Aktualizacja strony została wstrzymana

Kilku pasażerów III salonki

E. Komorowska, wdowa po śp. S. Komorowskim, byłym wiceministrze obrony narodowej, który zginął 10 Kwietnia, tak u T. Torańskiej wspomina (Smoleńsk, s. 168):

TT: – Co synowie mówili po powrocie [z Moskwy – przyp. F.Y.M.]?

EK: – Źe ojca rozpoznali bez kłopotów. Źe pięknie wyglądał. Leżał, jakby spał. I że miał błogo uśmiechniętą twarz.

TT: – Tak pani powiedzieli?

EK: – Tak. Ale w ich oczach widziałam, że mówią prawdę.

S. Komorowski, wedle „książeczki” MSZ, która jest do obejrzenia w fotoalbumie intheclouds (http://clouds.web-album.org/photo/364872,program-10-04-2010-i-program-lotu-7-04-2010), miał siedzieć w tzw. trzeciej salonce, tej rzekomo na 18 osób. 

Komorowski miał wyjść z domu o piątej rano, by z Podkowy Leśnej dotrzeć na Okęcie. W III salonce lecieć miał także śp. marszałek M. Płażyński. Jak w książce J. Racewicz (12 rozmów o pamięci, s. 171-172) opowiada J. Płażyński:

JR: Pokazywano wam zdjęcia?

JP: Tak, identyfikowałem Ojca na podstawie zdjęcia.

JR: Nie miałeś wątpliwości, że to Tata?

JP: Miałem pewne wątpliwości, bo osoba na zdjęciu nie wyglądała, jak ktoś, kto…

JR: …spokojnie zasnął.

JP: Tak. Dopiero po roku dotarło do mnie, w jakim Ojciec był stanie. Nie dziwię się więc swoim wątpliwościom, ale biorąc pod uwagę, że identyfikacja odbyła się już dwa dni po śmierci, to i tak chyba zdaliśmy egzamin.

J. Płażyński dodaje (s. 173):  Na początku nie było wiadomo, że Ojciec zginął. [Co to znaczy, „nie było wiadomo”?] Do Katynia poleciały dwa samoloty. [Myślałeś, że Ojciec wsiadł do Jaka-40?] Karmiłem się taką nadzieją. Według niego marszałek zamówił rano taksówkę przed wyjściem z domu. Brak jednak dokładnej godziny tego wyjazdu.

Śp. ks. bp T. Płoski, według relacji brata J. Płoskiego (j.w., s. 196): O szóstej rano wyjeżdżał samochodem na lotnisko. Jak wspomina J. Płoski (s. 190-191): Ani media, ani władze – nikt na początku nie chciał podawać nazwisk. Pewny był tylko Prezydent z Małżonką… Nie mam pojęcia, ile trwała ta szarpanina – myśli, niepewności, chwytania się jakichś resztek wiary w cud, w ocalenie… Kiedy wreszcie ogłosili listę osób, które leciały tupolewem, zobaczyłem na ekranie to, czego nie chciałem widzieć: Biskup Polowy Tadeusz Płoski.

I nieco wcześniej (s. 190), na pytanie Racewicz: Nie było żadnych wątpliwości, że Biskup Tadeusz był na pokładzie? – J. Płoski odpowiada: W pierwszej chwili – były, oczywiście, że były. Kapelan, który dzień wcześniej obchodził rocznicę święceń – mówił, że do Smoleńska poleciały dwa samoloty, tupolew i JAK 40. „Nie denerwujcie się – mówił – nie wiadomo, którym Biskup poleciał.” Jeszcze była nadzieja, jakiś strzępek nadziei, że może w TU-154 zabrakło miejsc, może Biskup wsiadł z dziennikarzami do jaka… Przecież tak lubił dziennikarską brać… W ogóle – tak łatwo i dobrze dogadywał się z ludźmi… Przypominam też sobie dyskusje i wątpliwości – w którym samolocie lecieli dziennikarze, że był jakiś chaos z listami pasażerów.  

W III salonce lecieć miał też śp. gen. B. Kwiatkowski, którego mundur na zdjęciu pokazał kiedyś Nasz Dziennik:

M. Komorowski w książce Racewicz (s. 100) twierdzi: ja widziałem prawdziwe zdjęcia, na których widać ciała osób, które zginęły. Widziałem zdjęcia z miejsca, gdzie go [S. Komorowskiego – przyp. F.Y.M.] znaleziono. To naprawdę wygląda zupełnie inaczej niż filmy z sieci.

Według ustaleń M. Krzymowskiego i M. Dzierżanowskiego (Smoleńsk. Zapis śmierci, s. 41-42) 10 Kwietnia zidentyfikowano tylko „około 10 osób” oprócz Prezydenta (innych danych o innych identyfikacjach 10 Kwietnia na polance samosiejek, Krzymowski z Dzierżanowskim nie podają):  

Troje Polaków cały czas pracowało we wrakowisku [tak w oryg. – przyp. F.Y.M.], pozostała trójka niecałe 200 metrów dalej, w miejscu, gdzie układano ciała. Gdy udawało im się kogoś zidentyfikować, zapisywano nazwisko na kartce i umieszczano przy szczątkach. Marcin Wierzchowski rozpoznał między innymi stosunkowo dobrze zachowane ciało Katarzyny Doraczyńskiej z biura prasowego Kancelarii Prezydenta. Oficerowie poznali swoich kolegów: podporucznika Piotra Noska, starszego chorążego Artura Francuza, kapitana Dariusza Michałowskiego, a później też sekretarza biskupa polowego księdza podpułkownika Jana Osińskiego. Chorążego Pawła Krajewskiego z BOR zidentyfikowali na podstawie przypiętej do paska legitymacji. Z dużym prawdopodobieństwem wskazano też ciała prezydenta na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego oraz wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry. W identyfikacji rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego pomogły znalezione przy nim dokumenty. W sumie udało się ustalić tożsamość około dziesięciu osób. Cały czas szukano zwłok prezydenta. Około 15.30 strażacy wydobyli wreszcie ciało, które majorowi Andrzejowi Rychlikowi oraz radcy Łątkiewiczowi przypominało Lecha Kaczyńskiego. (…)

Nie jest tu wymienione imię i nazwisko byłego wiceministra obrony – co jest niezwykle dziwne, jeśli się weźmie (opisany na początku mojej notki) stan zwłok. 

Free Your Mind

Za: Free Your Mind (18 gru 2013) | http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2013/12/kilku-pasazerow-iii-salonki_18.html

Skip to content