Aż strach się bać, gdy minister obrony narodowej Ukrainy zapowiedział powołanie nowej służby specjalnej, wzorowanej na stalinowskiej zbrodniczej strukturze, zwanej Smersz (skrót od: Smert szpionam – śmierć wrogom). Struktura ta u ludzi, którzy pamiętają II wojnę światową, budzi tak jednoznaczne skojarzenia jak niemieckie Gestapo czy banderowska Służba Bezpeky.
W Związku Radzieckim istniała ona w latach 1943 – 1946. Zajmowała się nie tylko wyłapywaniem i mordowaniem szpiegów i dywersantów, ale i wszelkich przeciwników systemu komunistycznego, w tym też w Polsce i krajach zajętych przez Armię Czerwoną. Czyniła to metodami barbarzyńskimi, nie cofając się przez skrytobójstwem, torturami i prowokacjami. Z jej rąk zginęło m.in. wielu żołnierzy Armii Krajowej i patriotów z organizacji antykomunistycznych.
Jeżeli taka zbrodnicza organizacja ma być obecnie tworzona na Ukrainie, to łatwo sobie wyobrazić, co się w tym kraju będzie działo pod płaszczykiem walki ze szpiegami. Łatwo się też domyśleć, że tym wszystkim będzie kierować „zahartowani w boju” neobanderowcy z Prawego Sektora i „Swobody”. Będzie im to szło sprawie, gdy będą mogli się oprzeć na doświadczeniach wspomnianej Służby Bezpeki, która działała przy boku UPA, a która nadzwyczaj okrutnymi metodami mordowała nie tylko Polaków i Żydów, ale i tych Ukraińców, którzy nie popierali opętańczej ideologii Stepana Bandery. Niestety po 70 latach możemy mieć powtórkę z historii. Tym bardziej, że neobanderowcy, którzy na Ukrainie wschodniej ponoszą klęskę za klęską, będą się chcieli odegrać tak na prawdziwych, jak i domniemanych szpiegach. Tych drugich z pewnością wyłapią więcej, w myśl stalinowskiej zasady: Dajcie mi człowieka, a paragraf na niego się znajdzie. Z pewnością też znajdzie się wśród nich znów dużo Polaków i Żydów.
Warto zauważyć jak w tej sprawie zachowały się polskie media. Większość z nich przedrukowała notatkę PAP, która uczciwie zaznaczyła, że Smersz zwalczał też Armię Krajową. Jednak sprzyjający nacjonalistom ukraińskim portal Niezalezna.pl, będący mutacją „Gazety Polskiej”, tej wzmianki o zwalczaniu AK nie podał. Oczywiście wychwalał przy tym jak mógł nowy pomysł ukraiński.
No cóż, po raz kolejny kłania się „obiektywizm” w sprawach ukraińskich (zresztą nie tylko w tych sprawach) Dawida Wildsteina i jego redakcyjnych kolegów.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
PS. Gdy nie dawno zamieściłem na swoim blogu, który bądź co bądź jest prywatny, link do krytycznej wypowiedzi o Dawidzie Wildsteinie, to zaraz po paru godzinach dostałem interwencyjny telefon aż z Francji. Pochodził on od pewnego dziennikarza z GP, który pomimo swoich wakacji, starał się pouczyć mnie, co mogę zamieszczać, a czego nie. Podobną sytuację miałem kilka lat temu, gdy skrytykowałem publicystykę Seweryna Blumsztajna z „Gazety Wyborczej”. Analogia nasuwa się sama.