Aktualizacja strony została wstrzymana

„Żyd Suss” po amerykańsku – Stanisław Michalkiewicz

W czasach mojego dzieciństwa i młodości wśród ludzi kulturalnych ceniony był tzw. angielski humor. Charakteryzował się on elegancją i „cienkością” dowcipu, z którego w związku z tym nie wypadało rechotać, tylko powściągliwie, a zarazem porozumiewawczo się uśmiechnąć. Przykładem tego rodzaju humoru była komedia z 1959 roku „Mysz, która ryknęła„, której uroku dodawało również i to, że jeden aktor występował w trzech rolach, w tym w jednej kobiecej.

Niestety od tamtej pory przemysł rozrywkowy przeżył inwazję barbarzyńców, grafomanów, panienek lekkich obyczajów i obdarzonych tupetem chamów, wskutek czego próżno dziś szukać nawet śladów angielskiego humoru, który w czasach mego dzieciństwa i młodości tak cenili ludzie kulturalni.

Przykładem takiego siejącego tandetę chama jest niejaki Sacha Baron Cohen, prawdopodobnie ze starych, poczciwych Konów, co to „kuzyn Nuta z żoną Chawą miał sklep z śledziami pod Warszawą”, a który teraz w Ameryce biega za najdowcipnieszego komika. Wychodząc naprzeciw społecznemu zamówieniu tamtejszej razwiedki wyprodukował film „Borat: Podpatrzone w Ameryce by Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej”, w którym ten przedstawiciel „narodu wybranego” sadzi prymitywne dowcipy o Kazachach.

Nikt nie ośmieli mu się sprzeciwić, bo wiadomo, że każda krytyka byłaby uznana za antysemityzm, uważany dzisiaj za najwiekszą zbrodnię, zaraz po terroryzmie. Dlatego też tacy ludzie bezkarnie zalewają dziś świat tandentymi imitacjami idei, sztuki, nauki, literatury, jak kiedyś „ciuchami” jednorazowego użytku.

Film ma charakter, jak to się mówi „rasistowski”. Jego komizm polega na kreowaniu szyderczego i odrażającego wizerunku Kazachów, jako swego rodzaju podludzi i w swej poetyce przypomina słynnego „Żyda Sussa” – film nakręcony w 1940 roku przez reżysera Veita Harlana na zamówienie samego Józefa Goebbelsa.

W tym filmie Żydzi zostali przedstawieni jako rodzaj niechlujnych, zawszonych i agresywnych podludzi – nosicieli tyfusu plamistego. Za skwapliwość w realizowaniu tego rodzaju społecznych zamówień Harlan po wojnie został postawiony przed sądem. Tymczasem spółka Cinepix, z siedzibą przy ul. Przasnyskiej 9 w Warszawie, która film rozprowadza po polskich kinach nie jest bynajmniej przez nikogo niepokojona.

A przecież działa u nas Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita, które stawia sobie za statutowy cel walkę z wszelkiego rodzaju przejawami rasizmu i ksenofobii. Doświadczyłem tego na własnej skórze, kiedy działacze tego stowarzyszenia złożyli w prokuraturze donos, że w felietonie wygłoszonym na antenie Radia Maryja dopuściłem się „znieważenia narodu żydowskiego”, ponieważ ujawniłem, że dwie żydowskie organizacje „przemysłu holokaustu” próbują obrabować Polskę na co najmniej 60 mld dolarów.

Dlaczego w takim razie milczy w momencie, gdy w kinach polskich rozpowszechniany jest jawnie rasistowski film wyprodukowany przez Żyda? Czyżby Otwarta Rzeczpospolita walkę z rasizmem i ksenofobią wpisała sobie do statutu jedynie dla pozoru, żeby było ładniej, podczas gdy naprawdę jest tylko agenturą Centrum Wiesenthala, pilnujacego żydowskich interesów w Europie i na świecie? Jeśli nawet niektórym działaczom wydaje się odwrotnie, to niestety tak chyba jest, a milczenie w sprawie wspomnianego filmu tylko te podejrzenia potwierdza.

Niedawno Sejm zmienił konstytucję, żeby usunąć sprzeczność między nią, a tzw. europejskim nakazem aresztowania, który zobowiązuje Polskę do wydawania innym państwom członkowskim UE osób podejrzanych o różne przestępstwa. Ale europejski nakaz aresztowania zobowiązuje również inne państwa europejskie do wydawania osób podejrzanych o różne przestępstwa Polsce, jeśli władze nasze tego zażądają.

W takim razie składam do Prokuratury doniesienie o przestępstwie znieważenia narodu kazachskiego popełnionym przez niejakiego Sachę Barona Cohena, a także firmę Cinepix z siedzibą przy ul. Przasnyskiej 9 w Warszawie, że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej ten przestępczy film rozpowszechnia w polskich kinach. Mam też nadzieję, że jeśli tylko niejaki Sacha Baron Cohen pojawi się w którymkolwiek państwie członkowskim Unii Europejskiej, będzie tam oczekiwał na niego europejski nakaz aresztowania, wystawiony na żądanie polskich władz państwowych.


Stanisław Michalkiewicz
Felieton  ·  „Tygodnik nr 1” (pow. poznański)  ·  29 listopada 2006  |  www.michalkiewicz.pl

 

Skip to content