej najnowszej książki o płk. Ryszardzie Kuklińskim („Powrót bohatera”) zaś felieton poświęcił polemice z kierownictwem IPN na temat genderyzmu („Ściema”).
Felieton w całości możecie Państwo przeczytać już teraz:
Mój artykuł „IPN na genderowym szlaku” wywołał nerwową reakcję władz instytutu, których głównym problemem komunikacyjnym było do tej pory wytłumaczenie zawiłości prawnych związanych z tymczasowym fiaskiem prac ekshumacyjnych na „Łączce”. Tekst o lewackich wynurzeniach na temat Kościoła, aborcji, homoseksualizmu i Anny Walentynowicz, zaprezentowanych w dwóch publikacjach książkowych IPN („Kłopoty z seksem w PRL” i „Płeć buntu”), pokazał problem znacznie poważniejszy i groźniejszy niż tylko proceduralne przeszkody uniemożliwiające identyfikację naszych narodowych bohaterów – próbę wpisania się tej zasłużonej dla polskiej pamięci instytucji w rewolucję społeczną redefiniującą podstawowe wartości rodzinne i narodowe.
Może dlatego mamy w ostatnim czasie do czynienia z tak emocjonalną reakcją przedstawicieli kierownictwa IPN. Ich polityka informacyjna od połowy 2011 r. polega na odrębnym komunikowaniu się z prawicowymi patriotami, widzącymi w instytucie samo narodowe dobro i skarb, oraz z lewicowo-liberalnym salonikiem, który zdobył w Radzie IPN oraz otoczeniu prezesa spore wpływy i robi wszystko, by skończyła się era „szambonurków” zanurzonych w teczkach i szkodliwej lustracji. Stąd też doszło do zmiany formuły znienawidzonego przez salonowców „Biuletynu IPN” na nudziarską „Pamięć.pl”. W tej nowej formule pisarskiej ciężkostrawne dłużyzny Krzysztofa Gottesmana przeplatają się choćby z kuriozalnym utyskiwaniem na powszechne „podkreślanie, iż w ramach Zbrodni Katyńskiej wymordowano elitę narodu” (Kamila Sachnowska), czy szkicem o rzekomo bohaterskim boju niejakiego prof. Andrzeja Targowskiego o rozwój informatyczny i system PESEL w PRL (Bartłomiej Kluska). Bohater „Pamięci.pl” był w rzeczywistości już w 1961 r. zarejestrowany przez Departament II jako KS/ KO ps. Janusz i przez następne lata współpracował z bezpieką (zachowały się nawet własnoręcznie napisane donosy), a później – w związku z zatrudnieniem Targowskiego w Ośrodku Informatyki MSW – został nawet pracownikiem kadrowym (bez stopnia) MSW! Podobnych kwiatków w tej „lepszej” formule edukacyjnej „Pamięci.pl” nazbierało się znacznie więcej.
W każdym razie w polemice ze mną prezes i jego zastępca argumentowali, że „Kłopoty z seksem w PRL” i „Płeć buntu” to jedynie promil w całym (w domyśle: świetnym) dorobku pisarskim instytutu po 2011 r., o którym przecież nie traktował mój tekst (a byłoby o czym pisać…). Na pierwszy ogień prezes Kamiński wysłał do mediów swego nowo mianowanego zastępcę Pawła Ukielskiego, który już w pierwszych słowach uspokoił mnie: „Źadnego lewackiego odchylenia w IPN nie ma i nie będzie!”. Uff. Powiedział nawet, że z częścią moich uwag się zgadza, podkreślając jednak, że za „Kłopoty z seksem w PRL” odpowiedzialność bierze wyłącznie Rada IPN, a nie prezes czy pion naukowy instytutu. Z tego by wynikało, że członkowie wysokiej Rady IPN, dajmy na to Friszke i Dudek, mogą na własną rękę wydać sobie w IPN dowolną książkę, nakleić na jej okładkę logo instytutu, wybrać i opłacić recenzentów, zlecić skład i łamanie, a potem ją wydrukować. Niesamowite, Rada IPN prowadzi swoją paralelną do Biura Edukacji Publicznej IPN działalność wydawniczą! Chętnie – na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej – zapoznam się z tą procedurą.
Jednak w tłumaczeniach Ukielskiego, powtórzonych później przez Kamińskiego (który robi ze mnie genderystę z powodu książki o Walentynowicz!), pojawiła się także próba obrony książki „Płeć buntu”. „Jeśli genderem nazywać się będzie wszystko, co dotyczy płci czy kobiet, to dojdziemy do absurdu” – grzmiał Ukielski, zapominając, że nie tylko treść „Płci buntu” (polecam mu wstęp i tekst Adama Leszczyńskiego), ale także fragment recenzji zamieszczony na okładce tej książki reklamuje ją jako początek genderowych badań w IPN.
W tym reaktywnym i kłamliwym zamulaniu rzeczywistości prezesi Kamiński i Ukielski zapomnieli jednak dodać, że nie dalej niż w tym roku na łamach ich sztandarowej „Pamięci.pl” wyznaczyli już nowy kierunek badań naukowych poświęconych płci kulturowej, zamieszczając wywiad z czołową europejską genderystką Andreą Petó. Cóż tam znajdujemy? Proszę: „Istnieje kilka możliwości badania historii gender w komunizmie. Pierwszy to prześledzenie, jak dyskurs o komunizmie stał się dominującą, kanoniczną opowieścią. A ten kanon wyklucza zniuansowane interpretacje, jeśli nie są one pokazywane przez pryzmat cierpienia. Nowa książka Małgorzaty Fidelis »Women, Communism, and Industrialization in Postwar Poland« na temat robotnic jest bardzo dobrym tego przykładem, ponieważ pokazuje, jak te kobiety cieszyły się i wykorzystywały możliwości rozwoju i awansu w systemie komunistycznym. Jeśli patrzeć na komunizm wyłącznie jako na straszny system powodujący cierpienia u wszystkich, to gubi się całkowicie te historie i działania tych, którzy żyli i zmagali się z rozmaitymi problemami w tym czasie. Drugi poziom analizy jest związany z zasadniczo patriarchalnymi cechami systemu komunistycznego”.
To pewnie również ani niegroźne, ani nie gender. Gratuluję wam, panowie prezesi, dobrego samopoczucia!
Sławomir Cenckiewicz