Aktualizacja strony została wstrzymana

Nauka potwierdza tradycję Kościoła

Rozmowa PCh24.pl

Kiedyś drogi nauki i wiary się rozeszły, a punktem spornym był właśnie stosunek do relikwii i zjawisk nadprzyrodzonych, które naukowcy uważali za ciemnotę i zabobon. Teraz, gdy dostali do ręki niedostępne wcześniej narzędzia badawcze, odkryli wiele faktów potwierdzających tradycję religijną – mówi w rozmowie z PCh24.pl Grzegorz Górny, współautor książki Tajemnica Graala. Śledztwo w sprawie Świętego Kielicha.

W trakcie pracy nad ostatnimi książkami rozmawiał Pan z wieloma naukowcami zajmującymi się zjawiskami nadnaturalnymi. To byli przeważnie wierzący czy sceptycy?

– Przede wszystkim spotykaliśmy się z naukowcami, których do badania, czy to relikwii, czy to zjawisk nadprzyrodzonych, popychała nie tyle motywacja religijna, co pasja poznawcza. Byli to ludzie nauki, traktujący docieranie do prawdy jako swoją misję. Zazwyczaj nie wychodzili sami z inicjatywą tych prac, tylko albo byli proszeni o ich przeprowadzenie przez władze kościelne, albo zostali dołączeni do zespołów badawczych przez swoich przełożonych. Miały to być dla nich po prostu jedne z wielu projektów, jakie wykonywali w swoim życiu. W wielu jednak przypadkach te przedsięwzięcia doprowadziły ich do sytuacji, w których musieli uznać, że mają do czynienia ze zjawiskami wymykającymi się prawom natury, że istnieją granice poznania przez rozum i w związku z tym ludzie ci zderzyli się z pewną tajemnicą. Dla części z nich, tej wierzącej, takie sytuacje stały się okazją do pogłębienia wiary. Z kolei niewierzący stanęli przed wyzwaniem, by zacząć zastanawiać się nad kwestiami metafizycznymi. Niektórzy z nich rewidowali swoje dotychczasowe stanowisko, i to w sposób radykalny – z niewierzących stali się wierzącymi.

Czy zetknął Pan się z wieloma takimi przypadkami?

– Spotkałem kilku takich ludzi. Najlepiej spośród nich poznałem Barriego Schwortza, amerykańskiego naukowca żydowskiego pochodzenia, który od 36 lat bada Całun Turyński. Napisałem wraz z nim książkę, wywiad-rzekę pt. Oblicze prawdy. Barrie Schwortz zgromadził największą z istniejących na świecie baz naukowych danych dotyczących tego tematu.

Nowe odkrycia coraz dobitniej kwestionują rzekomą sprzeczność pomiędzy wiarą i rozumem.

– Istotnie, kiedyś drogi nauki i wiary się rozeszły, a punktem spornym był właśnie stosunek do relikwii i zjawisk nadprzyrodzonych, które naukowcy uważali za ciemnotę i zabobon. Uważali, że religia powinna się zupełnie wyrzec swoich „urojeń o cudownościach” i dopiero wtedy będzie możliwe ponowne spotkanie tych obu rzeczywistości. Teraz, gdy naukowcy dostali do ręki niedostępne dotychczas, nowe narzędzia badawcze w postaci coraz doskonalszych wynalazków technologicznych, odkryli nagle wiele faktów potwierdzających tradycję religijną. Właśnie dzięki temu, że stały się możliwe badania, jakich nie można było przeprowadzić kilka stuleci temu, zderzyli się z licznymi zjawiskami, których nie są w stanie wytłumaczyć. Chodzi na przykład o badania na poziomie cząstek elementarnych, czy też analizy pyłków roślin. W tej chwili, jak obserwuję, zwłaszcza wśród przedstawicieli nauk ścisłych, w tym biologii, panuje większa pokora wobec możliwości istnienia zjawisk niemożliwych do wytłumaczenia w sposób naturalny. Można powiedzieć, że ten przełom zaczął się chyba od wielkich odkryć fizyków na początku XX wieku, które to odkrycia doprowadziły wielu ludzi do Boga poprzez to, że zanikła niezłomna dotąd wiara w swego rodzaju prosty, mechanicystyczny schemat budowy wszechświata. Tacy fizycy jak Niels Bohr czy Werner Heisenberg wytyczyli zupełnie nowe podejście ludzi nauki do wiary.

Odkrycia te można podzielić na dwie kategorie. Pierwsza z nich dotyczy przedmiotów od dawna obecnych w tradycji religijnej, ale nie zbadanych do tej pory dokładnie na sposób naukowy. Tutaj pierwsze miejsce zajmuje Całun Turyński, chociaż na mnie osobiście większe wrażenie wywarły analizy przeprowadzone przez powstały w 2004 roku paryski Instytut Genetyki Molekularnej. Zajął się on Tuniką z Argenteuil, uważaną za „szatę bez szwów”, jaką Chrystus miał mieć na sobie w drodze na Golgotę. Wszechstronne badania profesorów, członków Akademii Francuskiej wykazały, że istotnie, jest to właśnie ta tunika, o której mówi Ewangelia.

Inna grupa przykładów dotyczy zjawisk dziejących się dzisiaj, wręcz na naszych oczach. Fundamentalnym przypadkiem jest tu cud eucharystyczny w Sokółce. Był on analizowany przez patomorfologów, którzy wykazali, że zachodzą tam zjawiska zaprzeczające prawom natury. Po pierwsze, fragment konsekrowanej Hostii przemienił się częściowo w kawałek mięśnia sercowego znajdującego się w stanie permanentnej agonii. Agonia, umieranie organizmu, fragmentacja tkanek trwa normalnie zaledwie parę minut. Naukowcy prowadzili zaś swoje badania na przestrzeni wielu miesięcy i zawsze osiągali ten sam efekt – obserwowali agonię ciała. Nie ma drugiego takiego przypadku.

Kolejnym, niewytłumaczalnym w świetle nauki zjawiskiem zanotowanym przez badaczy był fakt strukturalnego połączenia na poziomie komórkowym fragmentu eucharystycznego chleba z tkanką sercową. Stanowiły one jeden organizm! Również jest to jedyne tego typu zjawisko w przyrodzie. Powstała na ten temat niemal pięćsetstronicowa dokumentacja z fotografiami, wykresami. Została ona przez Nuncjaturę Apostolską przesłana do Watykanu i stała się podstawą do wyniesienia kościoła św. Antoniego w Sokółce do rangi sanktuarium.

Większość przypadków opisywanych przez Pana w książkach: Świadkowie Tajemnicy, Dowody Tajemnicy czy Tajemnica Graala, ma miejsce w silnie zsekularyzowanych krajach Europy zachodniej. Czy te cudowne przedmioty i wydarzenia przebijają się, choćby w wymiarze lokalnym, do społecznej świadomości i wpływają w jakimś stopniu na burzenie owego laickiego sceptycyzmu, jaki dotknął nasz kontynent?

– Szczególnie wyrazistym przykładem takiego wpływu jest Całun Turyński, przebadany bodaj najdokładniej, najbardziej wszechstronnie spośród wszystkich przedmiotów materialnych na świecie. Jednak chociaż powstały 24 prace naukowe potwierdzające jego autentyczność, to nie zyskały one takiego rozgłosu jak jedna jedyna praca, która tej autentyczności zaprzeczała. Chodzi oczywiście o przeprowadzone w 1988 roku słynne datowanie tkaniny za pomocą radiowęgla C14. Było ono nagłośnione na cały świat, gdy zaś zostało podważone, bo okazało się, że próbki wzięte do analizy pochodziły nie z oryginalnej, lnianej tkaniny Całunu, lecz z łat naszytych w okresie średniowiecza, zapadła głucha cisza. To pokazuje, jak trudno jest katolikom przebić się ze swoim przekazem w przestrzeni medialnej. Promowane są zaś informacje przeczące naszej wierze. Mówił o tym zresztą wspomniany wcześniej przeze mnie Barrie Schwortz. Gdy jeszcze jako niewierzący słyszał, że katolicy są dyskryminowani, a ich przekaz tłumiony, myślał, że przesadzamy, wykoślawiamy obraz faktyczny. W momencie jednak, gdy sam zaangażował się w promowanie wiedzy o Całunie, osobiście zetknął się z tym zjawiskiem i musiał przyznać, iż w świecie mediów faktycznie funkcjonują antykatolickie uprzedzenia, powodujące marginalizację naszego przekazu.

Najnowsza książka, której jest Pan współautorem, Tajemnica Graala, mówi o historii kielicha użytego podczas Ostatniej Wieczerzy. Czy wiemy na pewno, gdzie on się znajduje, czy istnieje pewność co do jego autentyczności?

– Gdy pada słowo „Graal”, przychodzi na myśl od razu Kod Leonarda da Vinci oraz różne baśnie i legendy, w których pojawia się motyw tego Kielicha. Trzeba oddzielić jednak legendę, mit narosły wokół niego jeszcze w średniowieczu, od tego, co jest prawdą. Kielich użyty przez Jezusa podczas Wieczerzy musiał przecież istnieć, przewidywał to żydowski zwyczaj paschalny, piszą o tym czterej Ewangeliści. Celem, jaki sobie postawiliśmy było właśnie oddzielenie legendy od prawdy i dotarcie do autentycznego przedmiotu. Na podstawie naszego, trwającego rok śledztwa jesteśmy w stanie postawić tezę, że ten kielich znajduje się dzisiaj w katedrze w Walencji. Jak tam trafił? Najpierw wędrował, wraz ze świętym Piotrem z Ziemi Świętej do Rzymu, gdzie był własnością kolejnych papieży. Podczas prześladowań w 258 roku, kiedy cesarz zażądał wydania wszystkich skarbów Kościoła, ówczesny ich depozytariusz, św. Wawrzyniec odmówił. Został za to zamęczony, ale przed śmiercią zdążył jeszcze odesłać Kielich do swojej rodzinnej miejscowości w Aragonii. Tam relikwia była ukrywana przed muzułmanami w Pirenejach, zaś w obecnym miejscu znajduje się od początku XV wieku.

Za autentycznością Kielicha przemawia z jednej strony nieprzerwana, trwająca 2 tysiące lat tradycja historyczna, pozwalająca dokładnie zrekonstruować losy tego przedmiotu. Po drugie, badania naukowe archeologów z XX i XXI wieku potwierdziły, że Graal pochodzi z tego okresu i miejsca, gdzie żył Chrystus.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Roman Motoła

 

Tajemnica Graala. Śledztwo w sprawie Świętego Kielicha. Tekst Grzegorz Górny, fotografie Janusz Rosikoń. Rosikon Press, Izabelin-Warszawa 2014.

 

Za: Polonia Christiana – pch24.pl (2014-04-07)

Skip to content