Aktualizacja strony została wstrzymana

Żydokonserwa – Adam Danek

W pozycjach i tekstach wolnych od reżimu poprawności politycznej, poruszających zagadnienie roli Żydów w przedwojennej Polsce, często utożsamia się żywioł żydowski z jednym lub kilkoma spośród następujących nurtów politycznych:

a) z lewicą komunistyczną,

b) z lewicą socjalistyczną,

c) z lewicą liberalną (spod znaku warszawskiego tygodnika „Wiadomości Literackie”),

d) z syjonizmem, tj. świeckim nacjonalizmem żydowskim.

Każde z tych utożsamień stawia znak równości pomiędzy ogółem Żydów, którzy zamieszkiwali ziemie polskie, a ruchami nastawionymi wrogo do państwa polskiego lub dążącymi do jego osłabienia, więc tak czy owak z prądami szkodliwymi z punktu widzenia polskiej racji stanu.

Tego rodzaju schematy powtarza się z reguły w jednym celu: uzasadnienia, że program wysuwany przez obóz polityczny Romana Dmowskiego w sprawie żydowskiej były słuszny i pozbawiony alternatyw. A właściwie nie tyle program, co hasła, bo – jak zostanie wskazane dalej – właśnie w tej najbardziej przez siebie nagłośnionej sprawie obóz narodowy żadnego spójnego i przemyślanego programu nie posiadał. Wspomniane utożsamienia opierają się w najlepszym wypadku na bezrefleksyjnie przepisanych twierdzeniach publicystycznych i propagandowych przedwojennych narodowców, nie zaś na znajomości ówczesnych realiów społecznych i politycznych, naturalnie bardziej skomplikowanych, niż obraz tworzony na potrzeby publicystyki i propagandy. Nikt oczywiście nie zaprzecza, że istnieli i działali w Polsce Żydzi-socjaliści, Żydzi-komuniści, Żydzi-liberałowie, Żydzi-syjoniści. Nie należy natomiast zapominać ani przemilczać, że obok nich zamieszkiwali Polskę Żydzi całkowicie lojalni wobec państwa polskiego, Żydzi konserwatywni, Żydzi – polscy patrioci. Dla ilustracji przytoczmy garść przykładów.

Wśród organizacji żydowskich tamtej doby charakter propaństwowy miały Związek Polaków Wyznania Mojżeszowego Wszystkich Ziem Polskich oraz Związek Żydów Uczestników Walk o Niepodległość Polski, zaś charakter konserwatywny – zrzeszająca Żydów ortodoksyjnych partia Związek Izraela (Agudas Isroel), znana też jako Pokój Wiernym Izraelitom. Tym ostatnim ugrupowaniem, zwanym potocznie Agudą, kierowali rabini i cadycy: Abraham Mordechaj Alter, Meir Szapira i Abraham Cwi Perlmutter. Po maju 1926 r. Aguda popierała w wyborach parlamentarnych listy obozu rządowego, który z kolei popierał jej działaczy w wyborach do zarządów żydowskich gmin wyznaniowych, wzmacniając w ten sposób żywioły zachowawcze w polskiej społeczności żydowskiej, a także zapewnił im kilka mandatów parlamentarnych.

Niezależnie od własnych, odrębnych organizacji, Żydzi działali w środowiskach polskich konserwatystów. W najważniejszej chyba zachowawczej gazecie w Polsce, dzienniku „Czas”, funkcję sekretarza warszawskiego oddziału redakcji pełnił Wacław Szpilrein; do najaktywniejszych redaktorów „Czasu” należał Henryk Wachsberger. Artur Lilien-Brzozdowiecki, działacz lwowskich struktur Związku Strzeleckiego, w latach trzydziestych pisywał artykuły do organów prasowych „wojującego” konserwatyzmu – dwutygodnika „Bunt Młodych” i miesięcznika „Nasza Przyszłość”.

Nie brakowało Żydów także w obozie legionowym. Mjr Henryk Floyar-Rajchman zajmował stanowisko ministra przemysłu i handlu w gabinetach rządowych lat trzydziestych. Podczas wojny obronnej 1939 r., po zmobilizowaniu do wojska, kierował brawurową akcją ewakuacji rezerw złota Banku Polskiego z ogarniętego przez nieprzyjaciela Kraju, której szczęśliwe zakończenie wprawiło niemieckie władze we wściekłość. Żydowskiego pochodzenia był płk Mieczysław Wyżeł-Ścieżyński, członek piłsudczykowskiej „grupy pułkowników”, obejmującej najwierniejszych współpracowników Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jako ideolog obozu legionowego wyróżniał się literat, dziennikarz i publicysta mjr Karol Lilienfeld-Krzewski, który w latach trzydziestych ogłaszał artykuły programowe w propagującym totalizm tygodniku „Zaczyn”; do kręgu piłsudczyków należał również jego brat Szymon, niegdyś lekarz wojskowy I Brygady Legionów Polskich. Wśród piłsudczyków o żydowskich korzeniach na wspomnienie zasługuje kpt. Henryk Gruber, wieloletni (1928-1939) prezes Pocztowej Kasy Oszczędności. Pod zarządem Grubera PKO stała się największą i najbardziej wiarygodną polską instytucją finansową. Wśród sanacyjnych polityków żydowskiego pochodzenia był też Mieczysław Kaplicki (pierwotnie Maurycy Kapellner), prezydent miasta Krakowa (1933-1939), który działał w BBWR, a w 1937 r. podpisał nacjonalistyczną deklarację ideową Obozu Zjednoczenia Narodowego. Ten ostatni fakt każe się zresztą zastanowić nad często zbyt pochopnym szafowaniem poglądem o „międzynarodowej solidarności żydostwa”. Żydów znajdujemy także wśród związanych z Piłsudskim doświadczonych dyplomatów, takich jak Anatol Mühlstein czy prof. Szymon Askenazy, zarazem wybitny historyk. Prof. Askenazy, zajmując stanowisko przedstawiciela dyplomatycznego Polski przy Lidze Narodów (1920-1923), swoją wytrwałą pracą walnie przyczynił się do uznania przez Ligę praw państwa polskiego do ziem wywalczonych przez Polaków orężnie – do Śląska (1921), Wileńszczyzny (1922), wreszcie do ówczesnej Małopolski Wschodniej (1923). Szczególnie ciekawym przypadkiem wydaje się Józef Łokietek (pierwotnie Judel Łokieć), działacz piłsudczykowskiej frakcji PPS i organizator jej bojówek, od 1928 r. związany z rozłamową, propaństwową PPS-dawną Frakcją Rewolucyjną. Łokietek to żywy dowód na błędność utożsamiania Żydów w Polsce z komunizmem. Jako polski patriota, Łokietek zwalczał sterowany przez sowiecki wywiad ruch komunistyczny. O ile jednak większość czołowych antykomunistów walczyła z komunizmem wyłącznie piórem i odczytami, bojówkarz Łokietek oczyszczał z niego ulice przy użyciu pałek, kastetów, noży i rewolwerów. Jego ludzie wielokrotnie atakowali i rozbijali komunistyczne demonstracje. Niekiedy za pomocą jeszcze cięższych narzędzi – swego czasu głośnym incydentem stało się rozpędzenie przez bojówkę Łokietka manifestacji komunistów na placu Grzybowskim ostrzałem z karabinu maszynowego. Jeżeli dodać do tego fakt, iż Łokietek nie był żadnym ulicznikiem z rynsztoka, lecz człowiekiem wykształconym (legitymował się doktoratem obronionym na uniwersytecie w Genewie), jego postać urastałaby niemal do rangi „żołnierza politycznego”. Urastałaby, gdyby nie jeden istotny aspekt jego działalności. W pewnym momencie Łokietek zaczął używać siły również w prywatnych celach zarobkowych, czyli – mówiąc normalnie – został gangsterem, znanym w półświatku Warszawy pod przezwiskiem „Doktor” lub „Rabin”. Nawiązał mafijną współpracę, a także osobistą przyjaźń, z Łukaszem Siemiątkowskim, znanym z kolei jako „Tata Tasiemka” – największym warszawskim gangsterem, a nieoficjalnie również jednym z przywódców bojówek sanacyjnego BBWR.

Antyżydowska nagonka endecji, która rychło stała się jej znakiem firmowym, została przez nią nakręcona całkowicie sztucznie ze względów czysto praktycznych, jako narzędzie mobilizacji elektoratu i prosty kanał agitacji politycznej. Endecy zaczęli na większą skalę rozwijać propagandę antyżydowską dopiero w 1912 r. W przeprowadzonych wówczas w Królestwie Polskim dwustopniowych wyborach do IV Dumy Państwowej kandydaturę Romana Dmowskiego na wstępie utrąciły głosy wyborców żydowskich. Dalszy ciąg wydarzeń tak opisuje Władysław Studnicki, ich naoczny świadek: „Wówczas Dmowski odegrał się. Powołał do życia gazetkę »Dwa grosze« o mocno antysemickim zabarwieniu i proklamował bojkot Żydów. Odkrył nieujawniony, lecz potencjonalnie silny prąd w społeczeństwie – antysemityzm. Odtąd Narodowa Demokracja jeździ na dwóch konikach: antyżydowskim i antyniemieckim. Dzięki pierwszemu pozyskała wpływy wśród drobnego mieszczaństwa, dzięki drugiemu ma w byłej dzielnicy pruskiej swą podstawę operacyjną.” Sztuczny i instrumentalny charakter endeckiego antysemityzmu zauważali nawet młodsi reprezentanci obozu narodowego. Narodowy radykał Stanisław Cimoszyński pisał w 1937 r. na łamach tygodnika „Falanga”, że „ujeżdżanie antyżydowskiego konika” służy Stronnictwu Narodowemu do odwracania uwagi od własnej bezprogramowości, zwłaszcza w dziedzinie polityki zagranicznej (ocena ta została zawarta w artykule pod tytułem „Bez programu i bez myśli taktycznej. Stronnictwo Narodowe na bezdrożach”).

Obóz narodowy względem ludności żydowskiej w Polsce wysuwał więc nie tyle program, ile raczej hasła, nawet jeżeli hasła te od czasu do czasu ujmowano w paradokumentalną formę różnych organizacyjnych „wytycznych w sprawie żydowskiej”. Źe nie mieliśmy w tym przypadku do czynienia z przemyślanym programem, dowodzi również fakt, iż hasła narodowców dotyczące Żydów były całkowicie nierealne. Pomysł wymuszenia emigracji Żydów z Polski do Palestyny rozbił się o stanowisko zarządzającej mandatem palestyńskim Wielkiej Brytanii, która zablokowała w pewnym momencie dalszy dopływ imigrantów do tego kraju. Ale nawet przy hipotetycznej chęci współpracy ze strony innych państw postulat emigracji Żydów z Polski byłby wykonalny, gdyby liczba Żydów w jej granicach szła najwyżej w setki tysięcy, nie w miliony ludzi. Skoro zaś ich liczba zbliżała się do trzech i pół miliona osób, czyli dziesiątej części wszystkich mieszkańców Polski, usunięcia tej masy za granicę w żaden sposób nie dałoby się przeprowadzić bez sięgania po metody zmiany stosunków narodowościowych, jakimi posługiwali się bolszewicy, a po nich hitlerowcy, niemożliwych do pogodzenia z katolickim charakterem państwa, którego w latach trzydziestych coraz konsekwentniej domagali się polscy nacjonaliści. Choćby tylko zupełny brak innego wyjścia wymagał wypracowania jakiejś formuły koegzystencji Żydów z Polakami (dobry wydaje się też termin „kohabitacja”, czyli „współzamieszkiwanie”) na terytorium państwa polskiego. Na czym mogłaby polegać taka formuła?

Wbrew twierdzeniom endeków i ich współczesnych sympatyków, państwo polskie mogło zmierzać ku modelowi odmiennemu, niż „państwo narodowe”, czyli ujednolicone etnicznie. Ta odmienna wizja państwowości była obecna w dyskursie publicznym odrodzonej Polski od samego początku. Gdy Wojsko Polskie odzyskało Wilno, wypędzając z niego bolszewików, Józef Piłsudski jako Naczelny Dowódca wydał 22 kwietnia 1919 r. odezwę „Do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Jej tekst opublikowano w czterech językach: polskim, białoruskim, litewskim oraz żydowskim, uznając tym samym prawo do życia na ziemiach Litwy historycznej wszystkich osiadłych na nich ludów. A raczej prawie wszystkich, bo – jak zauważył Jerzy Osmołowski, powołany wówczas przez Piłsudskiego na stanowisko szefa Zarządu Cywilnego Ziem Wschodnich z tytułem Generalnego Komisarza – odezwy z rozmysłem zaniechano ogłosić także w języku rosyjskim, wyłączając ze wspólnoty ludów Litwy ludność rosyjską, zamieszkującą wcale licznie jej północno-wschodnią część. Piłsudczycy wyciągnęli jednak później wnioski z tego symbolicznego błędu. W skład sanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem jako reprezentant rosyjskiej mniejszości narodowej w Polsce wszedł Borys Pimonow, który z ramienia BBWR piastował też mandat poselski.

Ideologię postulującą etniczne ujednolicenie państwa przeciwni jej francuscy monarchiści ochrzcili mianem nacjonalitaryzmu. Alternatywę dla niej tworzyła wizja nie nacjonalitarna, lecz imperialna: wizja państwa zamieszkanego przez różne narody i ludy, wyznające różne religie, które jednak pozostają wierne państwu i jego przywódcy, bo i one mają w tym państwie cząstkę własnej dziejowej chwały. Kierując się taką wizją państwa, należało zrozumieć konsekwencje faktu, że ludność żydowska w Polsce bynajmniej nie stanowi monolitu. Trafnie ujął to cytowany już Władysław Studnicki: „Branie Żyda in blanco było nieodpowiednie. Nie jest bowiem dla nas obojętny stosunek Żydów do nas i układ polityczny wśród Żydów w Polsce. W naszym interesie leży wysuwanie na pierwszy plan tych, którzy stoją na gruncie naszej racji stanu i przez to być mogą przewodnikami wpływów naszych.” Rozumna polityka względem mniejszości żydowskiej polegałaby więc na przeciwstawieniu wizerunkowi Żyda – obcego Polsce imigranta („Litwaka”), Żyda-kosmopolity (liberalnego, socjalistycznego, komunistycznego) czy, również obcego, świeckiego żydowskiego nacjonalisty (syjonisty) wizerunku Żyda będącego polskim patriotą i polskim państwowcem, któremu nie przeszkadza to kultywować własnych, partykularnych tradycji religijnych i kulturowych. Podobnie, jak środowiska krajowców w odniesieniu do Litwy i Białorusi propagowały typ „Starolitwina”, podobnie, jak konserwatyści z kręgu „Naszej Przyszłości” w odniesieniu do Małopolski Wschodniej propagowali typ „historycznego Rusina”, należało w odniesieniu do całej Polski propagować typ „polskiego Żyda” – za pomocą odpowiednich zabiegów propagandowych, tego, co dziś nazywa się „polityką historyczną”, popierania dobrowolnej asymilacji i stosowania polityki równouprawnienia.

Do takiej wizji państwa, imperialnej, a nie nacjonalitarnej, Polska zbliżyła się po maju 1926 r. Nigdy jednak nie zrealizowała jej w pełni. We wschodnich województwach Rzeczypospolitej (białostockim, wileńskim, poleskim, lwowskim, tarnopolskim, stanisławowskim) uczyniono wiele, by nastawić ludność białoruską i ukraińską wrogo do państwa polskiego*, podobnie w stosunku do Niemców w województwie śląskim za długoletnich rządów (1926-1939) wojewody Michała Grażyńskiego. W tych kresowych częściach państwa sanacja prowadziła bowiem politykę narodowościową, jakiej mogliby sobie życzyć wszyscy krótkowzroczni zwolennicy nacjonalitaryzmu. Analogiczne błędy popełniono w stosunku do Żydów, choć w ich przypadku prym wiodła już nie odgórna polityka sanacji, a oddolna akcja obozu narodowego. Nad zniechęceniem ludności żydowskiej do Polski, skwapliwie wykorzystywanym przez międzynarodówki rozmaitych kolorów, pracowano na wiele sposobów, takich jak wspomniana już krzykliwa propaganda antyżydowska, numerus clausus, organizowane przez narodowców „dni bez Żydów” na uczelniach i próby wprowadzania „getta ławkowego” na salach wykładowych, postulaty numerus nullus i tak dalej. Szkoda tu miejsca na ich szczegółowe opisywanie, skoro lewicowa i demoliberalna publicystyka eksploatuje te wątki z historii polskiego międzywojnia „aż do twardego rzygu” (tendencyjnie przedstawiając zwłaszcza antyżydowskie akcje nacjonalistycznych bojówek, bo w tej akurat kwestii bojówki żydowskie odpłacały narodowcom pięknym za nadobne). Mimo to, gdy dla państwa polskiego nadeszła tragiczna godzina dziejowej próby, wielu polskich Żydów wykazało wspaniałą postawę. Spośród licznych świadectw, które można by tu przytoczyć, ograniczmy się do jednego. Pozostawił je płk Leon Mitkiewicz-Źółtek, w latach 1938-1939 polski attaché wojskowy w Kownie, ówczesnej stolicy Litwy. W jego zapiskach z końca sierpnia 1939 r., kiedy groza położenia Polski stała się już powszechnie odczuwalna, widnieje następujący fragment: „W ciągu tych dni przez biuro moje w Poselstwie RP w Kownie przewinęły się setki osób. Szczególnie upamiętniła mi się rozmowa z Żydem, polskim obywatelem, mieszkańcem Kowna, mężczyzną lat około 35, który zgłosił się u mnie, jako… dezerter z 5 pułku piechoty Legionów z Wilna w roku 1924, i oświadczył mi, stojąc po żołniersku na baczność, że wobec sytuacji, w jakiej znajduje się Polska, uważa on za swój obowiązek oddać się do dyspozycji władz polskich z prośbą i nadzieją, że będzie przyjęty do wojska polskiego, najlepiej do swego dawnego pułku »piątaków«, zwanych Zuchowatymi, i wysłany na front przeciw Niemcom, gdzie może zmazać swą dawną winę wobec Polski. Spełniłem jego życzenie, ale nie miałem żadnych wiadomości, co się z nim stało; wiem tylko, że odjechał do Wilna, do swego pułku po otrzymaniu paszportu polskiego.”

W roku 1939 w szeregach Wojska Polskiego na wojnę wyruszyli nie tylko Polacy, ale również polscy Żydzi (niektórzy z nich zostali później zamordowani nie w niemieckich kacetach, a w Katyniu), polscy Niemcy (zwłaszcza w Korpusie Ochrony Pogranicza) czy tzw. oficerowie kontraktowi z krajów prometejskich: Ukraińcy, Gruzini, Azerowie, górale z Kaukazu Północnego. To może najlepszy dowód, że Polska miała pewne osiągnięcia w urzeczywistnianiu imperialnej wizji państwa. Państwo polskie, które wówczas upadło, nie było z pewnością imperium, z uwagi na swój kadłubowy kształt terytorialny. Ale polska armia była armią imperialną. Jak mogłyby potoczyć się dzieje państwa polskiego, gdyby elity rządzące nią w latach 1919-1939 obrały inny kierunek, niż powielanie (przeważnie) zachodnioeuropejskich koncepcji państwa i narodu?

Adam Danek

* Wyjątek stanowiło województwo wołyńskie za rządów wojewody Henryka Józewskiego (1928-1938), który forsował politykę antysowieckiego sojuszu polsko-ukraińskiego. 

Za: XPortal.pl (wrz 20, 2012 ) | http://xportal.pl/?p=6357 | Adam Danek: Żydokonserwa

Skip to content