Aktualizacja strony została wstrzymana

Ks. Bonieckiego przypadki i upadki – Rafał A. Ziemkiewicz

Wydarzenie ze świata celebrytów − ksiądz redaktor Boniecki zakumplował się z niejakim Nergalem vel Holocausto, znanym z przelotnego związku z niejaką Dodą, promowania satanizmu oraz intensywnie reklamowanej książki, podobno zawierającej oprócz dominujących wątków dodowych, także opisy seksu grupowego na tzw. głuszca, czyli z fanką spitą do nieprzytomności. Ksiądz, który „ma głos” w domu wyznawców michnikowszczyzny, strzelił se z gutaperkowym lucyferkiem fotę (do wglądu na pudelku) i poprosił go o dedykację na wspomnianej książce, którą, jak łatwo zrozumieć, uznał za miłą odmianę w odbębnianych dla swego tygodnika „lekturach pobożnych”.

W ten mało wyrafinowany sposób jeden z ostatnich autorytetów tzw. kościoła otwartego zrobił idiotów z tych, którzy zaangażowali się w walkę z inkwizycyjnymi prześladowaniami, jakich rzekomo dopuścili się zakonni przełożeni księdza Bonieckiego, zakazując mu publicznego wygadywania kompromitujących duchową sukienkę głupot. Na krótki czas stał się on wtedy gwiazdą − odbył nawet małe, triumfalne tournée po rożnych lokalnych salonach, podczas którego udzielał na prawo i lewo wywiadów o tym, że w pokorze podporządkowuje się niegodziwie go kneblującemu zakazowi, a wyznawcy postępu oklaskiwali tłumnie jego męczeństwo. Najlepiej na całej sprawie wyszedł kierowany przezeń „Tygodnik Powszechny”. Pismo dla niewierzących katolików, kultywujących katolickie tradycje na takiej zasadzie, na jakiej w rezerwatach indiańskich odprawia się taniec deszczu czy inscenizuje polowania na bizona, przejściowo zwiększyło sprzedaż o prawie jedną czwartą, czyli do jakichś 20 tys. Ale długo to nie trwało, bo pojawili się kolejni męczennicy, o tyle dla salonów bardziej atrakcyjni, że bez koloratki.

Nie chcę się przesadnie nad starym, niemądrym księdzem pastwić. Mogło być gorzej − mógł zacząć pić i rozbijać samochody na latarniach albo popaść w uzależnienie jeszcze gorsze od celebrytyzmu. Wyobrażam sobie, że kapłaństwo musi być doświadczeniem ekstremalnym, a łaski niezbędne do tego, by podczas takiej jazdy nie wypaść z właściwego toru, łatwo zapewne utracić, nie wiadomo jak i kiedy. Zresztą, dla mnie osobiście bardziej od publicznego rozgrzeszania Nergala kompromituje księdza Bonieckiego to, że w swoim z nazwy katolickim tygodniku zamieszcza regularnie takich autorów jak Cezary Michalski. Były ideolog pampersów, który oszalał z nienawiści do prawicy i z poczucia, że przez związanie się z nią stracił szansę na upragniony prestiż, wypisuje tam (i gdzie indziej) kawałki znacznie bardziej obrzydliwe niż darcie przez Nergala Biblii i jego satanistyczne rymowanki. Tym bardziej że satanista z pudelka wydaje się nie traktować swej błazenady z tak śmiertelną powagą, jak publicysta, który gorliwie wyznawał już bodaj wszystkie możliwe wiary.

Lepiej palić fajkę niż czarownice − zatytułował swe rozważania ksiądz Boniecki. Nie bardzo to rozumiem, ale podpowiem mu, że czasem też warto spalić się ze wstydu.

Rafał A. Ziemkiewicz

Za: niezalezna.pl (2012-11-03 ) | http://niezalezna.pl/34457-ks-bonieckiego-przypadki-i-upadki

Skip to content