Aktualizacja strony została wstrzymana

Zamachy kontrolowane

Niedoszły „zamach” w każdym swym aspekcie jest na rękę rządzącym nieszczęsnym krajem nad Wisłą. Odciąga uwagę opinii publicznej od fatalnej sytuacji w kraju i daje pretekst oraz uzasadnienie nie tylko dla frontalnego ataku na jednych czy nawet eliminacji z życia publicznego innych przeciwników politycznych, ale również dla umocnienia opresyjnego systemu kontroli i bezpieczeństwa.

Ujawnienie planów wielkiego zamachu na życie przedstawicieli władz państwa w tak zaskakujący sposób zbiegło się w czasie z innymi znaczącymi wydarzeniami na scenie wewnętrznej i międzynarodowej, że nie sposób zadać sobie pytania: czy aby nie mamy do czynienia z jakimś gigantycznym montażem, którego prawdziwy cel stanie nam przed oczami dopiero w przyszłości?

Nie trzeba być scenarzystą thrillerów czy pisarzem powieści z gatunku political fiction, aby wyobrazić sobie następującą historię: oto funkcjonariusze lub agenci służb specjalnych tego czy innego państwa wyszukują sobie jakąś osobę nie do końca zrównoważoną psychicznie, która przejawia niezdrowe zainteresowanie materiałami wybuchowymi i nie należy do grona gorących zwolenników panującej w Polsce sitwy polityczno-gospodarczo-medialnej (ten akurat ostatni warunek spełnia pewnie większość obywateli Rzeczypospolitej). Następnie manipuluje się rzeczonym osobnikiem w taki sposób, żeby zaczął on rzeczywiście przejawiać mordercze skłonności, wierzyć w podsuwane mu plany już konkretnego zamachu i wreszcie – się do niego przygotowywać. Takie zabiegi mogą trwać latami, mogą być prowadzone wobec kilku „obiektów”, z których nie wszystkie muszą chwycić przynętę. Kiedy na placu boju pozostaje tylko jeden – ten najbardziej obiecujący – w stosownym, wybranym przez najwyższe czynniki momencie ujawnia się z wielkim rozgłosem plany rzekomego zamachu…

Pachnie spiskową teorią dziejów prawda? Jednak – czy ktoś przy zdrowych zmysłach dałby sobie rękę odciąć, że współczesne tajne służby (nie twierdzę, że koniecznie polskie) nie mogłyby zachować się w opisany sposób, skoro podobny modus operandi opatentowała już carska ochrana niemal półtora wieku temu?

Jaki jednak mógłby być cel takiej operacji? Po pierwsze – co nasuwa się samo, skompromitowanie wszystkich sił antysystemowych, zapowiadających odsunięcie od władzy rządzącego układu. Ledwo umilkły bowiem słowa prokuratorów oznajmiających porażonym grozą ujawnianych faktów dziennikarzom o czterech tonach materiałów wybuchowych znalezionych u niedoszłego zamachowcy – wykładowcy krakowskiego Uniwersytetu Rolniczego, już odezwał się klangor rozmaitych lewaków nawołujących do linczu na środowisku młodzieży narodowej, która w Dniu Niepodległości zapowiedziała likwidację „republiki Okrągłego Stołu”. To właśnie środowiska narodowe – oczywiście z wyjątkiem tych ich zaradnych przedstawicieli, którzy zawczasu zadbali o swe bezpieczeństwo wycofując się z Marszu Niepodległości lub wręcz przyłączając się do marszu „prezydenckiego” – mogą jako pierwsze paść ofiarą krakowskiego „zamachowca”. Ich wyeliminowanie z gry z pewnością byłoby na rękę układowi, jako czynnik uniemożliwiający powstanie jakiejkolwiek znaczącej siły na prawo od PiS-u, co skazuje tę ostatnią partię na ciągłe granie roli wiecznej opozycji, wyznaczonej jej przed laty przez konstruktorów „ładu” politycznego post-PRL.

Niedoszły „zamach” w każdym zresztą swym aspekcie jest na rękę rządzącym nieszczęsnym krajem nad Wisłą. Odciąga uwagę opinii publicznej od fatalnej sytuacji w kraju i daje pretekst oraz uzasadnienie nie tylko dla frontalnego ataku na jednych czy nawet eliminacji z życia publicznego innych przeciwników politycznych, ale również dla umocnienia opresyjnego systemu kontroli i bezpieczeństwa, konstruowanego już od dłuższego czasu w Polsce. No bo przecież w wyjątkowej sytuacji zagrożenia „ładu konstytucyjnego” (dobre sobie, ktoś znowu sobie przypomniał, że mamy konstytucję), dozwolone mogą być specjalne środki. I oto nagle tak odległe od siebie fakty, jak akcja wyposażania policji w coraz bardziej skuteczną broń, w tym przeciwpancerną, prawne ograniczanie wolności zgromadzeń czy nawet wprowadzenie do programów nauczania gimnazjów absurdalnego przedmiotu „edukacja dla bezpieczeństwa”, zaczynają łączyć się w logiczną całość.

Czemuż jednak zarządzający naszym umęczonym krajem uznali, że nadszedł moment, w którym należy zacisnąć pętlę? Moment, w którym należy zrezygnować z subtelnych metod perswazji i przejść do brutalnego bicia pałką po głowie? Być może skłania ich do tego katastrofalna sytuacja gospodarcza lub naciski rozmaitych ośrodków władzy, być może wiedza o jakichś faktach, które wkrótce ujrzą światło dzienne? Tego nie wiemy, jednak wydaje się bardzo prawdopodobne, że w obliczu restytucji państwa policyjnego zaczniemy wkrótce wspominać III RP jako „najdłuższą odwilż PRL-u”.

Nie wszystkich wszak sprowadzi do parteru „Pokłosie” – wybitne dzieło Władysława Pasikowskiego i Macieja „Cedynia” Stuhra, nawet jeśli – jak życzą sobie promotorzy tej wyjątkowo ohydnej i antypolskiej produkcji – jego obejrzenie przez wszystkich uczniów polskich szkół będzie obowiązkowe. Nie wszystkich też uszczelniany właśnie system medialny – z nową GazPospolitą (czy jak tam będzie zwała się nowa gadzinówka) na czele – nakłoni do myślenia tego, co powinni myśleć. Zawsze mogą pojawić się rozmaici „faszyści” – co szczególnie prawdopodobne w kraju, w którym każdy wyssał antysemityzm z mlekiem matki – na których czekać już będą „środki bezpieczeństwa” wprowadzone w związku z „zagrożeniem ładu konstytucyjnego”.

Prawdopodobne? Tak bardzo, że strach się przyznać, prawda? Na szczęście powyższy scenariusz to oczywiście jedynie wytwór wyobraźni piszącego te słowa, który – korzystając z okazji – chciałby oświadczyć, że znajduje się w pełni władz umysłowych, ma ustabilizowaną sytuację rodzinną i nie zamierza popełnić samobójstwa.

Piotr Doerre
Redaktor Naczelny PCh24.pl


Szedł do pracy i się podpalił

Koszmar na jednym z osiedli w Nowej Hucie w Krakowie! 50-letni pracownik tamtejszego Uniwersytetu Rolniczego podpalił się na parkowej ławeczce! Płonącego mężczyznę zauważyli przechodnie. Niestety nie udało się go już uratować. Rodzina jest w głębokim szoku. Zaledwie chwilę wcześniej Grzegorz B. wyszedł jak zwykle z domu do pracy…

Znaleźli go rano na trawniku – relacjonuje przejęty Kazimierz Półki (67 l.), mieszkaniec os. Złotego Wieku. – Sąsiedzi myśleli, że ktoś podpalił liście. Dopiero po chwili zorientowali się, że po ziemi tarza się płonący człowiek!

Tragedia w parku

Wczoraj Grzegorz B. (” 50 l.) jak co rano wyszedł do pracy. Umył się, ubrał. Była godz. 6.30 kiedy wychodził. Jednak zamiast jechać tak jak zwykle na Uniwersytet Rolniczy, poszedł do pobliskiego parku. Usiadł na jednej z ławek. Wtedy też prawdopodobnie oblał się łatwopalnym płynem.

Za późno na ratunek

Kilka minut później na osiedlu rozległy się syreny strażackiego wozu. Było już jednak za późno.
Dlaczego Grzegorz B. targnął się na swoje życie? Tego nie wie nikt, nawet jego najbliżsi. Jak nieoficjalnie dowiedział się Fakt, nawet jego żona nie podejrzewała, że coś takiego planuje. Inżynier B. miał rodzinę, mieszkanie, dobrą pracę w akademickiej administracji, gdzie zajmował się między innymi studenckimi praktykami. Dlaczego postanowił w tak dramatyczny sposób zakończyć swoje życie?

Jak nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, Grzegorz B. miał w przeszłości leczyć się psychiatrycznie. Wszystkie okoliczności tragedii ma wyjaśnić postępowanie policji.

Za: http://www.fakt.pl/Tragedia-Samobojca-podpalil-sie-w-parku,artykuly,187139,1.html

Za: Strona prof. Mirosława Dakowskiego (21.11.2012.)

KOMENTARZ MD: Oczywiście, TO nie ma żadnego związku! Bo tylko uczelnia się zgadza, oraz czas… Ale WIEMY, że to bez związku! 

No proszę: żurnalista JUŹ WIE: Się oblał („Usiadł na jednej z ławek. Wtedy też prawdopodobnie oblał się łatwopalnym płynem.„)

Za: Polonia Christiana - pch24.pl (2012-11-20) | http://www.pch24.pl/zamachy-kontrolowane,10154,i.html#ixzz2CqWFKpBH

Skip to content