Aktualizacja strony została wstrzymana

Lizbona, Chicago i Newport

W przeddzień rozpoczynającego się dzisiaj szczytu NATO w Newport w Wielkiej Brytanii, w naszym nieszczęśliwym kraju zapanował szalenie wojowniczy nastrój, którego nie zakłóciła nawet wiadomość przekazana przez służby prasowe ukraińskiego prezydenta Poroszenki, że oto właśnie uzgodnił z zimnym rosyjskim czekistą Putinem warunki zawieszenia broni we wschodnich obwodach Ukrainy. Tę rewelację zdementowała Moskwa i zapanowała niepewność, w co teraz wierzyć, bo wiadomo, że jak prawda – to tylko z Kijowa, a konkretnie – od premiera Arszenika Jaceniuka, bo w Moskwie wiadomo – kłamią jak z nut. Okazało się jednak, że tym razem bliższa prawdy była Moskwa, co wkrótce potwierdził również Kijów. Jednak – jak powiada Pismo Święte – „z obfitości serca usta mówią” – toteż jeśli nawet podana przez Kijów wiadomość o zawartym porozumieniu nie była prawdziwa, to mogła odzwierciedlać gorące pragnienia tamtejszych polityków, zwłaszcza z frakcji realistycznej, do której najwyraźniej przystąpił prezydent Poroszenko – bo premier Arszenik Jaceniuk nieprzejednanie stoi na nieubłaganym stanowisku kontynuowania wojny aż do ostatecznego zwycięstwa.

Sęk w tym, że ostatnio zaczęło oddalać się ono w bliżej nieokreśloną odległą przyszłość z powodu dotkliwej porażki ukraińskiego wojska, a w szczególności – ochotniczych batalionów. Wiele wskazuje na to, że zostały one wciągnięte w pułapkę, a następnie częściowo zniszczone, częściowo rozproszone, częściowo zamknięte w kotle w Iłowajsku, a prawie 700 dostało się do niewoli. Ponadto Nasza Złota Pani wykluczyła możliwość instalowania stałych baz NATO w Europie Środkowej, a prezydent Obama – możliwość interwencji wojskowej na Ukrainie. Podejmowane od samego początku przez władze w Kijowie próby umiędzynarodowienia wojny domowej na Ukrainie jak dotąd się nie udały, więc 1 września w Mińsku rozmowy pokojowe podjęli uczestnicy tzw. „grupy kontaktowej”, do której dołączyli dwaj przedstawiciele separatystów: premier Donieckiej Republiki Ludowej i przedstawiciel separatystów obwodu ługańskiego. Jutro, tzn. w piątek, ma rozpocząć się w Mińsku druga tura rozmów, a skoro z Kijowa już teraz płyną sygnały takiej „obfitości serca”, to nie jest wykluczone, że jakieś porozumienie w sprawie zawieszenia broni jest bliskie.

Ten rozwój wydarzeń nie wpływa jednak na obniżenie wojowniczych nastrojów w naszym nieszczęśliwym kraju, których najjaskrawszym przykładem stałą się wypowiedź byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Najzupełniej serio powiedział on, że Polska powinna „wydzierżawić” od kogoś broń jądrową i w ten sposób zapewnić sobie zdolność odstraszania. W odróżnieniu od aktorki Joanny L, która w momencie stłuczki miała 1,8 promille alkoholu w wydychanym powietrzu, nasz Kukuniek wydawał się zupełnie trzeźwy, co wzbudza podejrzenia, że te objawy musiały u niego występować znacznie wcześniej. Mimo to z inicjatywy braci Kaczyńskich został u nas prezydentem, potwierdzając w ten sposób, iż konstytucyjny zapis, że prezydentem Polski może zostać „każdy”, należy traktować poważnie.

Na szczęście te wojownicze nastroje nie mają specjalnego przełożenia na sytuację międzynarodową, służąc jedynie – podobnie jak wcześniej katastrofa smoleńska – emocjonalnemu rozhuśtywaniu części opinii publicznej dla potrzeb strategii partyjnych, bo po szczycie NATO w Newport będzie tak, jak postanowią starsi i mądrzejsi. Warto w związku z tym przypomnieć postanowienia szczytu NATO w Chicago w roku 2012, na którym omawiano implementacje decyzji podjętych na poprzednim szczycie w Lizbonie w listopadzie w roku 2010. Wśród podjętych tam postanowień warto przypomnieć proklamowanie strategicznego partnerstwa NATO – Rosja. Jedną z konsekwencji tamtej decyzji było zintensyfikowanie w naszym nieszczęśliwym kraju „dyplomacji ikonowej”, która w sierpniu 2012 roku doprowadziła do podpisania na Zamku Królewskim w Warszawie przez Patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla ze strony rosyjskiej i Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski JE abpa Józefa Michalika ze strony polskiej deklaracji o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim. JE abp Józef Michalik przedstawił przy tej okazji opinię, że „na tym etapie nie mogliśmy tego nie zrobić”.

Warto wobec tego zwrócić uwagę na dwa aspekty tego wydarzenia. Po pierwsze – deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, a więc deklarację stricte polityczną, podpisali przedstawiciele Cerkwi Prawosławnej i Kościoła katolickiego – a żaden z płomiennych szermierzy konstytucyjnego rozdziału Kościoła od państwa, którzy teraz pyskują jak najęci – nie ośmielił się nawet pisnąć. Najwyraźniej i biłgorajski filozof i stary kiejkut Leszek Miller skądciś musieli wiedzieć, że jeśli któryś piśnie, to starsi i mądrzejsi zaraz boleśnie przypomną im, skąd wyrastają im nogi. Po drugie – że pojednanie jest aktem dwustronnym. Nie wystarczy wobec tego, że Polacy „pojednają się” z Rosjanami. Jeszcze Rosjanie muszą „pojednać się” z Polakami! A nie trzeba specjalnie znać Rosjan, żeby wiedzieć, ze „pojednają się” z Polakami na swoich warunkach, a konkretnie – na jednym: żeby Polska przystała na status „bliskiej zagranicy”. Najwyraźniej to właśnie stanowiło wstydliwie skrywaną mądrość tamtego etapu, wyznaczonego przez decyzję podjętą na szczycie z Lizbonie.

I szczyt w Chicago nie tylko tamtego etapu nie zakończył, ale przeciwnie – poświęcony był przecież omówieniu „implementacji” postanowień z Lizbony, a więc przeglądu postępów we wprowadzaniu ich w życie. Oznacza to, że ci, którzy dzisiaj demonstrują taki wojowniczy nastrój, wtedy wcale przeciwko temu nie protestowali, tylko potulnie trzymali „ruki pa szwam”. Teraz mamy oczywiście inny etap, na którym obowiązują inne mądrości – ale warto zwrócić uwagę na paradoks, że chociaż i etap i jego mądrości odwróciły się o 180 stopni, to następstwa dla naszego nieszczęśliwego kraju mogą być takie same, jak w przypadku „strategicznego partnerstwa” NATO-Rosja. Oto wiele wskazuje na to, że dokonany z inspiracji Stanów Zjednoczonych polityczny przewrót na Ukrainie doprowadzi – bo już częściowo doprowadził – do rozbioru tego państwa i przekształcenia jego zachodniej części w rodzaj „strefy buforowej”, rozdzielającej zwarty obszar obrony NATO od zwartego obszaru obrony Rosji. Warto w związku z tym przypomnieć deklarację sowieckiego ministra Edwarda Szewardnadze złożoną podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych OBWE w Wiedniu w roku 1987 – że Związek Sowiecki nie ma nic przeciwko zjednoczeniu Niemiec, tylko wysuwa jeden warunek – że między zjednoczonymi Niemcami a Związkiem Sowieckim zostanie ustanowiona strefa buforowa, czyli obszar rozbrojony i pozbawiony przemysłu ciężkiego. A przecież w obszarze między zjednoczonymi Niemcami, a Związkiem… tzn pardon – oczywiście tzw. „strefą postsowiecką”, leży również nasz nieszczęśliwy kraj.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    specjalnie dla www.michalkiewicz.pl    4 września 2014

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3201

Skip to content