Aktualizacja strony została wstrzymana

Nic się nie stało!

I znowu okazało się, że – jak powiadają gitowcy – „wszystko gra i koliduje”. To znaczy – niezupełnie gra, bo w końcu – jak powiedział zapewne uprzednio oświecony przez kogoś starszego i mądrzejszego pan premier Tusk – mieliśmy próbę zamachu stanu, ale dzięki energicznej akcji partii i rządu została ona szczęśliwie udaremniona, w związku z czym wszystko znowu „koliduje” jak się należy. Takiego rezultatu można się było domyślić już nazajutrz po wybuchu granatu w szambie, kiedy to w niedzielny poranek pan marszałek Struzik przestrzegł w telewizji przed „demontowaniem państwa”. Jużci – najgorsze, co mogłoby nas spotkać, to „zdemontowanie państwa” – zwłaszcza w momencie, gdy przed naszą biedną ojczyzną zaczęły wreszcie rysować się przepastne perspektywy wynikające z podjęcie się zadań wyznaczonych przez prezydenta Obamę. Oczywiście próby demontażu państwa będą jeszcze nie raz ponawiane, bo wróg, jak wiadomo, nigdy nie śpi i jak słychać – przygotowuje prowokację w postaci wniosku o konstruktywne votum nieufności w Sejmie, ale jest wysoce prawdopodobne, że również ta prowokacja zostanie udaremniona tak samo, jak straszliwa prowokacja udaremniona przed dwoma laty w następstwie przeprowadzonej przez abewiaków operacji „Menora”.

Jak widzimy, w każdej sytuacji państwo nasze zdaje egzamin, nawet wbrew pesymistycznej diagnozie pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza, który przenikliwie zauważył, iż istnieje ono tylko „teoretycznie”. Z racji swojej funkcji pan minister Sienkiewicz coś tam na temat naszego nieszczęśliwego kraju musi wiedzieć, więc jak twierdzi, że państwo nie istnieje, to wie, co mówi. No dobrze – ale jeśli państwo praktycznie nie istnieje, to co wobec tego za każdym razem zdaje egzamin? Bo coś ten egzamin zdaje – o czym zapewniał nas nie kto inny, tylko sam pan marszałek Komorowski po smoleńskiej katastrofie. Wygląda na to, że za każdym razem egzamin może zdawać organizacja przestępcza o charakterze zbrojnym, w jaką w ciągu ostatnich 23 lat przekształciły III Rzeczpospolitą bezpieczniackie watahy.

Na przestępczy charakter tej organizacji wskazuje nie tylko treść stenogramów uzyskanych z podsłuchów, kiedy to np. pan minister Sienkiewicz podżega pana prezesa NBP Belkę do złamania art. 220 ust 2 konstytucji zakazującego finansowania deficytu budżetowego tzw. „kredytem NBP”, czyli mówiąc po ludzku – drukowaniem pieniędzy, a prezes Belka nie tylko nie odrzuca tej propozycji z oburzeniem, ale stawia warunek w postaci dymisji ministra Rostowskiego. Wprawdzie minister Rostowski powiada, że nie ma o czym mówić, bo jego odejście z rządu było decyzją suwerenną, niczym wprowadzenie przez generała Jaruzelskiego stanu wojennego, ale cóż innego miałby powiedzieć nie przykładając ręki do demontowania państwa? Jasne, że mówi to, co trzeba tym bardziej, że przecież nie ma pewności, czy nie zostały podsłuchane również jakieś jego rozmowy, dajmy na to, z panem Sławomirem Nowakiem, czy panią Elżbietą Bieńkowską. Gdyby tak było, to pani Bieńkowska na pewno powiedziałaby „sorry, ale jeśli nawet coś tam i rozmawiałam, to nie miałam nic złego na myśli”, podobnie zresztą, jak i minister Sienkiewicz, który przecież dobrze chciał – żeby mianowicie z naszego nieszczęśliwego kraju nie pouciekali inwestorzy. Bo jak uciekają inwestorzy, to nie ma od kogo brać łapówek, no a jak nie ma od kogo brać łapówek, to jak tu pracować dla Polski? W takiej sytuacji pracować dla Polski nie można, to chyba jasne, więc trzeba rozmawiać i rozmawiać, nawet w sytuacji, gdy czyny i rozmowy mogą zostać spisane – co mówiąc nawiasem Czesław Miłosz przewidział już dawno.

Co prawda „zachodzim w um z Podgornym Kolą”, któż te rozmowy nagrywał, bo wygląda na to, że musiało to trwać tygodniami, a może nawet całymi miesiącami. Czy była to jakaś tubylcza wataha bezpieczniacka? Trudno w to uwierzyć, bo w razie wykrycia nie pozostałaby po niej nawet mokra plama – o co skrzętnie zadbałyby inne watahy, więc w tej sytuacji bardziej prawdopodobne jest, że podsłuchiwał ktoś, kto z żadnymi konsekwencjami wykrycia afery liczyć się nie musi. Wprawdzie rosyjska prasa drwi z podejrzeń, że mogło to być pierwsze poważne ostrzeżenie ze strony zimnego rosyjskiego czekisty Putina, ale drwiny – swoja drogą, a wykazanie w ten sposób naszym Umiłowanym Przywódcom, że są na widelcu – swoją drogą.

Tymczasem Umiłowani Przywódcy ponownie podjęli się roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią, nie dopuszczając nawet do siebie myśli, że w takiej sytuacji trzeba uważać z machlojkami. Wyobrażam sobie, jak taka niefrasobliwość musiała ucieszyć zimnego czekistę, który w tej sytuacji może urządzać w naszym nieszczęśliwym kraju takie zamachy nawet i co tydzień. Tym bardziej, że widać jak na dłoni, iż tubylcze bezpieczniackie watahy niczego nie zauważyły. Ale jak miałyby zauważyć, skoro są zaabsorbowane rozkradaniem państwa i chowaniem ukradzionego szmalu po skrytkach poumieszczanych w rozmaitych zakątkach świata? Wreszcie – dlaczego stenogramy z tych podsłuchów trafiły akurat do tygodnika „Wprost” w dodatku akurat teraz, gdy po wizycie prezydenta Obamy Polska znowu wróciła do „postjagiellońskich mrzonek” – jak co prawda na innym etapie, niemniej jednak, scharakteryzował dywersyjne usługi świadczone dla Ameryki w Europie Wschodniej przez prezydenta Kaczyńskiego najważniejszy cadyk III Rzeczypospolitej, pan Aleksander Smolar?

Nie ma innej rady, jak przyzwyczaić się do tych zamachów stanu i przestać zwracać na nie uwagi. Wymaga to pogodzenia się z faktem, iż Umiłowani Przywódcy są tylko figurantami wystawionymi na fasadę naszej młodej demokracji przez bezpieczniackie watahy, które przecież o to właśnie umówiły się z nimi przy „okrągłym stole”. A że utworzona w następstwie tej umowy III Rzeczpospolita została przez bezpieczniackie przekształcona w organizację przestępczą o charakterze zbrojnym, no to widać tak musi być, taki los wypadł nam za to, żeśmy w 1989 roku lekkomyślnie uwierzyli, że wolność z rąk komuny można odzyskać bez żadnego ryzyka.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    25 czerwca 2014

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3143

Skip to content