Aktualizacja strony została wstrzymana

Machina dezinformacji

Dwa tygodnie temu człowiek znikąd, czyli Janusz Palikot, z trybuny sejmowej zażądał aresztowania dwóch najważniejszych przywódców opozycji: prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i posła Antoniego Macierewicza. Niemal zaraz po tej wypowiedzi ruszyła propaganda znana już wcześniej, zwłaszcza z czasów PRL.

Zbigniew Brzeziński stwierdził, że dla ludzi mówiących o zamachu nie ma miejsca w życiu publicznym, a były esbek Gromosław Czempiński wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego nazwał „kryminalnym”.Uruchomienie starej machiny nie dziwi, bo medialny zamęt robią ludzie nauczeni swojego rzemiosła w esbecko-partyjnym tyglu. Potwierdzenie przez prokuraturę tego, co naprawdę biegli znaleźli w Smoleńsku, oznaczałoby koniec ich stacji, gazet, panowania. I tak ich sytuacja nie jest różowa – wystarczy np. porównać wpływy z reklam TVN czy Agory z ostatnich lat. Dlatego ich walka o uwiarygodnienie smoleńskiego kłamstwa nie jest bojem o wiarygodność (bo tej już nie mają), ale o życie.

Na wraku były materiały wybuchowe

Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, którzy byli w Smoleńsku, przywieźli do Polski nie tylko zapisy badań, które znajdują się w pamięci urządzeń użytych przez biegłych, ale również pełny opis czynności i pomiarów sporządzany na bieżąco w Smoleńsku. Biegli mieli ze sobą przenośny komputer z oprogramowaniem do opracowania wyników tych pomiarów. Jak ujawniła „Gazeta Polska Codziennie”, w dniu publikacji w „Rzeczpospolitej” na temat znalezienia śladów materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M wczesnym rankiem prokuratura wojskowa skontaktowała się z funkcjonariuszami Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego, którzy byli w Smoleńsku. Prokurator Ireneusz Szeląg, szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zagroził odpowiedzialnością karną biegłym z CBŚ, jeśli będą informować swoich przełożonych o ustaleniach poczynionych w Smoleńsku podczas ostatniego wyjazdu.

Po rozmowie z prokuratorem funkcjonariusze sporządzili notatkę służbową, co potwierdza rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski.

– Pismo trafiło do dyrektora po spotkaniu funkcjonariuszy CBŚ z prokuratorem. Stwierdził on, że zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego o prowadzonym postępowaniu może informować jedynie prokuratura. Przypomniał także o grożących sankcjach karnych, które są przewidziane za ujawnianie takich informacji. Poseł Tomasz Kaczmarek (PiS) złożył w tej sprawie do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuratora Szeląga.

Stało się ono wymówką dla rzecznika śledczych. Jak wyjaśnił, w związku z tym, że temat stał się przedmiotem postępowania karnego, „z oczywistych względów prokuratorzy WPO w Warszawie nie wypowiadają się na ten temat”.

Pieszczoszki bezpieki

Po ujawnieniu faktu, że na wraku tupolewa oraz na ziemi, gdzie spadły szczątki, znaleziono ślady materiałów wybuchowych, na szalę smoleńskiego kłamstwa rzucono wszystkie możliwe środki. Brylowała w tym stacja TVN, co nie jest niczym nadzwyczajnym.

Jej twórca, Mariusz Walter, był hołubiony przez kierownictwo Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL, o czym świadczą dokumenty. W 1979 r. Mariusz Walter, współtwórca Studia 2 w TVP, obok m.in. Zenona Płatka, jednego z szefów IV Departamentu MSW (w latach 90. oskarżonego o sprawstwo kierownicze w zabójstwie ks. Jerzego Popiełuszki), przyjmował od kierownictwa MSW nagrodę „za twórczość i działalność publicystyczną w telewizji służącą umacnianiu ładu i porządku publicznego oraz podnoszeniu na wyższy poziom kultury prawnej w społeczeństwie”.

W merytorycznym uzasadnieniu wniosku o przyznanie nagrody czytamy: „Poszczególne redakcje Zespołu Studia 2 systematycznie uwzględniają w swoich programach tematykę umacniania ładu i porządku publicznego. Wiele audycji jest bezpośrednio poświęconych działalności resortu spraw wewnętrznych, eksponując osiągnięcia MO i SB w walce z przestępczością i prezentując sylwetki funkcjonariuszy. (…) Kierownictwo Zespołu Studia 2 przywiązuje wiele uwagi do tej problematyki, współpracując szeroko z jednostkami spraw wewnętrznych.”

Także w latach 80. Mariusz Walter był ceniony przez aparat państwowy – w 1983 r. ówczesny rzecznik rządu PRL Jerzy Urban proponował szefowi MSW gen. Czesławowi Kiszczakowi utworzenie w tym resorcie specjalnego pionu propagandowego, do którego polecał m.in. Mariusza Waltera. Informacje na ten temat ujawnił w 2006 r. w biuletynie IPN Grzegorz Majchrzak.

W poufnym liście do Kiszczaka z 22 lutego 1983 r. rzecznik rządu tak określał cele nowej służby, m.in.: „programowanie i realizacja »czarnej propagandy« oraz prowadzenie przemyślanej, zręcznej i stałej kampanii na rzecz zmiany obrazu SB, MO i ZOMO w społeczeństwie i inicjowanie akcji tych służb dla ocieplenia ich wizerunku”. Według Urbana, miałoby to być realizowane m.in. poprzez „tworzenie własnych programów telewizyjnych, radiowych i reportaży pisanych, a także kompletowanie dokumentacji, którą następnie wykorzystywaliby dziennikarze pracujący w odpowiednich środkach masowego przekazu”.

Ostatecznie Kiszczak nie zdecydował się na utworzenie proponowanej przez Urbana struktury, tłumacząc to tym, że „cele przezeń zakładane można osiągnąć bez powoływania odrębnego pionu, bo jest to zbyt kosztowne, może być nieskuteczne oraz może sprzyjać ujawnieniu ważnych tajnych informacji”.

Marzenie Jerzego Urbana ziściło się 20 lat później – wspólnie z dawnymi esbekami, m.in. ze szkolonym przez KGB Hipolitem Starszakiem, dyrektorem Biura Śledczego MSW, założył tygodnik „Nie”. Dziś pismo znajduje się w niszy, jednak w latach 90. było jednym z najbardziej poczytnych.

Do niedawna zastępcą Urbana był Andrzej Rozenek, który zrezygnował ze stanowiska po uzyskaniu w ostatnich wyborach mandatu poselskiego, startując z listy partii Janusza Palikota.

Rozenek – obecnie rzecznik klubu Palikota – należy także do Klubu Wałdajskiego, zrzeszającego – jak czytamy – ekspertów zajmujących się sprawami Rosji. W 2010 r. Rozenek uczestniczył w siódmej sesji Klubu. Uczestnicy spotkali się też z Władimirem Putinem w jego letniej czarnomorskiej rezydencji w Soczi. Stronę polską reprezentowali Andrzej Rozenek, Leszek Miller oraz Adam Michnik, który już w trakcie Okrągłego Stołu zbratał się z oprawcami z bezpieki, czyli gen. Wojciechem Jaruzelskim oraz gen. Czesławem Kiszczakiem.

Teksty publikowane w „GW” na temat katastrofy wejdą zapewne do historii jako przykład kłamstwa smoleńskiego (np. ten o rzekomej kłótni gen. Andrzeja Błasika z kpt. Arkadiuszem Protasiukiem 10 kwietnia 2010 r., tuż przed wylotem Tu-154M do Smoleńska).

Skłócić, podzielić, osaczyć

Za pomocą tub propagandowych mediów rządząca ferajna od ponad dwóch lat dąży do totalnego podzielenia społeczeństwa.

Jak wyglądała machina propagandowa, można się przekonać, czytając dokumenty dotyczące pierwszych godzin po katastrofie. Do Kancelarii Premiera przyjechał Donald Tusk, rzecznik rządu Paweł Graś, szef KP Tomasz Arabski oraz spec od PR, czyli Igor Ostachowicz. Po co premierowi był potrzebny specjalista od wizerunku – chyba nie trzeba tłumaczyć. Jedno z propagandowych haseł, które dziś brzmi jak ponury żart, to: „Państwo zdało egzamin”. Państwo (czyli rząd), które nie dopilnowało nawet tego, by do trumien w Moskwie ofiary katastrofy zostały złożone pod własnym nazwiskiem.

Gromadzący się od 10 kwietnia 2010 r. pod Pałacem Prezydenckim ludzie byli dla rządzących zbyt groźni w swojej jedności i dlatego trzeba było coś zrobić. I właśnie dlatego Bronisław Komorowski z pomocą „Gazety Wyborczej” doprowadził do usunięcia Krzyża Pamięci, który w dniach żałoby postawili przed Pałacem harcerze.

Wcześniej środowisko Palikota atakowało ludzi modlących się przy krzyżu – wśród agresorów nie brakowało tajniaków i dawnych współpracowników bezpieki. Na szczęście zachowały się nagrania, na których widać, kto szczuł, atakował, znieważał. A tzw. autorytety mówiły o „fajnym Hyde Parku”, gdzie można było spotkać przechadzającego się z uśmiechem zadowolenia Seweryna Blumsztajna czy Helenę Łuczywo z „GW”.

Gdy niedawno okazało się, że mimo intensywnych zabiegów większość Polaków chce międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn smoleńskiej katastrofy, a 36 procent wierzy w zamach, lawina propagandy ruszyła na nowo.

W TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska przeprowadziła wywiad ze Zbigniewem Brzezińskim, doradcą byłego prezydenta USA Jimmy’ego Cartera. Brzeziński stwierdził, że „mówienie o zamachu bez wyraźnego wskazania, kto jest za niego odpowiedzialny, ale sugerując jednocześnie, że jest to rząd polski, a może Sowieci, a może i razem, to to jest coś tak wstrętnego i tak szkodliwego, że mam nadzieję, że osoby bardziej odpowiedzialne w opozycji rządowej się jakoś inaczej do tego odniosą. (…) Bo to jest strasznie wredna robota, robiona widocznie przez parę osób cierpiących na jakieś psychologiczne trudności, które może z punktu widzenia ludzkiego są zrozumiałe, ale dla których nie ma miejsca w życiu politycznym”.

Brzeziński, który mając wpływy w administracji USA, nie zrobił nic, by chociażby pomóc w sprowadzeniu wraku Tu-154M do Polski, został przywołany jedynie do wzmocnienia przekazu. Kilka dni później jako kolejny „autorytet” został użyty współzałożyciel Platformy Obywatelskiej Gromosław Czempiński, były funkcjonariusz SB, który w czasach PRL rozpracowywał m.in. arcybiskupa Karola Wojtyłę podczas jego wizyty w USA.

W programie Moniki Olejnik w Radiu Zet Czempiński stwierdził, że zachowanie Jarosława Kaczyńskiego, który mówił o zamachu, jest „kryminalne”.

Jak widać, arsenał propagandystów jest spory i zapewne czekają nas występy kolejnych autorytetów i kolejne publikacje. Machina mając na celu osłabienie społeczeństwa, ma jeszcze sporo paliwa, ale na szczęście i ono kiedyś się skończy.

Dorota Kania

Za: Publikacje "Gazety Polskiej" (24.11.2012) | http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/466701,machina-dezinformacji

Skip to content