Film Sławomira Wiśniewskiego z „pierwszych chwil” nakręcony ponoć tuż po „katastrofie rządowego tupolewa” jest pod pewnymi względami zbieżny z innym słynnym filmem nazwanym przez blogerów „filmem Koli”. I na jednym filmie (Koli) i na filmie S.W. padają strzały. Co prawda na filmie montażysty słychać tylko jeden, ale film w kilku miejscach jest cięty. (Wiśniewski tłumaczył przed ZP, że to trzask łamanego drzewa). Na filmie S.W. w początkowej jego fazie tuż przed jednym z cięć, słychać także ucięty dźwięk syreny – trzeba odsłuchać na zwolnionej prędkości. Nie o to jednak chodzi, wiemy już, że na polanie smoleńskiej leżało złomowisko podrzuconych fragmentów pochodzących z dwóch samolotów rozstawionych odpowiednio, by przypominały rzekomą katastrofę. Omal prawie od początku od publikacji filmu Wiśniewskiego i innych materiałów uwagę zwracał fakt, że samolotowe fragmenty nie paliły się, nie były objęte pożarem i ogniem mimo dużej ilości paliwa, które samolot powinien mieć w zbiornikach. O tym już pisano.
Zwracamy tym razem uwagę, na poszczególne kadry z filmu telewizyjnego montażysty S.W. w których widać miejsca poza szczątkami złomu palącego się ognia.
By było ciekawiej, ognia początkowo brak.
Spoza ogona widać w postaci obłoku – kłęby pary. Dopiero po chwili za ogonem (widok od wschodu w kierunku zachodnim), a potem wśród drzew wybucha ogień, który zostaje wkrótce ugaszony.
Gdy Wiśniewski zbliża się do końcówki ogona od strony zachodniej widać już tylko stertę m.in. kilku foteli – pokrytą pianą, dogasające małe płomienie ognia i strażaków.
Oto kilka kadrów w kolejności czasowej z podaniem czasów momentu zrzutów ekranowych z filmu Wiśniewskiego pokazujących opisane zdarzenie:
00:29:42, brak ognia
00:32:25, zaczyna się palić za ogonem
01:17:65, wybucha ogień wśród drzew
03:20:19, koniec ognia wśród drzew
Przytoczone kadry z filmu Wiśniewskiego dowodzą, że to nie kto inny, a strażacy wzniecili ogień przy fragmentach złomu, a potem dopiero go gasili. Niemożliwe bowiem by przybyli oni na polanę „na styk czasowy” z momentem niby upadku. Ogień więc, nie powstał na skutek uderzenia w ziemię jakiegoś samolotu ani wybuchów.
Jeśli leżały tam ciała ludzkie (nie widać ich,więc pewności nie mamy), to spaliły się (całe lub częściowo) na skutek nie wybuchu i katastrofy, ale zostały podpalone w stosie przez strażaków i zapewne także przez nich zostały następnie rozrzucone po polanie.
http://arkanoego.net/index.php/2014/03/12/podrzucano-ciala/
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/smoke-on-water.html
/Y/