1. Do tej pory trwają ogromne kontrowersje związane z datą rozpoczęcia się szczytu klimatycznego w Warszawie, która pokrywa się obchodami Święta Niepodległości w dniu 11 listopada, a już pojawiły się kolejne związane z ogromnymi kosztami tego przedsięwzięcia.
W tej pierwszej sprawie jest już jasne, że o ile data tego szczytu była znana od 2008 roku , to kraj który miał go zorganizować został wybrany w grudniu 2012 roku podczas szczytu w Dauha w Katarze.
W 2008 roku podczas szczytu klimatycznego w Poznaniu zdecydowano, że za 5 lat kolejny szczyt zostanie zorganizowany przez któryś z krajów Europy Środkowo-Wschodniej (wtedy sugerowano, że będzie to Ukraina) ale w grudniu 2012 roku w Dauha żaden z tych krajów się nie kwapił, ze względu na koszty (Ukraina wprost oświadczyła, że nie ma takich pieniędzy, żeby szczyt zorganizować).
Polska została dosłownie wzięta z łapanki (przy tym to minister środowiska wskazał Warszawę i Stadion Narodowy jako główne miejsce w którym będą się odbywały obrady) bo bardzo rzadko się zdarza, żeby ten sam organizował szczyty zaledwie w odstępie kilku lat.
2. Pieniądze na organizację szczytu wyłoży Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska (NFOŚ) i jak się okazuje koszty tego przedsięwzięcia są szacowane na ogromną kwotę przynajmniej 100 mln zł.
Samo wynajęcie Stadionu Narodowego na kilkanaście dni ma kosztować 26 mln zł (ma być wtedy obiektem eksterytorialnym we władaniu ONZ) i zapewne ta operacja finansowa znacząco wesprze wątłe finanse deficytowej spółki NCS, która na co dzień zarządza stadionem.
Oczywiście środki finansowe znacznie łatwiej pozyskać ministrowi środowiska z NFOŚ niż z budżetu państwa ale przeznaczenie tak ogromnej kwoty na ten cel spowoduje, że tych środków nie przeznaczy się na rzeczywistą ochronę środowiska w Polsce.
3. Premier Tusk i minister Korolec twierdzą, że szczyt w Warszawie to nieprawdopodobny wręcz splendor dla naszego kraju ale na pytania jakich to profitów Polska może oczekiwać w związku z tym przedsięwzięciem, oprócz tych o charakterze turystycznym, żadnych innych nie wymieniają.
Nic nie wskazuje na to, żeby szczyt w Warszawie mógł się zakończyć jakimkolwiek sukcesem, bo kraje będące największymi emitentami CO2 (Chiny, USA, Indie, Rosja), nie są zainteresowane żadnymi ograniczeniami emisji, co wyraźnie podkreślają na kolejnych tego rodzaju wydarzeniach.
Najbardziej „postępowa” w zakresie ograniczenia emisji CO2 jest niestety Unia Europejska, która już w 2008 roku zaordynowała wszystkim krajom członkowskim słynną formułę 3×20% (20% ograniczenie emisji CO2, 20% udział energii odnawialnej w całości zużywanej energii i poprawa o 20% efektywności zużycia energii – to wszystko kraje UE mają osiągnąć do roku 2020).
Niestety premier Tusk w grudniu 2008 roku zaakceptował te ograniczenia i teraz już wiemy, że będą one kosztowały naszą gospodarkę i nasze państwo miliardy złotych dodatkowych wydatków rocznie co w oczywisty sposób uwidoczni się w cenach energii elektrycznej i cieplnej.
Co więcej co i rusz mamy kolejne inicjatywy Komisji Europejskiej aby w redukcji emisji CO2 pójść jeszcze dalej- przynajmniej o 30% i to niestety przy przyjęciu roku 2005 jako roku bazowego (wcześniej w negocjacjach tzw. ramowych prowadzonych między innymi przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego rokiem bazowym był rok 1989 co czyniło Polskę głównym beneficjentem tego systemu redukcji ponieważ do roku 2007 zmniejszyliśmy emisję o ponad 34%).
4. Wszystko wskazuje na to, że na szczycie w Warszawie, przedstawiciele UE jak zwykle będą w awangardzie państw dążących do ograniczenia emisji (z czym także będą musieli się zgodzić przedstawiciele naszego kraju), bo przecież do UE będzie reprezentowała i Polskę.
Wygląda więc na to, że na szczycie możemy być tylko „obsobaczeni” za to że próbujemy hamować postępową Unię dążącą do głębokiego ograniczenia emisji CO2 nawet gdy miałby by to robić głównie kraje unijne.
Olbrzymia suma 100 mln zł przeznaczona na organizację konferencji da tylko szansę prezydentowi Komorowskiemu i premierowi Tuskowi aby po raz kolejny PR-owo wykorzystać to wydarzenie. Niestety to klasyczne wyrzucenie tak dużych pieniędzy w błoto.
Zbigniew Kuźmiuk