Aktualizacja strony została wstrzymana

Balonowe ikony III RP

Pamiętając, że wspólnikami Wałęsy i Balcerowicza w budowaniu III RP, byli zaufani ludzie KGB – Kat, Minim i Olin, wraz z całą ferajną Źemków, „Słowików” i innych „kapciowych”, uważajmy, żeby nie płynąć w stronę, którą wskazują „synowie zatracenia”.

Na fali okrągłostołowych podsumowań doszło i do takiego zdarzenia: „Doroczną nagrodę Krzesła Roku redakcja „The Warsaw Voice” postanowiła przyznać jako podsumowanie dwóch niezwykłych dekad w historii Polski, które zapewne długo nie znajdą sobie równych. Krzesło Dwudziestolecia otrzymali Lech Wałęsa oraz Leszek Balcerowicz.”

Przy całej śmieszności aktu dokonywania podsumowania przez „organ” tego rodzaju, wydaje się, że diagnoza jest prawdziwa – ci dwaj ludzie rzeczywiście mogą uchodzić za tych, którzy wywarli na III RP największy wpływ. Ale jest to prawda ponura, która fatalnie świadczy o nas wszystkich, o całym społeczeństwie polskim.

Lech Wałęsa w ostatecznym rachunku okazał się kukłą Jaruzelskiego (reżysera, który jeszcze nie zszedł ze sceny i byłby bez konkurencji, gdyby chodziło o wybór człowieka lat 1944-2009, Andrzej Wajda i Barbara Hollender przy montowaniu swej laudacji nie powinni o nim zapomnieć). Człowiek z niewątpliwym talentem politycznym, ale jednocześnie kompromitujący, zawstydzający, nieuleczalny, żenujący i dumny z siebie prostak. Maniakalny kłamca niezdolny do dostrzeżenia własnej degrengolady. Były agent SB, który ma czelność oskarżać Polaków o kolaborację. Polityk szkodliwy w stopniu radykalnie przekraczającym wszystko, co zrobił dobrego. Człowiek, który swoim cynizmem zasłużył na miano tego, którego lepiej żeby w historii Polski nigdy nie było.

Leszek Balcerowicz z kolei, to tylko manekin zmontowany w Wydziale Ekonomicznym KC PZPR, skądinąd jedynym rzeczywiście twórczym koncepcyjnie członie peerelowskiego oddziału KPZR-KGB. Prowincjonalny krawiec, którego „macherzy z zaplecza” ogłosili dyktatorem mody. Ekonomista miary Gomułki (Władysława). Księgowy z tych „osobiście uczciwych”, którzy spoza zarękawków potrafią nie widzieć jawnego okradania powierzonej im kasy. Ambicjonat rozkoszujący się ministerialnym przelewaniem z pustego w próżne. Pracoholik skrzętnie zbierający wskaźniki i wypełniający rubryki, ślepy i głuchy na realne procesy życiowe, który własną śmierć opisałby jako „relatywną deprecjację niektórych czynników dynamiki aprecjacji procesów życiowych”.

Ale to wszystko można by przeboleć, gdyby chodziło tylko o oceny przeszłości. Jednak w chwili, gdy oklaskuje się te dwa wydęte do niebotycznych rozmiarów balony (ich nagłe pęknięcie może nas wszystkich ogłuszyć), Polska pogrąża się w kryzysie niczym Titanic (Mikronik?) w zimnych wodach oceanu. Mimo, że kapitan długo twierdził, że statkowi nic nie grozi, że nie warto przerywać balu i wzywać pomocy, możemy być pewni, że znajdą się jakieś szalupy i większość pasażerów się uratuje. Ale czy znajdzie się dla nas jakiś nowy statek? Na razie pozostawmy to pytanie w stanie niedopowiedzenia, by skupić się tylko na jednym elemencie czekającej nas „re-tranformacji” – zagrożeniu, że w procesie przesadzania pasażerów do szalup ratunkowych, o „alokacji zasobów” ludzkich decydować może nie państwo, a zorganizowana przestępczość.

Polskie syndykaty przestępcze wywodzą się z PZPR i komunistycznej policji politycznej – SB i WSW. W III RP SB wypączkowała jako UOP i inne służby „cywilne”, a WSW przetrwała jako WSI. To dlatego kancelaria prezydenta Wałęsy wyglądała jak bar przy MSW na Rakowieckiej, a w Ministerstwie Finansów Balcerowicza pracowało na kierowniczych stanowiskach więcej ludzi komunistycznych służb specjalnych niż w Komitecie Centralnym PZPR. KSS są żywe nie tylko w gospodarce. Źyją również w polskich partiach politycznych, a nawet są ich nieusuwalnym składnikiem.

Jeżeli nazywa się Balcerowicza ojcem reformy, to nie można oddzielać jego odpowiedzialności za wytworzony w tym samym czasie system zorganizowanej przestępczości gospodarczej. Dawne powiązania esbecko-gangsterskie przekształciły się w syndykaty wiążące służby specjalne z partiami politycznymi i mediami Mają one moc kupowania ustaw, łamania przepisów prawa, głoszenia „kultu ekonomicznego sukcesu, który ma jakoby zdolność usprawiedliwiania działań niezgodnych z prawem (np. „pierwszy milion zarabia się zawsze nielegalnie”)”. Zdanie o pierwszym milionie nie przynosi Balcerowiczowi chwały, bo jest to cytat z podręcznika kryminalistyki. Pod jego rządami system zorganizowanej przestępczości rozkwitł i umocnił się tak bardzo, że stanowi prawdziwe twarde jądro i strukturalną cecha polskiego systemu politycznego i gospodarczego.

Pamiętając, że wspólnikami Wałęsy i Balcerowicza w budowaniu III RP, byli zaufani ludzie KGB – Kat, Minim i Olin, wraz z całą ferajną Źemków, „Słowików” i innych „kapciowych”, uważajmy, żeby nie płynąć w stronę, którą wskazują „synowie zatracenia”.

Krzyszkof Wyszkowski

„Gazeta Polska”, 07-03-2009 10:12


Za: Niezalezna.pl


Skip to content