Aktualizacja strony została wstrzymana

Skarbówka wejdzie ci do garażu!

„Dziś w Polsce, gdy ktokolwiek słyszy dzwonek do drzwi o szóstej rano, to – inaczej niż w sławnej deklaracji Churchilla – nie ma żadnej pewności, że jest to mleczarz” – straszył Adam Michnik rządami PiS tuż przed wyborami w 2007 r. Z tym „mleczarzem” jakoś tak się pechowo złożyło, mimo wygranej PO, cywilizowanej partii miłości, że też nie było pewne, czy to on z samego rana dzwoni do drzwi. Dość przypomnieć głośną sprawę, gdy ABW w pełnym rynsztunku bojowym, jak do jakiegoś mafiosa, weszła o szóstej rano do właściciela strony antykomor.pl.

Teraz, dzięki pomysłowości rządu i ministra Jacka Rostowskiego możemy też mieć rano niespodziewanych gości, tyle że tym razem z urzędu skarbowego. Resort finansów zamierza bowiem sprawdzać, czy nie ukrywamy przypadkiem jakichś dochodów. Inspektorzy skarbówki będą w związku z tym mogli kontrolować nasze mieszkania, garaże i całe posesje. Jak tłumaczy wiceminister finansów Maciej Grabowski chodzi o „przeprowadzanie oględzin w ramach czynności sprawdzających dotyczących przedmiotu opodatkowania”, a wszystko to „za zgodą podatnika”. Bardzo ciekawa ta dobrowolność zważywszy, że brak zgody podatnika na plądrowanie domu może być karany grzywną wysokości kilku tysięcy złotych. Jacyś mało oryginalni są ci nasi architekci państwa opresyjnego. Tak jak bankowy tytuł egzekucyjny to nic nowego, tylko stary przepis jeszcze z lat stalinowskich, tak ten pomysł z nachodzeniem podatników w domach w poszukiwaniu pretekstu do większego opodatkowania, to nic innego jak wymyślony tuż po wojnie w latach 40. tzw. domiar.

W czerwcu 1947 r. władza ludowa uchwaliła akt prawny „O zwalczaniu drożyzny i nadmiernych zysków w obrocie handlowym”, który właśnie wprowadzał nakładanie domiaru, czyli kwoty uznaniowej podatku, wymyślonej przez urzędnika skarbowego, często takiej wysokości, że prowadzenie interesu przestawało się opłacać. Był to więc ni mniej ni więcej bat władzy ludowej na tzw. prywatną inicjatywę. A żeby to wszystko jeszcze miał kto sprawdzać i egzekwować, to w tym samym 1947 r. uchwalono również akt „O obywatelskich komisjach i lustratorach społecznych”, dzięki któremu powstał dybiący na „prywaciarza” legion kontrolerów.

Nie wiem jak będą wyglądały kontrole Rostowskiego, ale mam wrażenie, że on ze skarbnicy mądrości PRL czerpie pełnymi garściami. Wtedy podatek domiarowy był zależny od widzimisię urzędnika skarbowego i niekoniecznie był naliczany, jak oficjalnie zapewniano, z powodu stwierdzenia nieprawidłowości w postaci na przykład ukrywania dochodów lub zawyżania kosztów. Domiar był po prostu narzędziem do szykanowania rzemieślników i przedstawicieli wolnych zawodów, których nie kochała ludowa ojczyzna. Do domu „prywaciarza” przychodził więc powęszyć komornik z urzędnikiem i z milicjantem. Jak już domiar został nałożony, to było niewesoło, gdyż to z kolei oznaczało zapowiedź oskarżenia o oszustwo skarbowe. A dalej było już na zasadzie i tak źle i tak niedobrze. Bo ten kto domiar płacił – przyznawał się do winy; a ten kto się do tego nie kwapił lub odwoływał – podlegał nakazom egzekucyjnym i dochodzeniom prokuratorskim.

Właściwie, to jak tak patrzę, rząd PO-PSL ma gotowiec. Wystarczy przestudiować te akty z 1947r., wdrożyć, doczytać trochę na temat praktycznych zastosowań i w teren. Same zyski, również te w postaci nowych posad dla szwagra podsekretarza stanu z ministerstwa, dla bratowej wicemarszałka województwa i całej gromady znajomych, krewnych, którzy też by się chcieli w końcu gdzieś załapać. Jaka szkoda, że na wsi jest taka bieda i fiskus tam się nie obłowi, bo można by wrócić do praktyki lat 50., kiedy i tam nakładano domiary podatkowe doprowadzając gospodarstwa rolne do bankructwa i karano grzywnami za niewywiązywanie się z tzw. kontyngentów czyli przymusowych dostaw obowiązkowych.

Julia M. Jaskólska

Za: Strona autorska - Julia M. Jaskólska i Piotr Jakucki (18/11/2013) | http://jakuccy.pl/skarbowka-wejdzie-ci-do-garazu/?lang=pl

Skip to content