Aktualizacja strony została wstrzymana

Najskuteczniejszy czołg? Telewizor

Jak wielką siłą destrukcyjną są media mieliśmy okazję przekonać się po raz kolejny śledząc doniesienia z Ukrainy.

O ile ton pierwszych doniesień był dość umiarkowany to z upływem czasu stał się coraz bardziej pryncypialny. Przestano się zastanawiać jaki wpływ na sytuację Polski będą miały konsekwencje wydarzeń na Majdanie.
Przedtem pojawiały się jeszcze głosy o proweniencji rebeliantów teraz mówi się jedynie o „opozycji”.

Nie jestem hipokrytą podatnym na medialne manipulacje i będę nazywał rzeczy po imieniu – na Ukrainie nie ma żadnego protestu uciemiężonego społeczeństwa walczącego o wolność i zbliżenie z rajem na ziemi czyli Unią Europejską. Jest cyniczy proceder ingerencji w sprawy drugiego państwa przy użyciu starych, wielokrotnie ćwiczonych sztuczek i garstki opłacanych najemników.
Teraz mówi się o buncie społecznym zapominając, że ten bunt został sztucznie wywołany przez demonstrantów opłacanych przez Bóg wie kogo a dowodzonych przez byłego boksera nie mającego już od wielu lat nic wspólnego z Ukrainą. Wykorzystano najgorszą nacjonalistyczną swołocz spod znaku Bandery, którą na wyścigi uwiarygadniali nasi służalczy politycy z wodzem „najbardziej patriotycznej partii politycznej” na czele.

Wróćmy jednak do mediów. Po kilku dniach sprawnej akcji prania mózgów usankcjonowano bandytów jako opozycję mogącą stawiać warunki i rządać ustąpienia konstytucyjnych władz.
Te władze niech sobie będą jakie chcą, obywatele takie wybrali a nikt nie udowodnił, że dopuszczono się oszustw wyborczych.

Niewielu zdaje sobie sprawę, że wywołanie takich zamieszek jakie obserwowaliśmy na Majdanie jest niezwykle proste. Wystarczy naprawdę niewielka grupa dobrze wyszkolonych i prowadzonych doświadczoną ręką najemników, kilka ofiar po obu stronach konfliktu, do tego kasa na „diety” dla demonstrantów i „rewolucja” gotowa. Te ofiary mogły zginąć z tej samej ręki. Co znaczy poświęcenie życia paru pożytecznych idiotów za 100 hrywien dziennie i kilku policjantów? Zawsze przy okazji uwidoczni się kilka realnych problemów i słusznych postulatów, odpowiednio nagłaśnianych. Nigdzie przecież nie jest idealnie.

Taki scenariusz po raz pierwszy na większą skalę zastosowano w czasie przewrotu bolszewickiego w Rosji, gdy grupa agentów przywiezionych w zaplombowanych pociągach wykorzystująca złoto żydów z Brooklynu z zadziwiającą łatwością opanowała wielki kraj.
W ostatnich latach scenariusz doskonalono wywołując serię protestów ochrzczonych jako „wiosna arabska”. Teraz przyszła kolej na Ukrainę.

I znowu okazało się jak ważnym elementem jest kontrola nad mediami. Wmówiono dość skutecznie, że to naród ukraiński walczy z satrapą Janukowyczem, który idzie na pasku Putina i przehandlował kraj za kilkanaście mld$. Przekaz musi być prosty i wyrazisty, żeby motłoch zrozumiał i łyknął jak gęś owies. W sumie ten konsensus nie jest niezbędny ale cały szwindel lepiej wygląda i przy okazji tworzy sie dobrą legendę i nową kastę styropianowców, którzy poprowadzą potem naród ku świetlanej przyszłości zwracając z nawiązką zainwestowane środki w postaci prezentów z majatku narodowego.

W Polsce też to przerabialiśmy. Działacze Solidarności, ci pożyteczni idioci, którzy uwierzyli, że walczą o lepszą Polskę dla siebie i swoich dzieci zostali wypędzeni za granicę a inicjatywę przejęła uwiarygodniona dzięki nim grupa magdalenkowej swołoczy. Jeśli ktoś nie widzi tych analogii ciągle powtarzajacych się scenariuszy jest zwykłym idiotą.
Z niesmakiem czytam artykuły niektórych blogerów i zastanawiam się czy to są jedynie zakamuflowani agenci wpływu czy już nowy rzut pożytecznych idiotów wytresowanych przez te starsze i mądrzejsze media? Bo nie oszukujmy sie – prawdziwy wpływ na stan umysłów nie ma wcale internet ale ciągle telewizja. To ona dysponuje największą siłą medialnego rażenia. To media kosztowne i licencjonowane. Internet służy co najwyżej do kanalizowania nastrojów niewielkiej grupy politycznych pasjonatów.

Jedynym zauważalnym „pożytkiem” takich wydarzeń jest wyraźne samodefiniowanie się polityków. Ale czy wszyscy przy okazji następnych wyborów będą pamiętali, że Kaczyński stał u boku banderowców i sławił Ukrainę ich bojowym zawołaniem? Wątpię. Już media o to się postarają. Jeśli ktoś z ustawiaczy świata zdecyduje, że kolej na to, żeby prezes sobie porządził to okaże się, że jego wyprawa na Ukrainę była jak najbardziej w naszym interesie. Jeśli to nie bedzie jego czas to wyciągną mu to jako zdradę stanu.

Tak to funkcjonuje.

SpriritoLibero

Za: SpriritoLibero (2014-01-31) | http://spiritolibero.blog.interia.pl/?id=2969161

Skip to content