Aktualizacja strony została wstrzymana

Od pogaństwa do cywilizacji śmierci – Maria Kominek OP

Na spotkaniu pewnej bardzo pobożnej grupy z ust młodego człowieka padło zadziwiające stwierdzenie, które można streścić mniej więcej tak:

Istotną sprawą w życiu chrześcijańskim jest stosować i głosić zasadę „w zdrowym ciele – zdrowy duch”.

Zaskoczyło mnie to bardzo i zaczęłam się zastanawiać czy zasadę tę młody człowiek wyniósł z domu, czy aby nie z jakiegoś duszpasterstwa. Zdecydowałam więc, że tak czy inaczej „w imię miłości chrześcijańskiej” należy sprawę wyjaśnić. No i tu się zaczęło…

Gdy zwróciłam uwagę, że tak sformułowana zasada jest całkowicie pogańska i od dawna jako taka odrzucona przez chrześcijaństwo, okazało się, że większa część pobożnych pań i panów jednak uważa, że ja jestem w błędzie, że należy o to zdrowe ciało się starać jak najbardziej, ćwiczyć, gimnastykować i w ten sposób utrzymywać w sobie zdrowy duch. Spotkałam się z tak ogromnym (i niespodziewanym) sprzeciwem, że zdecydowałam nie odzywać się dalej, ale jednak napisać parę słów. Bo być może ktoś z moich Czytelników spotka się z tym samym problemem, a może być też tak, że wpajana od lat maksyma zapadła w pamięć i nie zdajemy sobie sprawę z tego, że jest ona pogańska. Nie tylko z racji swego pochodzenia, ale również i w formie najbardziej znanej. Więc po kolei:

Mens sana in corpore sano ( w zdrowym ciele – zdrowy duch) pochodzi z Satyr Juwenalisa (X, 356) i ma znaczenie magnum bonum est czyli jest wielkim dobrem. Spotykamy się także z wyrażeniem Orandum est ut sit mens sana in corpore sano, które może być rozumiane dwojako.  Najpierw w sensie ściśle rzymskim – orandum est (należy modlić się) – czyli wyjaśnić bogom, że jest bardzo pożądane, by w zdrowym ciele był zdrowy duch. I w sensie chrześcijańskim – modlić się o zdrowie i o zdrowego ducha. Ta druga jednak formuła jest nieznana i zawsze cytuje się tylko „w zdrowym ciele – zdrowy duch”.

Na długo przed Juwenalisem w starożytnej Sparcie stosowano zasadę mens sana in corpore sano. W naszej historycznej pamięci Spartanie najczęściej kojarzeni są z heroiczną bitwą pod Termopilami.  Podziwiamy ich (i słusznie w tym aspekcie) jako tych, którzy poświęcali się całkowicie ideałowi wielkości Sparty. Zapominamy jednak czasami, że ci, którzy tak mężnie walczyli, byli specjalnie wyselekcjonowani z wielu innych. A selekcja ta nie polegała na doboru zdolniejszych do żołnierki, a na wyeliminowaniu słabszych. Uważano, że słabowite dzieci nie nadają się na wojowników ani na matki, więc porzucano je w górach lub strącano ze skały. Takie praktyki legły u podstaw wychowania spartańskiego, skutecznego, ale i bardzo okrutnego.

Starożytny Rzym chwalił cnoty Spartan i gotowość ich poświęcenia w obronie ojczyzny, chwalił wychowanie spartańskie, ale nie przejął ten model, bo uważał go za niepraktyczny. I słusznie – bo model ten doprowadził do takiego zmniejszenia się populacji rodowitych Spartan, ze ostatecznie ich liczba spadła do 100! Tak procentowała zasada w zdrowym ciele zdrowy duch!

Jasne jest, że chrześcijaństwo nie mogło zaakceptować takiej zasady. Przez całe wieki nie wspominano o niej, aż w czasach nowożytnych spotykamy ją u J. Locke’a, Rousseau i Komeniusza. Spotykamy ją i w dwudziestym wielu u Hitlera, Mussoliniego i Makarenki.

W czasach komunistycznych wpajano tę zasadę każdemu dziecko. Starsze osoby pamiętają, na jak poczesnym miejscu była gimnastyka. Miała ona sens wielowymiarowy – nie myśleć, ćwiczyć, być zdrowym. (Spotykamy ten wątek w Orwellowskim „1984”). Zacytujmy urywki wiersza Włodzimierza Wysockiego:

Wdech głęboki, ręce szerzej,
i nie spieszyć się: trzy, cztery!
Z animuszem, gracją i plastyką.
O, ogólnie wzmacniająca,
rano świetnie wzbudzająca,
oczywiście, jeśli żyjesz, gimnastyka.

Drodzy Państwo, w swych mieszkaniach
proszę kłaść się na dywanach,
wykonywać nowe polecenia.
Przywykniecie do nowości
– o nie, żadnych wpływów obcych! –
wdech głęboki, aż do zatracenia!

 Hej! Rozmowy zabronione!
Więcej skłonów, więcej skłonów…
No, nie bądźcie smutni, zasępieni…

Cytuję Wysockiego, ponieważ on bardzo dobrze ukazywał różne aspekty działania systemu zbrodniczego komunizmu – w tym przypadku właśnie używania sportu do ogłupiania i uzależniania ludzi.

No i wreszcie – jak wygląda obecnie spełnianie zasady „w zdrowym ciele – zdrowy duch”? Dla przykładu: w tzw. drugim etapie edukacyjnym, czyli dla klas IV- VI szkoły podstawowej (na trzy kolejne lata) przewidziane jest 510 godzin lekcyjnych na j. polski, 130 – na przedmiot historia i społeczeństwo i 385 na wychowanie fizyczne. Taki stosunek procentowy nie jest nowością. Od lat WF króluje w szkołach przy aprobacie nie tylko nauczycieli, ale i rodziców. Wszystkim wmówiono, że dla zdrowia należy  ćwiczyć, a kto by chciał, by jego dziecko było chore. A jak będzie zdrowe, to i duch jego będzie mocny, zdrowy itd. I jakoś prawie nie słychać protestów rodziców i nauczycieli (z wyjątkiem kilku chlubnych przykładów) przeciw nadmiernemu rozbudowaniu planu o WF przy jednoczesnym zabieraniu godzin historii i j. polskiego. A w latach Solidarności (raczej w tych kilku miesiącach) udało się wywalczyć choć tę jedna godzinę historii dla szkól zawodowych i kilka dodatkowych dla liceów.

I tak kult ciała stal się kultem dominującym i co gorzej dominującym również w środowiskach katolickich. Zakony wprowadziły do swoich wnętrz siłownie! (nie duchowe, a mechaniczne!), zakonnice również ćwiczą, rekolekcje duchowe z ćwiczeniami fizycznymi, z odchudzaniem, z „postem oczyszczającym”, z postem Daniela, z postem św. Hildegardy… Nie da się wszystkiego wymienić. Kult ciała jest wszechobecny.

To jedna strona zagadnienia. Jest jeszcze inna, również wszechobecna i bardzo ponura:

Otóż na skutek kompromisu między Kościołem i Państwem mamy taki artykuł prawny:

Artykuł 4a. 1. Ustawy z dnia 7 stycznia 1993 roku „O planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerwania ciąży” mówi o warunkach w jakich może być dokonane przerwanie ciąży, wyłącznie przez lekarza gdy:

Badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

Prawdopodobieństwo chorego ciała jest powodem eliminacji człowieka. Być może Spartanie jednak byli bardziej ludzcy, bo czekali aż dziecko się urodzi, by zobaczyć czy na pewno to dziecko będzie chore?

A czy takie uregulowanie prawne jest w porządku?

Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego np. gwałtu.

Czy to dziecko jest winne gwałtu? Czy w ogóle ma jakąś winę? Chyba jednak jesteśmy gorsi od pogan!

No i wreszcie:

Ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej.

No tak – zdrowie jest ważniejsze niż narodzenie dziecka – tylko czy w zdrowym ciele matki, która zabiła swoje dziecko będzie zdrowy duch?

Takie mamy prawo w Polsce – mówi się, że jest ono mocno restrykcyjne i dąży się do jego zmiany. A w wielu, wielu innych krajach prawo pozwala na bezkarne zabijanie dzieci – wszystko jedno czy zdrowe czy chore.

W zdrowym ciele – zdrowy duch, więc należy eliminować chore ciała. Najlepiej, by ludzie to dobrze zrozumieli i poprosili o eutanazję. Starzy i obłożnie chorzy niech zrozumieją, że jak mają chore ciała, to nie mogą mieć zdrowego ducha, niech więc poddadzą się eutanazji.

I tak od niewinnie brzmiącej satyry Juwenaliusa dochodzimy do jej przemiany w obowiązującą maksymę. Maksymę, która legła w pewien sposób u podstaw cywilizacji śmierci.

Maria Kominek OP

29 września 2012

Za: MariaKominekOP () | http://mariakominekops.wordpress.com/2012/09/30/od-poganstwa-do-cywilizacji-smierci/

Skip to content