Aktualizacja strony została wstrzymana

Lenin fika koziołki – Stanisław Michalkiewicz

Wprawdzie Włodzimierz Eljaszewicz Ulianow, znany jako „Lenin” podobno przewraca się w mauzoleum z desperacji, że został użyty do reklamy jakichści telefonów komórkowych, ale – po pierwsze – telefony komórkowe stanowią ważne narzędzie inwigilacji obywateli, zatem nie ma co grymasić. Dla świętej sprawy socjalistycznej rewolucji, w której najtwardszym jądrem są przecież „organy”, nie ma zbyt wielkich poświęceń. Dlaczego to dla świętej sprawy socjalistycznej rewolucji można mordować ziemian, kupców, chłopów, księży i w najlepszym razie kwitować, że to nie żadne „zbrodnie”, tylko „wypaczenia” – a Włodzimierza Eljaszewicza na reklamę wziąć nie można? Jasne, że można, więc nie ma co przewracać się w mauzoleum, bo z tego przewracania mogą co najwyżej wyjść jakieś śmierdzące dmuchy. Po drugie – mądrość etapu nakazuje dzisiaj zacieśnienie związków płomiennych bojowników o szczęście ludu z plutokracją, a co jest dźwignią handlu, na którym wyrastają plutokratyczne fortuny? Wiadomo, że reklama, więc nie ma co kręcić nosem, tylko włączyć się do głównego nurtu socjalistycznych przemian w naszym nieszczęśliwym kraju i wykorzystywać w reklamie Lenina, ile dusza zapragnie. Wypada to zrobić tym bardziej, że niezależnie od transformacji ustrojowej i zmiennych mądrości etapu, bieg wydarzeń pokazuje, iż leninowskie normy życia partyjnego nadal stanowią myśl przewodnią awangardy nieubłaganego postępu. Zatem, jeśli nawet Lenin przewraca się w mauzoleum, to niekoniecznie z desperacji, ale może z radości i nie tyle się „przewraca”, co fika koziołki?

Oto w święto Trzech Króli na Jasną Górę przybyła pielgrzymka kibiców piłkarskich, którzy po solennym nabożeństwie i wysłuchaniu wykładu, dali upust swoim uczuciom, wykrzykując „precz z komuną” i że „na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści”. Ja akurat tego dnia byłem w rozjazdach, więc nie miałem możliwości sprawdzenia, co na ten temat mówią w niezależnych mediach głównego nurtu, ale z zebranych relacji wynika, że nie poświęciły one temu wydarzeniu większej, a właściwie żadnej uwagi. Ale żydowska gazeta dla Polaków nie zapomniała o obowiązku wzmożonej czujności, dzięki czemu już następnego ranka wszyscy mikrocefale dostali sygnał, że na Jasnej Górze odbył się straszliwy faszystowski sabat, no a przede wszystkim – że również przodujący w pracy operacyjnej oraz wyszkoleniu bojowym i politycznym funkcjonariusze niezależnych mediów zostali zainspirowani do rozpętania klangoru.

Czy tylko przez swoich oficerów prowadzących, czy też nawet bez tego pośrednictwa, a tylko za przewodem „Głosu Cadyka” – tego nie wiem, ale nie można wykluczyć inspiracji podwójnej, to znaczy – jednoczesnej. Rzecz w tym, że posiadanie przez cadyka specjalnego nosa do „faszystów” akurat wychodzi naprzeciw zapotrzebowaniu bezpieki na preteksty do wzmożenia walki z „faszyzmem” i „mową nienawiści”. Oczywiście każdy ma na widoku swoje; cadyk dostarcza w ten sposób zagranicznej opinii publicznej kolejnych sygnałów, że w naszym nieszczęśliwym kraju „faszyzm” podnosi głowę, że jego wylęgarnią, swego rodzaju faszystowskim legowiskiem jest Kościół katolicki, a wobec tego nie ma innej rady, jak ustanowienie nad mniej wartościowym narodem tubylczym politycznej kurateli starszych i mądrzejszych. Wychodzi to naprzeciw zarówno niemieckiej, jak i żydowskiej polityce historycznej, których znakomitą koordynację mogliśmy obserwować już przy pierwszym Jedwabnem, a jej potwierdzenie – przy Jedwabnem drugim.

Czyż nie z tego powodu chałturnicy jeden przez drugiego rzucili się do rozdrapywania naszych sumień? Jeśli nawet nie zarobią na biletach, bo szkoły nie będą spędzać uczniów na seanse, to odbiją to sobie w inny sposób. A niejako okazji spacyfikuje się Kościół, od zawsze przecież będący solą w argusowym oku żydokomuny. A cóż mogłoby być lepszym prezentem noworocznym dla bezpieki, jeśli nie taka pacyfikacja i to w dodatku pod pretekstem zwalczania „faszyzmu” i „mowy nienawiści”? Wiadomo, że bezpieka zawsze za swojego prawdziwego i właściwie – jedynego przeciwnika uważała Kościół, a nie jakieś efemeryczne partyjki, naszpikowane pewnie konfidentami, niczym wielkanocne baby rodzynkami. Wiadomo, że bezpieczniackie watahy nie są pewne trwałości okupacji naszego nieszczęśliwego kraju i na wszelki wypadek pozapisywały się do razwiedek państw ościennych w nadziei, że w razie czego tamte powierzą im funkcje tłumaczy i strażników obozowych „W Urzędzie dają broń i władzę, a wkoło kraj – jak Zachód dziki!”. Na wszelki tedy wypadek muszą się jednak uwiarygodnić, a jakże inaczej mogą się uwiarygodnić, jeśli nie sprawnością w pacyfikowaniu każdego wolnościowego odruchu mniej wartościowego narodu tubylczego?

Jedynie słuszną drogę pokazał w 1981 roku generał Jaruzelski. Klangor, jaki po sygnale z „Głosu Cadyka” podniosły niezależne media głównego nurtu pokazuje, że po rozgraniczeniu żerowisk, ustaleniu kolejności dziobania i selekcji kadrowej w bezpieczniackich watahach (po generale Bondaryku z ABW zdymisjonowany został również szef CBŚ) nadchodzi kolej na porządkowanie politycznej sceny, a na początek – spacyfikowanie zawczasu amorficznego młodzieżowego ruchu politycznego, który autorom i beneficjentom umowy okrągłego stołu mógłby sprawić mnóstwo zgryzot. Więc oczywiście wszyscy niesłychanie zgorszyli się z powodu okrzyku, że „na drzewach zamiast liści będą …” i tak dalej. Zgorszyć się najłatwiej – ale tak naprawdę, to gdzie właściwie komuniści powinni wisieć? Bo chyba powinni – nieprawdaż? Być może nie na drzewach, bo to mogłoby spowodować dewastację drzewostanu – ale skoro ten pomysł się nie podoba, to od funkcjonariuszy niezależnych mediów opinia publiczna może chyba oczekiwać alternatywnych propozycji, a nie tylko zgorszonych pawich okrzyków? Tymczasem zamiast merytorycznej dyskusji nad możliwymi rozwiązaniami, funkcjonariusze, zgodnie z leninowskimi normami dotyczącymi organizatorskiej funkcji prasy i instrukcjami oficerów prowadzących , rozpoczęli padgatowkę do posunięć natury „administracyjnej”.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.

Felieton    tygodnik „Nasza Polska”    16 stycznia 2013

Za: michalkiewicz.pl | http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2720

Skip to content