Aktualizacja strony została wstrzymana

Pluralizm w działaniu

Wyborcze zwycięstwo CDU w Niemczech stało się okazją do demonstracji siły Stronnictwa Pruskiego w naszym nieszczęśliwym kraju. Bo trzeba nam wiedzieć, że w naszym nieszczęśliwym kraju od drugiej połowy lat 80-tych panuje polityczny pluralizm. Kiedy okazało się, że istotnym elementem nowego porządku politycznego w Europie będzie ewakuacja imperium sowieckiego z Europy Środkowej, liczni bezpieczniacy zarówno z SB, jak i razwiedki wojskowej, postawili sobie pytanie, co mają w związku z tym uczynić, w jaki sposób zapewnić sobie bezpieczeństwo na wszelki wypadek. Ponieważ są to ludzie zdemoralizowani, gotowi służyć każdemu, kto zapewni im możliwość pasożytowania na mniej wartościowym narodzie tubylczym, ale przy tym inteligentni i spostrzegawczy, to domyślili się, że po ewakuacji sowieciarzy prędzej czy później nastąpi odwrócenie sojuszy. W takiej sytuacji, nie czekając aż to nastąpi, zawczasu przewerbowali się do przyszłych sojuszników w przekonaniu, że ci nie pozwolą swoim agentom zrobić najmniejszej krzywdy.

Przykładem takiej metamorfozy jest przypadek Edwarda M. – którego jedna niezależna prokuratura nadal podejrzewa o sprawstwo kierownicze morderstwa generała Papały, mimo że w innej niezależnej prokuraturze jeden przez drugiego przyznają się do tego morderstwa złodzieje samochodowi, aż prokurator musi ich mitygować: panowie, nie wszyscy naraz, przyznawać mi się po kolei; porządek musi być! Otóż Edward M. za komuny funkcjonariusz kontrrazwiedki wojskowej, w 1987 roku jednym susem przewerbował się do FBI. Ponieważ sądy w Ameryce są tak samo niezawisłe, jak i u nas, toteż pod jakimś pretekstem nie został wydany, bo jużci – kto to widział, by wydawać obcym państwom własnych agentów?

Z całą pewnością nie był to przypadek odosobniony, raczej przeciwnie – typowy. W rezultacie tych przewerbowań, które reprodukują się dzisiaj w drugim, a nawet i trzecim pokoleniu, bo mamy do czynienia ze zjawiskiem dziedziczenia pozycji społecznej, w następstwie czego dzieci aktorów zostają aktorami, dzieci piosenkarzy – piosenkarzami, dzieci lekarzy – lekarzami, to niby dlaczego potomstwo agentów nie miałoby zostawać dziedzicznymi agentami? Więc w rezultacie tych przewerbowań mamy w naszym nieszczęśliwym kraju polityczny pluralizm; jedni należą do Stronnictwa Pruskiego, inni – do Stronnictwa Ruskiego, jeszcze inni są szabesgojami Mosadu, a niektórzy pozostali przy CIA. Tych ostatnich jest chyba coraz mniej zwłaszcza od czasu, gdy prezydent Obama 17 września 2009 roku obwieścił, że wycofuje Stany Zjednoczone z aktywnej polityki w Europie Środkowo-Wschodniej, w następstwie czego stosunki polityczne w Europie Środkowej kształtowane są przez strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, od listopada 2010 roku wzmocnione strategicznym partnerstwem NATO – Rosja. Nawiasem mówiąc, warto przypomnieć, że deklaracja prezydenta Obamy nastąpiła zaledwie w miesiąc po spotkaniu izraelskiego prezydenta Szymona Peresa z rosyjskim prezydentem Miedwiediewem w Soczi, po którym prezydent Peres powiedział izraelskiej gazecie, że obiecał prezydentowi Miedwiediewowi, iż „przekona” prezydenta Obamę do wycofania elementów tarczy antyrakietowej ze Środkowej Europy. Najwyraźniej go „przekonał” i tylko nie wiemy, co i czyim kosztem obiecał mu za tę przysługę prezydent Miedwiediew.

Ale chociaż nie wiemy, to przecież tego i owego możemy się domyślić. Jeszcze nie ucichły echa deklaracji prezydenta Obamy, a już z klasztoru św. Niła przybyli na Jasna Górę świątobliwi mnisi po kopię cudownego obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, co zapoczątkowało w stosunkach polsko-rosyjskich okres „dyplomacji ikonowej”, uwieńczonej podpisaniem „porozumienia o pojednaniu polsko-rosyjskim” przez jego Świątobliwość Patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla i JE abpa Józefa Michalika w sierpniu 2012 roku. Ano – jak „pojednanie”, to pojednanie – więc nic dziwnego, że w maju br. prezydent Putin nakazał rosyjskiej FSB nawiązanie współpracy ze Służbą Kontrwywiadu Wojskowego w Polsce – formacją, co to wraz ze Służbą Wywiadu Wojskowego wypączkowała z „długiego ramienia Moskwy”, czyli Wojskowych Służb Informacyjnych, których, jak wiadomo, „nie ma”. Kiedy już się tak „jednamy”, to przecież nie wypada dociekliwie wypytywać, kto tam kogo słucha i kto przed kim trzaska kopytami – chociaż i bez tego możemy się domyślić, że ruscy szachiści chyba jednak przed reprezentantami naszej niezwyciężonej armii chyba jednak kopytami nie trzaskają.

Ten nieco przydługi wstęp wydaje się jednak potrzebny gwoli lepszego zrozumienia przyczyn, dla których w dniach ostatnich walka buldogów spod dywanu przeniosła się na dywan. Oto okazało się, że generał Nosek, dotychczasowy szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, odmówił wiceministrowi obrony narodowej generałowi Skrzypczakowi certyfikatu dostępu do informacji niejawnych, a więc wglądu w to, kto w jaki sposób i na jakie sumy doi i rozkrada Rzeczpospolitą, zaś SKW starannie ukrywa to przed osobami niepowołanymi, co w żargonie soldateski nazywa się „ochroną kontrwywiadowczą”. Za takową psotę minister obrony narodowej pan Siemoniak „za zgodą premiera” zwolnił generała Noska z posady.

Dlaczego generał Nosek uznał generała Skrzypczaka za niegodnego dostępu do „informacji niejawnych”? Tego ma się rozumieć nie wiemy, ale pamiętamy, że niedawno pewien lobbysta, co to „sze kręczy” przy handlu izraelską bronią, publicznie odgrażał się, że generała Skrzypczaka „wykończy”, ponieważ nie chciał od niego kupić jakichści „dronów”, czy może innych narzędzi walki o pokój. Reakcja generała Noska skłania do podejrzeń, że ów lobbysta nie rzucał słów na wiatr, co pokazuje, że wpływy Mosadu w Służbie Kontrwywiadu Wojskowego mogą być większe, niż nam się wydaje. I nic dziwnego, skoro szef Mosadu Meir Dagan dostał honorowe obywatelstwo od prezydenta Komorowskiego, tego samego, którego wyborczy sukces generał Dukaczewski z WSI, których, jak wiadomo, „nie ma” zapowiadał uczcić otwarciem butelki szampana.

Aliści pluralizm polityczny doszedł do głosu, w następstwie czego generał Nosek stracił posadę. To znowu skłania do podejrzeń, że w Ministerstwie Obrony i w otoczeniu premiera może być sporo wpływowych osobistości, które służą, dajmy na to, BND, a nie jakiemuś tam Mosadowi. Ale widać, że i Mosad nie składa broni, bo wkrótce po dymisji generała Noska niezależna prokuratura poinformowała o wszczęciu śledztwa przeciwko generałowi Skrzypczakowi w związku z podejrzeniem „korzyści majątkowej”. Warto w tym miejscu przypomnieć, że sztandarowa, chociaż niestety tylko literacka postać naszego kapitalizmu, czyli Stanisław Wokulski z „Lalki” dorobił się majątku właśnie na dostawach wojskowych, chociaż ma się rozumieć, absolutnie uczciwie. Trochę inaczej, chociaż nie da się ukryć, że bardziej realistycznie podchodzi do tych spraw Pismo Święte, napominając by nie zawiązywać gęby wołowi młócącemu.

Jeśli tedy komuś byłoby jeszcze mało dowodów czy choćby poszlak wskazujących na istnienie w naszym nieszczęśliwym kraju, to musi go przekonać wspomniana na wstępie demonstracja siły Stronnictwa Pruskiego po zwycięstwie wyborczym CDU w Niemczech. Oznacza ono nie tylko, że Nasza Złota Pani pozostanie Naszą Złotą Panią na kolejną kadencję, ale przede wszystkim – że kontynuowana będzie dotychczasowa polityka budowania IV Rzeszy środkami pokojowymi. Nic więc dziwnego, że wysunięty niegdyś przez starszych i mądrzejszych na prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju „wierny syn Kościoła” wystąpił z pomysłem przyłączenia Polski do Niemiec w ramach tak zwanego „pogłębiania” europejskiej integracji. Ja wprawdzie powtarzam, że kto słucha Lecha Wałęsy, ten sam sobie szkodzi, ale przypuszczam, że został on tylko instrumentalnie wykorzystany do puszczenia balonu próbnego, mającego przetestować reakcję opinii publicznej na ten zdradziecki pomysł. Chodzi o sprawdzenie, jaki poziom tej reakcji zarówno Stronnictwo Pruskie, jak przede wszystkim Nasza Złota Pani będzie mogła uznać za milczące przyzwolenie. W takim przypadku można będzie przejść do następnego etapu „pogłębiania integracji” w którą wepchnęła nas ratyfikacja traktatu akcesyjnego, w następstwie którego 1 maja 2004 roku dokonał się Anschluss Polski do Unii Europejskiej oraz ratyfikacja traktatu lizbońskiego, który pozbawia nas niepodległości i suwerenności politycznej. Wychodzi to naprzeciw potrzebom politycznego pluralizmu, bo zwróćmy uwagę, że Europa Środkowa jest podzielona na strefy wpływów prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow, która jeśli była dobra dla strategicznych partnerów w roku 1939, to dlaczego miałaby być niedobra w roku 2013?

Stanisław Michalkiewicz

Komentarz    tygodnik „Goniec” (Toronto)    29 września 2013

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2916

Skip to content