Aktualizacja strony została wstrzymana

Pracowałem u amerykańskich żydów

Tekst przedstawia wywiad przeprowadzony w 2008 roku ze studentem, który zaliczył pracę w USA u żydów. Przed wyjazdem miał poglądy neutralne, obecnie deklaruje wyraźnie zdystansowane do kultury żydowskiej. Artykuł przedstawia opinię subiektywną.

Wywiad

Zaczęło się od tego, iż chciałem pojechać na szkolenie językowo-zawodowe w wakacje 2008. Znalazłem ogłoszenie dla studentów od „camp america”. Trzeba było wypełnić ankietę swoimi podstawowymi danymi. Kojarzę, że zaznaczyłem „nie mam uprzedzeń rasowych ani narodowych” i chyba dlatego trafiło mi się do żydowskiej firmy. Dostałem ofertę. Za wizę, podróż itp. miałem zapłacić 1500$ i dostać 2-miesięczną pracę w żydowskim campingu, w której zarobię 2500-3500$. Zgodziłem się.

Trafiłem do żydowskiego ośrodka wakacyjnego przy miasteczku Monroe, które było około 1,5h jazdy autem na północ od Nowego Jorku. Teren był odgrodzony i niedostępny dla świata zewnętrznego. Wstęp miały tam tylko dzieci z bogatych, żydowskich rodzin, a miesiąc wypoczynku kosztował dużo – ok. 8000-10000$. Żydów było nie więcej jak 300, w większości nastoletnie dzieci. W obsłudze było ok. 100 osób i w większości byli to studenci, którzy przyjechali w ramach tego samego programu.

Polacy mieli złą opinię, szczególnie u szefostwa. Wiele razy słyszałem, że to my budowaliśmy komory gazowe i to my wywołaliśmy holokaust, a Niemcy wcale go nie chcieli – mówili o tym, jak o pewniku, bo tak się nauczyli w swoich domach i szkołach. Dostaliśmy najgorszą pracę. Anglicy, Francuzi i inni byli porozdzielani na łatwiejsze rejony, niektóre tylko po kilka-kilkanaście godzin w tygodniu. My robiliśmy w kuchni od 6:00 do 20:00 cały czas na stojąco przy zlewozmywakach i stołach. Często jako przedstawiciele „najlepszego narodu pracowniczego” obowiązkowo poprawialiśmy po innych ekipach. O podwyżkach nie było mowy, wszystko w ramach jednej stawki.

Mieliśmy też kiepskie warunki mieszkaniowe. Żydzi oraz nie-polska obsługa mieszkali w dobrych i zadbanych domkach, a my w jakiejś sklejce przypominającej slumsy. Było w niej zimno i ubikacja ciągle się zatykała. Do klozetu chodziliśmy na halę sportową. Prosiliśmy naczelnego żyda, żeby coś z tym zrobił, podobnie o ogólnodostępny Internet, ale oprócz wiecznych obiecanek nic nie dostaliśmy. Ciężko było też z jedzeniem – rano dostawaliśmy jakieś drobne kanapki, czasem płatki śniadaniowe i na tym w połączeniu ze słabym obiadem oraz kolacją mieliśmy pracować cały dzień. Nawet miejsce do jedzenia mieliśmy osobne niż wszyscy, jedliśmy na starym stole w zapuszczonym budynku do hodowania królików.

Bardzo często byliśmy oszukiwani, wszystko prawdopodobnie w ramach uciszania nadzieją i cięcia kosztów. Naczelny kierownik często i gęsto opowiadał, że pojedziemy na jakieś kręgle ze wszystkimi, do restauracji, czy też na inne rozrywki. Wyjazdów było niewiele, a i tak na większość w przeciwieństwie do innych grup narodowych nie pojechaliśmy. Raz się nawet zdarzyło, że na następny dzień po zabawie dowiedzieliśmy się, iż mamy zapłacić. Kierownik był ewidentnie nauczony, aby dużo mówić i obiecywać, a mało robić. Do tej pory znałem to tylko z kawałów o żydach, które uważałem za antysemickie.

Pracując w kuchni zobaczyliśmy w praktyce czym jest zwiększanie zysku poprzez cięcia kosztów. W zasadzie całe jedzenie pochodziło z tanich, konserwowych puszek, mięso było stare a owoce i warzywa często podgnite lub spleśniałe. Byliśmy instruowani aby myć śmierdzące mięso, a kawałki pleśni odcinać. Pamiętam jak w przypadku całego zgniłego ogórka naczelny kucharz kazał mi go po prostu obskrobać. Kiedyś jak wyjęliśmy stare kurczaki, to prawie zwymiotowaliśmy od smrodu. Wydawało nam się to dziwne, bo na co dzień spotykaliśmy się z żydowską solidarnością, a tutaj się okazało, że szefostwo oszczędza również na żydach, paradoksalnie biorąc wielkie pieniądze za pobyt w ośrodku.

Byliśmy też pilnowani, aby nie robić zdjęć i nie uczestniczyć w żydowskich zajęciach i obrzędach – chyba chodziło o to, aby nie naruszać koszerności, ani też zbyt dużo się nie dowiedzieć. Mimo to parę razy udało mi się coś przyuważyć albo podsłuchać. Kiedyś np. widziałem kierownika ośrodka, który w ramach wykładu dla 6-8-letnich dzieci uczył je, aby jak najwięcej pożyczać od obcych, zwlekać z oddaniem, zaniżać koszty działalności i mnożyć gotówkę. Widać, że w ramach ich kultury są uczeni wyzysku od kołyski aż po grób. Widziałem też, że większość nastoletnich żydów masowo, lecz po cichu lubiła uprawiać seks z różnymi znajomymi stricte dla rozrywki – oczywiście tylko z żydami.

Przykre też było zakończenie. Wyszło na to, iż dostaniemy jedynie 1200$ za wszystko (za program zapłaciliśmy 1500$ czyli jesteśmy 300$ stratni). Podglądnąłem w dokumentach, że dostaliśmy oficjalnie 3000$ – po prostu 1800$ poszło do żydowskich kieszeni.

Okazało się też, że zerwano z nami umowę wcześniej niż zapowiadano – zamiast 22 to 15 sierpnia. Zostaliśmy na 7 dni bez terenu do przebywania. Próbowaliśmy skonsultować to z szefostwem, bo przecież nasz domek i tak był wolny. Wyszło na to, że będziemy dla nich za darmo pracować, a oni pozwolą nam spać i dadzą jakieś jedzenie. Oczywiście praca polegała na zdrapywaniu bez masek starej farby z ołowiem, a posiłki były marne, np. 1 l mleka i paczka płatków na śniadanie dla 3 osób a potem cały dzień pracy aż do słabej obiado-kolacji.

Nie jestem antysemitą, ale niestety muszę podsumować fakty i stwierdzić prawdę. Po prostu od tych wakacji nie lubię i nie ufam żydowskiej kulturze. Odcinają się od świata, oszczędzają na wszystkich, kręcą, gadają i kłamią. W sprawach organizacyjnych słuchają swoich rabinów jak Boga – jeżeli powie o jakiejś sieci handlowej, że jest zła, to momentalnie przestaną z niej korzystać. Świat dzielą na siebie i „obcych”. Dbają w pierwszej kolejności o własną jednostkę i rodzinę, potem o innych żydów, a o pozostałych ludziach nie myślą. Mają dużo pieniędzy i wciąż je pomnażają na wszelkie możliwe sposoby.

W naszym przypadku dobrze wiedzieli, że nie mamy się do kogo zgłosić po pomoc i sprawiedliwość, więc pozwalali sobie na bardzo dużo. W trakcie wyjazdu poznałem w zasadzie jednego fajnego żyda. Pochodził z Azji mniejszej i wychował się w religijnym środowisku. Gdy dorósł i znał już wystarczająco wersetów Tory oraz praktyk żydowskiego świata odrzucił ich religię. Uznał wszystko za hipokryzję i pojechał w świat. Można się było od niego dowiedzieć wielu ciekawostek, głównie tych dotyczących relatywizmu – podobno jest wiele czynności i zachowań masowo stosowanych przez żydów, mimo ich zabronienia w Torze. Wszystko jest tłumaczone przekłamaniami lub naciąganiem. Ich kultura to jeden wielki wyzysk i hipokryzja.

[… Zdjęcia na stronie źródłowej]

http://inicjatywa14.net/

[Komentarz gajowego Maruchy]: No cóż, jeden zrozumiał, bo sam dostał po d…  To chyba jedny sposób wpłynięcia na świadomość Polaków. – admin.

Artykuł podrzucił „Najnowszy Model Terminatora” – admin

Za: Dziennik gajowego Maruchy (2012-11-18) | http://marucha.wordpress.com/2012/11/18/pracowalem-u-amerykanskich-zydow/