W duńskiej gazecie „Ingeniøren” ukazał się artykuł prezentujący wyniki badań inż. Glenna Jørgensena. Autor jednoznacznie stwierdza, że „brzoza nie mogła być przyczyną katastrofy polskiego samolotu z prezydentem na pokładzie, cztery lata temu, podczas lądowania w Rosji”.
Inż. Glenn Jørgensen brał udział w konferencjach, związanych z tematyką tej katastrofy, prowadził dyskusje z czołowymi polskimi ekspertami badającymi tę katastrofę oraz pod koniec stycznia zaprezentował swój raport i odpowiadał na pytania na posiedzeniu Sejmowej Komisji Parlamentarnej wyjaśniającej przyczyny katastrofy – donosi serwis niezalezna.pl.
Sam Jørgensen w rozmowie z „Ingeniøren” podkreśla, że jego analiza nie pokazuje co spowodowało katastrofę, tylko udowadnia że powody były inne, niż te opisane w raporcie komisji MAK. Duński inżynier przyznaje również, że nie odrzuca jednak możliwości zamachu i spisku.
– Jeżeli ja miałbym za zadanie dokonać ataku na samolot tak aby wyglądał jak najzwyklejszy wypadek, to użyłbym ładunków wybuchowych na niskiej wysokości – mówi w rozmowie z „Ingeniøren” Glenn Jørgensen.
Glenn Jørgensen zakupił również zdjęcia satelitarne pokazujące ślady na ziemi spowodowane tą katastrofą. Jak podkreśla duńska gazeta, po około 500 godzinach pracy zgodził się z wnioskami prof. Biniendy, że wskazywanie na brzozę jako przyczynę katastrofy jest błędne.
Źródło: niezalezna.pl
kra
KOMENTARZ BIBUŁY: Po 4 latach, różnego rodzaju eksperci dochodzą do oczywistego wniosku, że wyimaginowana brzoza nie mogła byc przyczyną „katastrofy”. Jednak większość z nich dalej brnie w zupełnie nieprawdopodobną wersję – bowiem żadne fakty na to nie wskazują – jakoby w lasku smoleńskim rozbił się samolot z polską prezydencką delegacją na pokładzie. Może trzeba poczekać jeszcze ze 4 lata aby obudzić ich – i wspierające je media – myślenie?