Aktualizacja strony została wstrzymana

Przerwana nirwana

Wbrew tradycji, według której między Wigilią Bożego Narodzenia, a Nowym Rokiem, a nawet – świętem Trzech Króli – nasz nieszczęśliwy kraj pogrążał się w nirwanie i dopiero gdzieś koło 10 stycznia powracał do bolesnej rzeczywistości – tym razem o żadnej nirwanie nie ma mowy. Składa się na to szereg zagadkowych przyczyn, wśród których na plan pierwszy wysunąłbym trzy. Po pierwsze – naszym okupantom zabrakło forsy. To znaczy – nie tyle może im, bo jak w roku 1981 zauważył Jerzy Urban – „rząd się wyżywi”, a skoro nawet rząd się wyżywi, to cóż dopiero – rząd prawdziwy czyli bezpieczniackie watahy, nakręcające rano i wieczorem swoje trzódki Umiłowanych Przywódców? Te wyżywią się na pewno, bo w razie czego pozjadają nas wszystkich – oczywiście dla naszego dobra, podobnie jak Ugolino, co to pożarł własne dzieci, by zachować im ojca.

Forsy tedy zabrakło im nie na wyżywienie, tylko dla podtrzymania iluzji płynności finansowej państwa. Toteż prezydent Komorowski w podskokach podpisał ustawę stwarzającą pozory legalności dla rabunku pieniędzy, jakie nasi okupanci wcześniej zrabowali obywatelom pod pretekstem ubezpieczenia emerytalnego w OFE – zapowiadając jednocześnie skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Gdyby spróbował nie podpisać, to soldateska natychmiast przypomniałaby, skąd wyrastają mu nogi. Przecież według przyszłorocznego budżetu, do którego zrabowane z OFE pieniądze zostały już wliczone, Ministerstwo Obrony Narodowej ma wydać krocie na rozmaite zabawki dla naszej niezwyciężonej, więc gdyby tylko prezydent Komorowski spróbował spodziewane alimenty zablokować…

No dobrze – ale czyż w takiej sytuacji można wymagać heroizmu od sędziów Trybunału, na których Umiłowani Przywódcy spychają rozstrzygnięcia, jakich sami nie mają odwagi podjąć? Oni też nie są pozbawieni instynktu samozachowawczego, na fundamencie którego zbudowano już niejedno imperium. Więc po pierwsze – naszym okupantom zabrakło forsy. Po drugie – zaostrza się walka klasowa. To znaczy socjalistyczny sanhedryn postanowił przyspieszyć socjalistyczne przeobrażenia również w naszym nieszczęśliwym kraju, o którym powiadają, że trzecie pokolenie UB walczy z trzecim pokoleniem AK. To w zasadzie prawda, bo ubowcy dochowali się potomstwa, tworząc prawdziwe ubeckie dynastie, których początki tkwią w mrokach obydwu okupacji: niemieckiej i sowieckiej – z tym jednak zastrzeżeniem, że AK jeszcze nie odbudowała się organizacyjnie. Mamy wprawdzie rozmaitych pretendentów, którzy próbują nawet AK-owską tradycję monopolizować, ale to albo farbowane lisy które na poprzednich etapach maszerowały w karnych szeregach PZPR, albo filuty, próbujące z AK-owskiego emploi zrobić sobie trampolinę, dzięki której będą się rotacyjnie wymieniać przy piastowaniu zewnętrznych znamion władzy z obozem zdrady i zaprzaństwa, tzn pardon – oczywiście z frakcją modernizantów.

W tej organizacyjnej próżni prawdziwym przeciwnikiem UB jest Kościół, a konkretnie – duchowieństwo, mimo kryzysu przywództwa, próbujące pełnić rolę szlachty mniej wartościowego narodu tubylczego. A ponieważ najwyraźniej już postanowiono („W Londynie, w wielkiej loży już postanowiono”) że najlepszą szlachtą dla naszego mniej wartościowego narodu tubylczego będą starsi i mądrzejsi, no to w tej sytuacji jest oczywiste, że Kościół, jako strukturalna podstawa rodzimego przywództwa, jest potrzebny, jak psu piąta noga.

Nic tedy dziwnego, że na tym etapie jesteśmy świadkami aliansu UB z Żydami, „co widać, słychać i czuć”. Ciekawe, że zwróciła na to uwagę pani reżyserowa Agnieszka Holland, może dlatego, że do takich rzeczy ma specjalnego nosa. Kiedy tylko przyjeżdża do naszego nieszczęśliwego kraju zaraz – powiada – uderza ją „fala niedobrego powietrza”, jakby ktoś „bez przerwy puszczał bąki”. Najwyraźniej pani reżyserowa musiała mieć z bąkami wiele doświadczeń, że natychmiast spenetrowała prawdę, bo w końcu – powiedzmy sobie szczerze – czymże innym mogła za młodu nasiąknąć w domu rodzinnym?

Spróbujmy wobec tego bliżej przyjrzeć się chemicznemu składowi owego „niedobrego powietrza” – czy przypadkiem nie jest to odór „cybuli” zmieszanej z wyziewami beknięć po Stalinie? Na razie obydwaj alianci demonstrują intencje melioracyjne, kreując się na rzeczników dobrego papieża Franciszka przeciwko złym tutejszym wstecznikom, podobnie jak przewielebny ks. Wojciech Lemański, który po ostatecznej utracie posady proboszcza w Jasienicy, postanowił już otwarcie wystąpić jako negotiorum gestor Żydów wobec władz Białegostoku – ale to tylko etap, bo kiedy walka klasowa zaostrzy się jeszcze bardziej, to nie ulega wątpliwości, że wszelkie pozory zostaną odrzucone. Więc po drugie – zaostrza się walka klasowa.

No a po trzecie – zbliżają się wybory to znaczy – konkurs o posady w Parlamencie Europejskim, w związku z czym Umiłowani Przywódcy zaczynają wariować. Kolejną ofiarą tej przypadłości stał się przewodniczący SLD Leszek Miller, proponując przywrócenie 49 województw. Ha! Gdyby sytuacja naszego nieszczęśliwego kraju zależała od liczby województw, to dlaczego mielibyśmy poprzestać tylko na 49? Dlaczego mielibyśmy sobie żałować? Przecież, dajmy na to, 490 województw poprawiłoby sytuację jeszcze bardziej! Wyobraźmy sobie tylko, ileż to byłoby posad nie tylko dla Umiłowanych Przywódców, ale również – dla członków rodzin, a nawet – disons franchement entre nous – naturalnych przyjaciółek? Nie tylko 490 wojewodów, wicewojewodów i tak dalej, ale również – 490 marszałków, żeby już nie wspominać o niezliczonych członkach sejmików! Propozycja Leszka Millera, niezależnie od innych jej właściwości, jest znakomitą ilustracją, że pasożytowanie na naszym nieszczęśliwym kraju u naszych Umiłowanych Przywódców zeszło już do poziomu instynktów – ale bo też większość z nich kieruje się raczej instynktem niż intelektem, co skłania do podejrzeń, iż różnica między „naturą”, a „kulturą” wcale nie musi być ani taka wyraźna, ani taka duża.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    3 stycznia 2014

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2990

Skip to content