Aktualizacja strony została wstrzymana

Wolne media w brudnych łapskach, czyli „a Układu ani śladu”

Żakowscy, Lisy, Olejnikowe, Millery, Czarzaści, Wrońscy, Urbanowie, Tuski, Rokity, Gadzinowscy, Gronkiewiczowie, Olejniczakowie, Niesiołowscy, Najsztuby i inne Kubliki wszelką próbę obrony przed medialną kampanią kłamstwa i nienawiści kwitują sakramentalnym „to atak na niezależne, wolne media, które stanowią gwarancję istnienia i rozkwitu naszej demokracji”.


Wczoraj poznaliśmy kolejny szczegół dotyczący tego, czym w istocie są owe „wolne i niezależne”… Zabawką w rękach konfidentów, współpracowników oraz siepaczy komunistycznego aparatu przemocy (SB, wywiad i kontrwywiad LWP). Napisałem „poznaliśmy” chociaż bardziej uprawnione będzie stwierdzić „potwierdziły się nasze przypuszczenia” – bo o tym, że właścicielem (przynajmniej nominalnym) jednego z największych koncernów III RP (m.in. media, telekomunikacja, ubezpieczenia, bankowość) jest człowiek, który przez lata był narzędziem w rękach wrogich niepodległej Polsce służb. Wg niektórych źródeł współpraca pana Solorza z kryminalnymi środowiskami ulokowanymi w tzw. wojskówce nie uległa zakończeniu wraz z likwidacją PRLu lecz była owocnie kontynuowana w czasach największej samowoli WSI.


Właściciel jednej z dwóch ogólnodostępnych prywatnych stacji telewizyjnych dorobił się w latach 80ch znacznego majątku dzięki podejrzanym, do dziś niewyjaśnionym operacjom, których nie mógłby realizować bez życzliwości potężnych sił sprawujących faktyczną władzę nad ówczesnym państwem polskim. Gdy padała PRL nadszedł czas gdy stosunkowo skromne fortunki drobnych rzezimieszków na usługach SB i wywiadu można było zacząć transformować w megafortuny formatu europejskiego. Okres poprzedzający farsę Okrągłego Stołu oraz  epoka marionetkowego rządu Mazowieckiego to czas największego natężenia grabieży tego, co jeszcze pozostało do rozkradzenia po półwieczu „rządów proletariatu”. Wtedy to pan Zygmunt Solorz otrzymuje sporą, niezwykle atrakcyjną pożyczkę z… FOZZ. Pieniądze te służą mu do budowy podstaw przyszłego wielobranżowego imperium. Czym był FOZZ, kto stał za jego złodziejską działalnością i jakimi metodami posługiwali się jego zarządcy wiedzą już chyba wszyscy…


Wczoraj pokazano nam dowody. Papier, na którym czarno na białym stoi: człowiek, który trzyma za gardło tabuny „niezależnych” dziennikarzy jest byłym szpiclem i konfidentem totalitarnej policji politycznej, który wykonywał jej polecenia, służył jej, przysięgał jej posłuszeństwo. Jak teraz wyglądają rozmaite gwiazdki medialne, które grzmią z łamów prasy i ekranów telewizora o swojej (i kolegów) niezależności by chwilę potem karnie ustawić się w ogonku pod drzwiami pana prezesa z SB i z wyciągniętą pokornie łapką skomleć o comiesięczne srebrniki za dobrze wykonaną robotę na rzecz tegoż konfidenta?


Spójrzmy w kontekście ujawnienia faktów dotyczących mrocznej przeszłości pana Solorza na tzw. niezależność pracowników Polsatu i TVNu: czy pan Tomasz Lis (Polsat) posiadając takie materiały podałby je do publicznej wiadomości i naraził się na utratę kilkudziesięciu tysięcy euro miesięcznej pensji wypłacanej przez pana Solorza? A może pan Durczok z bratniego TVNu ośmieliłby się podzielić taką wiedzą ze swoimi widzami czym sprawiłby zapewne przykrość seniorom rodów Walterów i Wejchertów prowadzących w latach 70/80ch działalność bliźniaczo podobną do tej, która przyniosła takie powodzenie panu Solorzowi (czy jak się wtedy nazywał)? Tak… Z pewnością obaj championi dziennikarskiej niezależności i medialnej drapieżności w obronie naszego prawa do informacji rzuciliby swoje krociowe kontrakty w błoto i z młodzieńczym błyskiem w oku obwieściliby światu wstrząsającą nowinę…


Nie przypadkiem wspomniałem o drugim z dwóch prywatnych gigantów telewizyjnych. Nie tak dawno prominentny decydent flagowej stacji owego koncernu został zdemaskowany jako wieloletni, gorliwy i pozbawiony skrupułów współpracownik brutalnej, tajnej policji czerwonego reżimu. Krótko potem niektóre tytuły prasowe opublikowały teksty opisujące biznesową drogę obu założycieli owego koncernu. Biznesowa aktywność panów Waltera i Wejcherta przez lata w zadziwiający sposób skorelowana była z zainteresowaniami wywiadu PRL. Wywiad wchodził w nielegalny handel z RFN, pojawiali się panowie W. Wywiad stawiał na „przedsiębiorstwa polonijne”, panowie W. zakładali takowe. Wojskowi kierowali wzrok ku mediom, panowie W. zmieniali branżę po raz n-ty i wchodzili w media… I za każdym razem z ogromnym powodzeniem. Tam, gdzie inni napotykali na bariery nie do przejścia (często barierę stanowili panowie czujący się nieswojo w cywilnych łachach) tam panowie W. śmigali jak pstrągi w górskim potoku. Koncesje, dojścia, pozwolenia, kontyngenty – dla nich nie było rzeczy nie do załatwienia. A wszystko to wyłącznie dzięki wrodzonej smykałce do interesów… Niemal jak u Mazura.


Słusznie prawi mędrzec W.Kuczyński: „A Układu ani śladu”…


PS. Solorz twierdzi, że był współpracownikiem ale nie współpracował… Ile już razy słyszeliśmy tę bajeczkę? Maleszka, Czajkowski, Maliński, Subotić… Czy naprawdę żadnego z nich nie stać na powiedzenie prawdy już w pierwszej chwili? Czy zawsze muszą się jeszcze dodatkowo hańbić? Kto pierwszy zrozumie, że ujawniając całą prawdę ZANIM całość papierów wypłynie na powierzchnię ratuje jakąś drobną ale jednak cząstkę swojego honoru?

 

Wolne media w brudnych łapskach, czyli „a Układu ani śladu”
autor: Galba , Fri 17 Nov 2006 11:15 PM CET  |  Link

Za: prawy prosty.pl

 

Skip to content