Aktualizacja strony została wstrzymana

Księgi z szamba

Przetacza się przez Polskę wzburzenie po ujawnieniu faktów prowadzonej po cichu w polskich szkołach molestacji uczniów. Nie mają zatem szczęścia molestatorzy. W starożytnych, pogańskich Atenach spotkałaby ich za to sprawiedliwość. Na gruncie prawa Solona karano śmiercią deprawatorów dzieci, jeśli wcześniej sam ich rodzic nie zdążył wymierzyć sprawiedliwości.

U nas pracownice „Pontonu” za zgodą dyrekcji szkół zamykają się z dziećmi w klasach, bez pedagogów, i pokazują im swoje „Księgi”, z szamba wzięte. Ich autor – szwedzki pisarz – przedstawia się obrazowo na swojej stronie internetowej jako superman, wyłaniający się z uśmiechem z muszli klozetowej, czyli – koniec końców – szamba, przydomowej oczyszczalni ścieków lub kanalizacji miejskiej, także łączącej wszystkie gospodarstwa domowe.

Podświadomość sprawiła tutaj autorowi figla. Możemy zatem docenić trafność takiej autocharakterystyki własnej działalności. Zamiast zapukać do drzwi, zaczekać na zaproszenie, autor przedziera się kanałami i wdziera się tą drogą do domów, przyczajony w muszli klozetowej. Całego świata tutaj nie widać, tak zresztą jak w jego „Księgach”… Zawrzało zatem w Polsce po zobaczeniu przez rodziców ich zawartości. Radują się tylko gwiazdy TV, gotowe na wszystko, za odpowiednią opłatą, włącznie z czytaniem oślizgłych „Ksiąg”.

Jedna po drugiej organizowane są zatem konferencje na temat zagrożenia przez ideologię gender, traktującą ciało tylko jako narzędzie, którego należy używać od najmłodszych lat dla uprzyjemnienia sobie życia, a szkoły mają dostarczać instruktarza dla takiej „bezpiecznej” konsumpcji. Konferencje te (np. ostatnio w Bolesławcu) gromadzą za każdym razem setki zainteresowanych.

Reszta Polski chyba także już się obudziła, ale jeszcze rozgląda się za prelegentami, materiałami i salami konferencyjnymi. To pospolite ruszenie wciągnęło nawet tych, którzy do tej pory nie zareagowali na dyskryminację katolickich mediów i kłamstwa smoleńskie. Trzeba być wyjątkowo zdeprawowanym rodzicem, aby zgodzić się na molestację własnego dziecka, także w szkole.

Miejmy zatem nadzieję, że odpowiednie władze, włącznie z prokuraturą, zajmą się zorganizowaną przez panią Wandę Nowicką i jej zagranicznych mecenasów „edukacją” dzieci. Jednym z tych mecenasów jest znana i wpływowa Fundacja Stefana Batorego, dzieło George’a Sorosa, mającego ambicje kierowania polityką postsowieckiej Europy.

Zadeklarował to bez ogródek w wykładzie wygłoszonym 7 listopada 1993 roku na Uniwersytecie Karola w Pradze. Ponieważ następne pokolenie musi przejść przez szkolną ławę, zajęto się budowaniem „otwartego społeczeństwa” także za pomocą szkoły, przedszkola, a nawet kołyski.

Zdaniem Sorosa, pierwsze sześć lat ma „nieproporcjonalnie duży wpływ na resztę życia”. Za pieniądze tego finansisty (?) przygotowano zatem „ekspertyzę” zawartości podręczników szkolnych funkcjonujących w Polsce, oczywiście od strony ich przydatności dla deprawacji uczniów, czyli – innymi tylko słowy – niezgodności z „niedyskryminacyjnym” bezprawiem UE.

Źąda ono od nas ostatnio (już trwają prace w Sejmie) swobody „ekspresji seksualnej”. Identyfikuje się zatem podręczniki szkolne, które jakoby krępują ową „ekspresję”, czyli ośmielają się negatywnie oceniać rozwiązłość, zboczenia i molestację dzieci.

Na pierwszy ogień poszedł funkcjonujący już od dawna w ramach „Przygotowania do życia w rodzinie” podręcznik szkolny „Wędrując ku dorosłości”. W swoje spracowane przez lata ręce wziął je dr hab. Z. Starowicz, ostatnio wychwalany pod niebiosa obszerną autobiografią wydaną przez ponoć katolickie wydawnictwo „Znak”.

Kto ma czas, niech spróbuje, czy od Znaku, Fundacji Batorego i pani Nowickiej otrzyma grant na promocję świata miłości, szacunku dla życia i panowania nad sobą. W ideale „otwartego społeczeństwa” K. Poppera – którego idee wciela w życie Soros, przy pomocy gigantycznych pieniędzy – nie ma miejsca na te wartości. Tylko jedna żona, wyłącznie kobieta, zamknięte drzwi dla aborterów i molestatorów dzieci, to jakoby „zamknięte społeczeństwo” i trzeba je zniszczyć. Miejmy nadzieję, że na to nie pozwolimy.

Marek Czachorowski

Za: Nasz Dziennik, 24 września 2013 | http://naszdziennik.pl/mysl-felieton/54694,ksiegi-z-szamba.html

Skip to content