Aktualizacja strony została wstrzymana

Ktoś szyje przetargi w MON!

Czy MON-em rządzi minister, czy podległy mu szef kontrwywiadu  wojskowego?

Dziennik „Rzeczpospolita” poinformował, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego wystąpiła do prokuratury przeciwko gen. Waldemarowi Skrzypczakowi, wiceministrowi obrony narodowej odpowiadającemu za zakupy nowego sprzętu dla wojska. Według informacji gazety, SKW podejrzewa generała o lobbing dla koncernów zbrojeniowych. Chodzi m.in. o jeden z koncernów izraelskich, który chce sprzedać Polsce bezzałogowe statki latające. Artykuł w „Rz” rzuca cień podejrzenia na generała. W sprawie brakuje jednak konkretów. Zapytaliśmy więc o ewentualny lobbing gen. Skrzypczaka, MON, SKW, ABW, NPW, CBA… Wszyscy milczą. Jednak komuś prawdopodobnie zależało, aby generała „odpalić”.

W grę wchodzą dwie hipotezy. Albo Skrzypczak robił nielegalne interesy, albo utrudniał ich robienie staremu układowi w MON i przemyśle zbrojeniowym. Za to po artykule w „Rz” nie można mieć najmniejszych wątpliwości: minister Siemoniak w całej tej grze jest tylko pionkiem i figurantem w resorcie obrony narodowej. Prawdziwy nadzór nad interesami w armii pełni gen. Janusz Nosek, szef kontrwywiadu wojskowego i człowiek Donalda Tuska, który nie przedłużył Skrzypczakowi certyfikatu dostępu do informacji „ściśle tajne”.

Nikt nic nie wie

„Rzeczpospolita” znana jest z tego, że prezes spółki wydającej ten dziennik, Grzegorz Hajdarowicz, dobrze zna się z rzecznikiem rządu, Pawłem Grasiem, i spowiada mu się z tego, co będzie publikowane na łamach gazety. Trudno więc przypuszczać, że tak ważny artykuł, będący skutkiem ewidentnego przecieku (zapewne kontrolowanego), nie był celowym nagłośnieniem sprawy. Pozostaje pytanie, czy publikacja przedstawia fakty, czy może jest jedynie elementem przetargowej rozgrywki w MON? Właśnie o fakty zapytaliśmy samych zainteresowanych.

Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie posiada własnego rzecznika prasowego i odsyłała media do MON. Nam udało się zdobyć wypowiedź SKW, jednak niewiele z niej wynika. – Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie udziela żadnych informacji na temat rzeczywiście lub rzekomo prowadzonych czynności – powiedział „Naszej Polsce” płk Krzysztof Dusza, dyrektor gabinetu szefa SKW. Niewiele bardziej rozmowna była Naczelna Prokuratura Wojskowa, do której zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez gen. Skrzypczaka złożyć miał kontrwywiad wojskowy. – Uprzejmie informuję, że prokuratura wojskowa w żaden sposób nie może odnieść się do treści Pańskich pytań – napisał nam kpt. Marcin Maksjan, rzecznik prasowy NPW. – To wszystko, co w tej sprawie mamy do przekazania – stwierdził Maksjan, który nie potwierdził ani też nie zaprzeczył doniesieniom „Rzeczpospolitej”. – W sprawie, której dotyczą przesłane przez Pana pytania, resort obrony wydał oświadczenie – poinformował nas z kolei szef departamentu informacyjno-prasowego MON, kmdr Janusz Walczak. – MON nie ma wiedzy o wszczęciu przez prokuraturę postępowania wobec któregokolwiek ze swoich współpracowników ani tym bardziej o stawianiu im jakichkolwiek zarzutów – czytamy w oświadczeniu MON. Do tego procedury przetargowe w resorcie mają zawsze osłonę SKW, ale też – jak przyznał resort obrony – wsparcie ze strony ABW i CBA. Tam jednak też nie ma w tej sprawie chętnych do rozmowy. – Uprzejmie informujemy, iż Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie komentuje czynności służbowych wykonywanych w ramach swoich kompetencji – usłyszeliśmy od zespołu prasowego Agencji. Jeszcze mniej rozmowne było Centralne Biuro Antykorupcyjne. – CBA nie komentuje artykułów ukazujących się w prasie – powiedział z kolei „Naszej Polsce” Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA.

Sam gen. Skrzypczak odnosząc się do zarzutów, przyznał, że zna niektórych szefów izraelskich firm zbrojeniowych i pracujących dla nich lobbystów. Tyle, że nie ma w MON chyba ani jednego generała, który nie znałby przedstawicieli i lobbystów ze „zbrojeniówki”, ponieważ na kontaktach z przedstawicielami firm produkujących broń i osprzęt armii polega praca gen. Skrzypczaka i wielu innych oficerów WP. Jednak medialna informacja o takiej znajomości w połączeniu ze słowem „lobbysta” (zupełnie naturalnym, jednak mającym w języku polskim wciąż głównie negatywne konotacje) daje piorunujący efekt i jest medialnym aktem oskarżenia wiceministra. Sam generał twierdzi jednak, że spodziewał się ataku.

Kto strzela do generała?

– Mam wrażenie, że cała ta historia to zemsta na mnie. Jako wiceminister odpowiedzialny za zakupy uzbrojenia przeciąłem wiele patologicznych układów, żerujących na armii. Byłem straszony przez lobbystów, że źle się to dla mnie skończy – powiedział „Rz” Skrzypczak. Kariera wojskowa Skrzypczaka zdaje się pasować do tej tezy. Generał nie bał się utraty stanowiska mówiąc gorzką prawdę o rządach PO w resorcie obrony i o zaniedbaniach, których efektem jest narażanie życia polskich żołnierzy. Skrzypczak w latach 2006-2009 był dowódcą Wojsk Lądowych. Odszedł ze stanowiska po zamieszaniu, jakie wywołały jego wypowiedzi o tym, że śmierci jednego z polskich żołnierzy w Afganistanie można było uniknąć, gdyby wojsko miało rozpoznawcze bezpilotowce większego zasięgu i lepiej uzbrojone śmigłowce. Zarzucił wówczas ministerialnej biurokracji, że kupuje nie ten sprzęt, którego wojsko najbardziej potrzebuje. Nie był zdecydowanie faworytem ekipy Donalda Tuska. Do MON powtórnie powołał go obecny minister Tomasz Siemoniak, o którym mówiło się, że jest zaufanym człowiekiem Grzegorza Schetyny (wcześniej był jego zastępcą w MSWiA). To tłumaczyć może powołanie do resortu Skrzypczaka i wzmocnienie w MON frakcji nie do końca należącej do grupy premiera. Za to do zaufanych Tuska należy gen. Janusz Nosek, szef SKW. I to z tego miejsca miał wyjść atak na Skrzypczaka. Zwłaszcza, że – jeśli wierzyć ministrowi Siemoniakowi – MON nic nie wiedziało o działaniach SKW przeciwko wiceministrowi Skrzypczakowi, a przecież kontrwywiad wojskowy podlega MON! Tak więc przynajmniej jedno już wiemy: w całej rozgrywce ośmieszono ministra Siemoniaka, który zdaje się, że ma mniej do powiedzenia niż podległy mu szef SKW. A skoro nie wiadomo, czy Skrzypczak uległ mechanizmom korupcyjnym, czy wręcz przeciwnie, należy zadać pytanie, kto może chcieć kręcić lody na armii i jaki łup jest do podziału? Czy „uwalenie” poprzednich przetargów przez Skrzypczaka mogło doprowadzić firmy zbrojeniowe do szału?

O co grają?

MON musi zarządzić cięcia i przynieść oszczędności do budżetu w wysokości 3,3 mld złotych. Według Siemoniaka nie odbije się to na modernizacji armii, ale trudno w te zapowiedzi wierzyć. Plany resortu były niemałe. Pod koniec 2012 r. zapowiedziano, że przez 10 najbliższych lat Wojsko Polskie wyda na uzbrojenie i sprzęt ok. 130 mld zł. Kilkunastu oferentów stara się wygrać dla siebie rozmowy z MON na dostarczenie zestawów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej średniego zasięgu. Trwa przetarg na 70 wielozadaniowych śmigłowców. Zapowiedziano zakup samolotów F-16 i C295, a także niemieckich czołgów Leopard czy kolejnych Rosomaków. Do służby trafić mają trzy okręty podwodne i pływające bezzałogowce do patrolowania wybrzeża.

W 2013 r. ma znaleźć się w wojsku 12 zestawów z rozpoznawczymi bezzałogowcami. MON planuje zakup ponad 80 bezzałogowców różnych klas i zasięgów, w tym także przenoszących uzbrojenie. Koszt tych ostatnich to 2-3 mld złotych. I tu właśnie w październiku 2012 r. resort zerwał kontrakt na bezzałogowe statki powietrzne z powodu niespełnienia przez izraelskiego dostawcę warunków umowy. Za tą decyzją stał właśnie gen. Skrzypczak, który optował za zerwaniem kontraktu z izraelską firmą dostarczającą samoloty bezzałogowe Aerostar dla polskiej armii, która ewidentnie nie wywiązywała się ze swoich zobowiązań. Skrzypczak mówił wówczas (październik 2012 r.), że izraelska firma Aeronautics Defense System po raz kolejny nie dotrzymała terminów dostaw sprzętu oraz nie zapewniła usługi rozpoznania obrazowego na rzecz polskich żołnierzy w Afganistanie. Tyle, że w szranki przetargowe stanęły wówczas trzy firmy izraelskie (IAI, Elbit i Aeronautics Defense System), z którymi rozmawiał MON. Stąd zupełnie naturalne wydają się znajomości Skrzypczaka (odpowiedzialnego w MON za modernizację armii) z przedstawicielami tej branży w Izraelu.

Dwie hipotezy

Pozycja gen. Skrzypczaka w MON jest bardzo silna. To on odpowiada za obrót większą częścią budżetu MON. Po zmianach w procedurze przetargowej w MON rola Skrzypczaka jeszcze wzrosła. Do tego – co podnosić miał już na początku kontrwywiad wojskowy – po opuszczeniu armii Skrzypczak związał się z biznesem, z którego bezpośrednio wrócił do służby. Czy miało to wpływ na kontakty rządowe w sektorze zbrojeniowym? Trzeba tę hipotezę brać pod uwagę, jednak poza artykułem w „Rzeczpospolitej”, nie podającym żadnych konkretów, nie mamy twardych przesłanek uwiarygodniających tę tezę. Inną stawia publicysta Stanisław Źaryn, który napisał, że „operacja SKW i obecne doniesienia może być zemstą za działalność Skrzypczaka. Od dawna był on ostrym krytykiem dotychczasowej polityki kontraktowej polskiej armii. Mówił źle o zakupach dla misji ISAF w Afganistanie. Wytykał błędy i stawiał pytania. Być może po przyjściu do MON przeciął patologiczne powiązania i pasożytnicze układy, jakie toczyły polskie wojsko i projekty modernizacyjne. I możliwe, że obecnie trwa operacja zemsty, próba zniszczenia Skrzypczaka, szukanie nowego wiceministra, który przywróciłby poprzednią sytuację”. Z pewnością taką hipotezę również należy brać pod uwagę, zwłaszcza, że działania SKW i mediów pod rządami Tuska ewidentnie służą tego typu rozgrywkom.

Jedno wydaje się pewne: ktoś szyje przetargi w MON. Tylko zupełnie nie wiadomo, czy gen. Skrzypczak w tej sprawie jest bohaterem czy podejrzanym. I być może na zasianiu tych wątpliwości zależało SKW.

Robert Wit Wyrostkiewicz

Artykuł ukazał się w najnowszym numerze tygodnika „Nasza Polska” Nr 32 (927) z 6 sierpnia 2013 r.

Za: Nasza Polska | http://www.naszapolska.pl/index.php/component/content/article/38-ekonomia/3888-kto-szyje-przetargi-w-mon