Aktualizacja strony została wstrzymana

Grzechy cudze – ks. Edward Wesołek, FSSPX

Czy przeciętnego Polaka obchodzi czyjś los? Odpowiedź na to pytanie wydaje się oczywista: tak, obchodzi! Nie można być obojętnym na to, co się wokół nas dzieje.

Ale powtórzę pytanie, trochę je rozbudowując: czy przeciętnego Polaka obchodzi czyjś los wieczny? O, tu już odpowiedź będzie inna. Na ogół lubimy wiedzieć, co słychać u sąsiadów, kto z kim spotyka się, co się wydarzyło itd. Ale jak się to ma do wieczności – to już tak daleko nasza ciekawość nie zagląda. Dziś bardziej niż kiedykolwiek wcześniej jest mnóstwo osób, które żyją ze sobą bez żadnego zobowiązania, wolna miłość, czyli cudzołóstwo kwitnie. Oczywiście, mam na myśli tzw. katolików. I jak się to ma do naszego pytania? Czasem mówimy o tym, tylko jako o czymś, co dawniej nie było tak częste. Ale najczęściej nie myślimy, że to grzech się rozpanoszył, że Pan Bóg jest obrażany, że wreszcie trzeba coś z tym zrobić.

Na czym polega ten – najczęstszy chyba dzisiaj – grzech cudzy? Polega on na tym, że ludzie, którzy mają obowiązek upomnieć, wprost domagać się naprawy życia, nie robią nic. I jeśli matka cudzołożnika pyta czasem syna czy córkę: „To kiedy weźmiecie ślub, bo ludzie się pytają, przecież to wstyd przed ludźmi tak żyć?”, to wydaje jej się, że już spełniła swój obowiązek, jaki ma wobec dziecka. Rodzice mają prawo i obowiązek użyć wszystkich możliwych środków, aby zło zostało naprawione. I to zło ma być ukazane, jako sprzeciw wobec Boga, a nie kierowanie się względami ludzkimi.

Jeśli upomnienia nie skutkują, rodzice mają nawet obowiązek zerwać ze swym dzieckiem, by mu pokazać, że nie ma u nich miejsca dla grzechu. Ponieważ grzech ten jest publicznym zgorszeniem, ma być widać, że rodzice, nie mogąc wywrzeć swego wpływu, zrywają z dzieckiem aż do czasu naprawy. Jeśli rodzic nie zrobi wszystkiego, co możliwe, aby dziecko przestało żyć w grzechu, sam zaciąga ten grzech na siebie. I tu ktoś może powiedzieć: „ksiądz przesadza, jak można dziecko odpychać od siebie?” A ja na to odpowiem: to zależy, jak się ocenia grzech.

Jeśli grzech jest największym na tym świecie złem, to zerwanie z dzieckiem w celu poprawy jest odpowiednim do ważności sprawy działaniem. Ale do tego, by to zrozumieć, trzeba być trochę bliżej Boga, trzeba być gotowym na wszystko, aby tylko nie grzeszyć. Matka jednego świętego powiedziała doń: „Synu, wolałabym cię widzieć w trumnie, niż w grzechu”. Tylko taka postawa matki może dziecko nauczyć, co znaczy być dobrym chrześcijaninem, być świętym.

Czy do sprzeciwu wobec zła, zgorszenia obowiązani są, tylko rodzice? A może jeszcze krewni? Każdy, komu drogie są, dzieła Boże, ma obowiązek przeciwstawić się zgorszeniu. Oczywiście, wszystko zależy od tego, jak ktoś zna sprawę, jaki ma wpływ na nią. Czasem żeby okazać swój sprzeciw wobec jakiegoś zła, trzeba coś powiedzieć, kiedy indziej bardziej wymowne jest milczenie. Dla przykładu, gdy ogół ludzi bije brawo z powodu głupiego, nieprzyzwoitego żartu, moje milczenie, a może nawet opuszczenie towarzystwa jest chyba w tym wypadku najgłośniejszym sprzeciwem.

Ten list nie wyczerpuje tematu, jest tylko pobudką, do ustosunkowania się do grzechów cudzych. Zaznacza on tylko tę ważną, bardzo ważną, dziedzinę życia. Należałoby się wreszcie zastanowić, zapytać samego siebie: czy spowiadałem się z grzechów cudzych? Nie chodzi, oczywiście, o czyjeś grzechy, ale o nasz do nich stosunek.

Na koniec przytaczam zdanie z katechizmu kard. Gasparriego:

579. Czy może się zdarzyć, że będziemy musieli odpowiadać wobec Boga za cudze grzechy?
Może się zdarzyć, że będziemy musieli wobec Boga odpowiadać za cudze grzechy, mianowicie wtedy, jeśli i o ile byliśmy albo przyczyną, cudzych grzechów, bądź nakazując je i doradzając do nich, bądź też zgadzając się na nie, albo też nie przeszkodziliśmy cudzym grzechom, choć mogliśmy i powinniśmy byli przeszkodzić.

ks. Edward Wesołek


Źródo: Zawsze Wierni nr. 11/2012

Za: Forum Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X (29.11.2012) | http://forum.piusx.org.pl/index.php?topic=4430.msg16775#msg16775

Skip to content