Aktualizacja strony została wstrzymana

Rosja: to Ukraina zestrzeliła samolot. Kijów się broni

Rosyjskie ministerstwo obrony winą za zestrzelenie tajwańskiego Boeinga 777 obarcza Ukrainę. Zdaniem Moskwy, w rejonie z którego trafiono samolot, odnotowano aktywność ukraińskich systemów przeciwlotniczych, w tym wyrzutni Buk.

To najprawdopodobniej z tej wyrzutni zestrzelono samolot. Kijów odpiera jednak zarzuty Rosjan. Ja stwierdził Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, Andriej Łysenko żadne pociski nie zostały wystrzelone przez ukraińskie wojska.

Łysenko zaznaczył, że samolot znajdował się poza zasięgiem ukraińskiej obrony przeciwrakietowej. Powiedział też, że ukraińskie wojsko nie podejmowało żadnych działań antyterrorystycznych, w których mógłby zostać użyty system przeciwlotniczy.

Kijów utrzymuje, że samolot został zestrzelony przez tzw. prorosyjskich separatystów. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy udostępniła nawet nagranie, na którym słychać – jak twierdzą Ukraińcy – cieszących się z zestrzelenia samolotu separatystów.

Źródło: tvpinfo.pl

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2014-07-18)

KOMENTARZ BIBUŁY: Najpierw należałoby zadać ogólniejsze pytanie: czy są dowody na to, że samolot został zestrzelony, bo przecież w każdych tego typu katastrofach powinny pojawiać się różne wersje i wszelkie inne podejrzenia, czy to o przyczyny mechaniczne, czy o np. wybuch bomby w samolocie lecącym na dużej wysokości. Jeśli jednak przyjmiemy – i wskażemy na dowody – zestrzelenia samolotu, to oprócz kwestii technicznych zestrzelenia (samolot wszak leciał na wysokości 10 km), należy zadać podstawowe pytanie: kto miałby na tym incydencie skorzystać politycznie? W tym przypadku, na pewno nie Rosja, natomiasat dwie pozostałe siły, tj. prorosyjscy separatyści i władze Ukrainy, mogłyby być zainteresowane taką akcją – każda dla swoich korzyści. Najbardziej zyskałby Kijów, rzucając oskarżenia na Moskwę – co też się stało i co media zachodnie natychmiast podchwyciły – bowiem utworzyłoby to tak potrzebny Ukrainie obraz jako biednej ofiary, której siły zachodnie miałyby teraz pretekst udzielenia militarnej „pomocy” w ramach walki z „terroryzmem”.
Nie należy jednak zapominać, że mogło dojść do pomyłkowego zestrzelenia samolotu, który – np. nie reagując na zapytania – nie usunął się ze strefy działań wojennych, a przecież wiemy że jego lot przebiegał aż 200 mil od trasy uznawanej za bezpieczny międzynarodowy korytarz. W tym przypadku, zarówno Rosja jak i Ukraina mają na swoich kontach przypadki pomyłkowego zestrzelenia samolotów pasażerskich (jakoś dziwnie, zachodnie media – i polskie papugi – chętnie przypominają zestrzelenie koreańskiego samolotu w 1983 roku przez Związek Radziecki, lecz przemilczają fakt, że w 2001 roku zestrzelenia dokonały ukraińskie siły powietrzne – chodzi o Siberia Airlines Flight 1812). Przyjmując wersję pomyłkowego zestrzelenia, należałoby wskazać na jedynego w tym przypadku sprawcę, czyli na ukraińskie siły powietrzne (bądź jednostki przeciwlotnicze), wszak samolot znajdował się nad obszarem ukraińskim, kontrolowanym przez Ukrainę i zestrzelony został, a następnie spadł na tereytorium Ukrainy.

Oczywiście tego typu wydarzenia nie dzieją się w oderwaniu od innych światowych wydarzeń, wszak media zajęte roztrząsaniem „agresji rosyjskiej” nie zajmują się już tak bardzo inną, groźniejszą, bo realną agresją nazistowskich wojsk izraelskich na terytorium Palestyny.

No i jeszcze pozostaje otwarta kwestia jakiegoś możliwego związku tego konkretnego zestrzelonego samolotu z „zaginionym” kilka miesięcy temu, również malezyjskim i takim samym Boeingiem 777. Jak na razie za szybko na konkluzje, choć cisną się pytania. No i na koniec, dlaczego ta Malezja jest tak prześladowana przez los, albo przez tych co te „losy” tworzą? Może jedną z odpowiedzi jest ta decyzja sądu?


Pierwsze wnioski z katastrofy

Prawdopodobne zestrzelenie malezyjskiego samolotu nad Ukrainą wstrząsnęło światową opinią publiczną, dzięki czemu bezcenny Izrael może dokończyć tłumienie powstania w getcie w Strefie Gazy bez ryzyka ściągnięcia na siebie głosów potępienia. Od razu widać, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po drugie – dzisiaj można powiedzieć jedno – że Służba Bezpieki Ukrainy była do tej katastrofy znacznie lepiej przygotowana, niż ruska FSB, a nawet – GRU. Prezydent Petro Poroszenko nawet bez dostępu do miejsca katastrofy od razu wiedział, że samolot został zestrzelony przez „terrorystów”, a SBU natychmiast zaprezentowała światu dowody w postaci nagranych rozmów separatystów, których zidentyfikowała nawet z nazwiska. Tymczasem zimny rosyjski czekista Putin początkowo był najwyraźniej zdezorientowany i dopiero stopniowo odzyskiwał kontenans. Od razu widać, że Ukraińcami musieli zaopiekować się pierwszorzędni fachowcy.

Wreszcie – co szczególnie przyda się poprzebieranym za dziennikarzy konfidentom zatrudnionym w niezależnych mediach głównego nurtu – mamy znakomitą ilustrację, jak działają mądrości etapu. Na obecnym etapie nie tylko nie ufamy MAK-owi, ale kwestionujemy jego kompetencje w wyjaśnianiu przyczyn katastrof lotniczych. Tymczasem w kwietniu 2010 roku był inny etap, na którym obowiązywały inne mądrości – że mianowicie MAK jest nie tylko kompetentny, ale i prawdomówny. I w odniesieniu do wydarzeń dzisiejszych obowiązują mądrości obecnego etapu, podczas gdy w odniesieniu do wydarzeń z roku 2010 obowiązują mądrości etapu ówczesnego. Na tym zawisła nie tylko reputacja prezydenta Komorowskiego i rządu premiera Tuska, ale również – zespołu pana doktora Macieja Laska – zwanego Laskiem Smoleńskim.

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    specjalnie dla www.michalkiewicz.pl    18 lipca 2014

Za: michalkiewicz.pl

Skip to content