Aktualizacja strony została wstrzymana

Uwolnieni z syndromu

Z prof. Adrianem M. Owenem, neurobiologiem z Uniwersytetu Zachodniego Ontario, rozmawia Beata Falkowska

Panie Profesorze, kim jest Scott Routley?

– Scott jest 39-letnim mężczyzną, który 12 lat temu uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Najpierw znajdował się w stanie śpiączki, później zdiagnozowano u niego stan wegetatywny, kiedy to pacjent jest przytomny, ale nie wykazuje oznak świadomości, nie reaguje także za pomocą zmysłów na sygnały z otoczenia.

Rokrocznie Scott był poddawany badaniom i diagnoza zawsze brzmiała jednakowo: stan wegetatywny. Także zespół badawczy, w którym pracuję, wielokrotnie badał Scotta przez ostatnich 12 miesięcy i objawy kliniczne bez wątpienia wskazywały na stan wegetatywny.

Ale Pański zespół nawiązał z nim kontakt, dowodząc, że jest świadomym człowiekiem. Medyczny świat mówi o przełomie. Jak do tego doszło?

– Za pomocą funkcjonalnego magnetycznego rezonansu jądrowego (fMRI), urządzenia, które szczegółowo obrazuje działanie poszczególnych części mózgu, dokonaliśmy tzw. skanowania mózgu Scotta. Procedura ta umożliwia stwierdzenie, czy mózg pacjenta prawidłowo reaguje na zadawane pytania, a pacjent udziela właściwych odpowiedzi. Skanowaliśmy pracę mózgu Scotta, prosząc go o wyobrażenie sobie różnych sytuacji, np. gry w tenisa. Konkretne zmiany w aktywności jego mózgu, które obserwowaliśmy, dowodziły, że pacjent zareagował na naszą prośbę. Poprosiliśmy także, aby wyobraził sobie, że chodzi po swoim domu. Kiedy to zrobił, obserwowaliśmy inną zmianę w schemacie aktywności mózgu. Następnie poprosiliśmy, aby wtedy, gdy na zadane przez nas pytanie będzie chciał odpowiedzieć „tak”, wyobraził sobie, że gra w tenisa, natomiast gdy będzie chciał odpowiedzieć „nie”, że chodzi po domu. Aby zweryfikować nasze obserwacje i upewnić się, że ta technika działa, zadaliśmy Scottowi serię pytań typu: czy niebo jest niebieskie, czy niebo jest żółte, czy banan jest żółty etc. Na wszystkie otrzymaliśmy prawidłowe odpowiedzi. Dwukrotnie poprosiliśmy go w końcu, by odpowiedział na pytanie, czy odczuwa ból. Za każdym razem Scott odpowiedział „nie”.

Jest Pan jako lekarz pewny, że była to wiarygodna forma komunikacji?

– Tak, jestem tego pewny. W takiej sytuacji nie ryzykowalibyśmy popełnienia jakiejkolwiek pomyłki. Powtórzyliśmy eksperyment wielokrotnie, zanim zdecydowaliśmy się na diagnozę, że Scott jest świadomy. Byłem szczęśliwy i zaskoczony tym, co udało nam się osiągnąć. Po raz pierwszy od 12 lat dzięki tej technice dowiedzieliśmy się, co czuje Scott, że nie odczuwa bólu, jest świadomy oraz potrafi komunikować swoje potrzeby. Dla mnie jako lekarza ważne jest, że używając fMRI, będziemy mogli podnosić komfort życia pacjentów. Scott na szczęście odpowiedział, że nie odczuwa bólu. Gdyby było przeciwnie, natychmiast zaaplikowalibyśmy środki przeciwbólowe. To wydarzenie przede wszystkim poruszyło rodzinę Scotta, która przez lata wierzyła, że jest świadomy, a teraz to się potwierdziło.

Podobno lekarze opiekujący się Scottem lekceważyli to przeświadczenie rodziny, a wynikiem Pańskiego badania byli zszokowani. Czy nie uważa Pan, że sceptycyzm lekarzy czasem może zamykać drogę do postępu medycyny?

– W swojej praktyce lekarskiej zetknąłem się z wieloma rodzinami, które wierzyły, że bliski im człowiek w stanie wegetatywnym jest świadomy. Niestety w wielu przypadkach nie ma na to żadnych dowodów. Taka postawa rodziny to całkowicie naturalny i zrozumiały ludzki odruch. Jednak lekarze muszą diagnozować na podstawie ściśle określonych medycznych kryteriów. Z drugiej strony, w przypadku podejrzenia stanu wegetatywnego należy z najwyższą precyzją przeprowadzić wszelkie kliniczne oraz naukowe badania, by uniknąć kierowania się założeniem, że wszyscy pacjenci w stanie wegetatywnym są nieświadomi. Scott wielokrotnie był klinicznie diagnozowany i za każdym razem nie wykazywał żadnych oznak świadomości. Dlatego nasza metoda jest przełomem. Procedury postępowania z pacjentami w stanie wegetatywnym, a także nastawienie personelu medycznego będą musiały się zmienić, ponieważ dowiedliśmy, że pacjent latami diagnozowany jako wegetatywny wcale wegetatywny nie jest i dzięki skanerowi jest w stanie nawiązać kontakt z otoczeniem.

Niejednokrotnie jednak stykamy się ze schematycznym stanowiskiem lekarzy przesądzających o niemocy medycyny w pewnych, często newralgicznych obszarach, co wykorzystywane jest jako argument na rzecz eutanazji.

– Zaledwie kilka dziedzin medycyny możemy określić jako perfekcyjnie przebadane i opracowane. Badania i nauka to nieodzowne składowe komponenty postępu w medycynie. To, czym ja się zajmuję, stanowi przykład idealnego „małżeństwa” pomiędzy technologią a neurobiologią. Jestem przekonany, że dzięki postępowi technologicznemu będziemy jako lekarze otrzymywali coraz nowocześniejsze, doskonalsze narzędzia pozwalające poszerzać wiedzę o funkcjonowaniu ludzkiego mózgu.

Skanował Pan także pracę mózgu innych pacjentów?

– Tak, śledziliśmy przy użyciu fMRI aktywność mózgów wielu pacjentów. Średnio jeden na pięciu badanych reaguje jak Scott: wykazuje oznaki świadomości w skanerze, ale żadnych oznak na zewnątrz. To znaczyłoby, że blisko 80 proc. pacjentów w stanie wegetatywnym nie wykazuje żadnych oznak świadomości także w skanerze. Obecnie regularnie badamy trzech, czterech pacjentów, którzy reagują tak jak Scott.

Czy w związku z wynikami Pańskich badań definicja stanu wegetatywnego powinna zostać zmieniona?

– Nie jest to konieczne. To, co musimy zrobić, to zrozumieć i przyjąć, że istnieje grupa pacjentów, którzy wydają się być w stanie wegetatywnym, ale pomimo to wykazują oznaki pełnej świadomości. Ten stan na razie nie posiada określenia poza tym, że jest to coś na kształt „całkowitego zamknięcia w syndromie”. Mianem „zamkniętych w syndromie” określamy pacjentów, którzy są w stanie komunikować się z otoczeniem jedynie poprzez ruchy źrenic i mruganie powiek. Jak dotychczas z naszych badań wynika, że definicja stanu wegetatywnego nadal opisuje niemal 80 proc. tak diagnozowanych pacjentów. Musimy natomiast szukać dróg, aby rozumieć i poznawać życie pozostałych 20 procent.

Wielokrotnie wyrażał Pan nadzieję, że fMRI podniesie komfort ich życia.

– Wierzę, że ta technika naprawdę pomoże tym osobom. Teraz możemy ich pytać, jakiej muzyki chcieliby posłuchać danego dnia, kiedy chcą spać, czy chcą mieć zgaszone, czy włączone światło, czy mają ochotę pooglądać telewizję. To wszystko są proste pytania, na które dzięki skanerowi możemy uzyskać odpowiedzi, ale w życiu tych ludzi czynią naprawdę wielką różnicę. Przywracają im podmiotowość i rodzaj kontroli nad tym, co się z nimi dzieje. Oczywiście to nie pozwoli prowadzić im niezależnego życia, ale da możliwość udziału w prostych, codziennych decyzjach, czynnościach, które zaczną być wykonywane dla nich, a nie z nimi. Nasze odkrycie otwiera także drogę do rozwoju innych technik, które pozwolą uczynić komunikację z tą grupą pacjentów jeszcze prostszą.

Czy szpitale są zainteresowane współpracą z Pańskim zespołem?

– Współpracuje z nami dużo placówek, ale niewiele z nich jest w stanie z technicznych względów przeprowadzić ten rodzaj skanowania, jaki my stosujemy, więc w wielu przypadkach pacjenci są przywożeni do nas.

Dlaczego zajął się Pan badaniem osób w stanie wegetatywnym?

– W 1997 r. do szpitala, w którym pracowałem, trafił pacjent w stanie wegetatywnym. Ponieważ już wówczas specjalizowałem się w obrazowaniu pracy mózgu, wydało mi się interesującym pomysłem podjęcie próby skanowania za pomocą rezonansu magnetycznego pracy mózgu pacjentów w stanie wegetatywnym, aby przekonać się, czy możemy wykryć u nich jakiekolwiek, chociażby szczątkowe sygnały myślenia. Już pierwsze próby dały pozytywny wynik, co skłoniło mnie do uczynienia tego obszaru głównym polem moich naukowych zainteresowań.

Zawsze wierzył Pan, że pacjenci ze zdiagnozowanym stanem wegetatywnym mogą być świadomi?

– Tak, zawsze wierzyłem, że część tych pacjentów może być świadoma. To wynik prostego ćwiczenia logicznego. Mamy grupę pacjentów, którzy nie mówią, nie poruszają się, ale są całkowicie świadomi i potrafią to okazywać, poruszając źrenicami lub mrugając powiekami. Zawsze było dla mnie oczywiste, że niektórzy pacjenci są świadomi, ale nie mogą poruszać źrenicami lub mrugać powiekami – neurobiologia mówi nam, że jest to możliwe. Oczywiście nigdy wcześniej nie wyodrębniliśmy tej grupy pacjentów, ponieważ nie posiadaliśmy odpowiednich narzędzi diagnozowania. Nigdy jednak nie skłaniałem się ku konkluzji, że tacy pacjenci nie istnieją, wręcz przeciwnie.

Ludzki mózg nadal pozostaje tajemnicą.

– Dziś jednak wiemy znacznie więcej o jego funkcjonowaniu w porównaniu np. z sytuacją sprzed 20 lat, gdy zaczynałem moją naukową karierę. Nie mam wątpliwości, że za kolejne 20 lat nasza wiedza będzie jeszcze większa, tak jak to miało miejsce w przypadku wielu innych dziedzin.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 26 listopada 2012 | http://www.naszdziennik.pl/mysl/16143,uwolnieni-z-syndromu.html

Skip to content