Aktualizacja strony została wstrzymana

Sędzia na telefon

Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin chce odwołania z funkcji prezesa gdańskiego sądu Ryszarda Milewskiego, z którym osoba podająca się za urzędnika kancelarii premiera miała ustalać szczegóły związane z aferą Amber Gold. To desperacka próba ratowania twarzy rządu i sądownictwa. Natychmiastowe powołanie sejmowej komisji śledczej, dymisja prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku i wszczęcie wobec niego postępowania dyscyplinarnego, a także pilne zwołanie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Takie wnioski postawili posłowie PiS i Solidarnej Polski po ujawnieniu treści rozmowy, jaką dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie” przeprowadził z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszardem Milewskim. Podając się za asystenta szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, omawiał z Milewskim szczegóły dalszych czynności dotyczących sprawy aresztowanego prezesa Amber Gold Marcina P. Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin wystąpił wczoraj do Krajowej Rady Sądownictwa o wszczęcie postępowania wyjaśniającego. Zwrócił się też o opinię w związku z zamiarem odwołania prezesa gdańskiego sądu. Jeśli treść nagrania się potwierdzi, zażądał także podjęcia postępowania dyscyplinarnego.

– Niezależnie od tego, czy treść tego nagrania w 100 proc. odzwierciedla przebieg rozmowy, to niektóre wypowiedzi prezesa Ryszarda Milewskiego w mojej ocenie urągają zasadzie niezawisłości sędziego i sprzeniewierzają się godności urzędu – oceniał Gowin.

Kompromitacja sądownictwa

Rozmowa miała mieć miejsce 6 września, gdy minister sprawiedliwości Jarosław Gowin podjął decyzję o kontroli w Sądzie Okręgowym w Gdańsku w sprawie nadzoru nad wykonaniem orzeczeń w postępowaniach karnych wobec szefa Amber Gold Marcina P. Jej przebieg ujawnia, że granice między władzą wykonawczą a sądowniczą są cieńsze, niż można by przypuszczać. Poseł Andrzej Duda (PiS) zwraca uwagę, że podczas tej rozmowy prezes gdańskiego sądu nie podaje rzekomemu asystentowi swojego numeru telefonu komórkowego. – Okazuje się, że ten telefon jest asystentowi ministra dobrze znany. To pokazuje skalę specyficznych powiązań grupy rządzącej w Gdańsku, a zarazem także w całej Polsce. Coś tutaj jest nie tak. Platforma rządzi w Trójmieście i Polsce, a nieoficjalnie także rządzi sądami na telefon – ocenił Duda. – Jeżeli prezes sądu jest gotowy na umówienie się z premierem, to znaczy, że może tak być również w Polsce powiatowej – przestrzegała Beata Kempa w imieniu Solidarnej Polski.
Klub Parlamentarny PiS zaapelował wczoraj o odwołanie sędziego Milewskiego z zajmowanej funkcji i podjęcie wobec niego postępowania dyscyplinarnego. – To sytuacja patologiczna. W państwie tym babcia handlująca pietruszką jest z całą surowością karana, a gangsterzy wychodzą z więzienia, dostają symboliczne wyroki. Oddajemy pod rozwagę Sejmu wniosek o powołanie komisji śledczej. To niezbędne dla przywrócenia poczucia sprawiedliwości – mówił Mariusz Błaszczak, szef Klubu Parlamentarnego PiS. Stowarzyszenie Sędziów Polskich „Iustitia” wystosowało w tej sprawie pismo wnioskujące o zawieszenie sędziego z Gdańska. „Zarząd SSP „Iustitia” zwraca się do Rzecznika Dyscyplinarnego przy Krajowej Radzie Sądownictwa o rozważenie przeprowadzenia z urzędu postępowania wyjaśniającego określonego w art. 114 ¤ 1 prawa o ustroju sądów powszechnych. Podejmowanie decyzji quasi-nadzorczych pod naciskiem innych osób, jak też choćby sugerowanie, że taki proces może mieć miejsce, stanowi w naszej ocenie poważne uchybienie godności urzędu sędziego” – napisano we wniosku.

Solidarna Polska domaga się pilnego zwołania Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, a także włączenia do porządku obrad punktu o powołaniu sejmowej komisji śledczej w sprawie Amber Gold. Posłowie SP zaapelowali również do ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina o dymisję sędziego Milewskiego. – Nie może być prezesem tego sądu, jeśli w nim rozstrzygana będzie sprawa Amber Gold. Najlepiej, gdyby w ogóle została ona przekazana do zupełnie innego okręgu – argumentował poseł Arkadiusz Mularczyk (SP), który domagał się również przeniesienia prowadzonej w Gdańsku sprawy prokuratorskiej do innej prokuratury. – Jeżeli prezes sądu ulega wpływom politycznym, to te same mechanizmy mogą dotyczyć także prokuratury – mówił poseł Andrzej Dera (SP).

Prezes „dostosowany”

Jak przebiegła rozmowa mężczyzny, który przedstawił się sędziemu jako asystent szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego? W niej bez trudu ustalił z prezesem gdańskiego sądu zarówno datę posiedzenia sądu w sprawie zażalenia obrońcy Marcina P. Łukasza Daszuty na areszt szefa Amber Gold, jak i umówił spotkanie prezesa z premierem Donaldem Tuskiem. Sędzia zapewniał, że dostosuje się do szefa rządu co do konkretnego terminu spotkania, które ostatecznie ustalono na wczoraj. „Jak pan premier wyznaczy, tak będziemy´´ – mówił Milewski. „Cały czas mam włączoną komórkę i czekam na telefon” – zapewniał prezes sądu, deklarując pełną gotowość współpracy, która nie powinna w żadnym razie mieć miejsca. Zapewniał też, że minister Tomasz Arabski może dzwonić do niego nawet w godzinach wieczornych.

– Te słowa są chyba wystarczająco wymowne, aby wyrazić zwątpienie w niezależność gdańskiego sądu. Sędzia rozmawiał jak służący z asystentem szefa kancelarii premiera – komentuje poseł Andrzej Duda (PiS). Profesor Krzysztof Szczerski zwraca uwagę na fakt, że podczas prowokacji sędzia w ogóle nie dziwi się, że ktoś do niego dzwoni i podaje się za współpracownika premiera. – Czy jest sztywne łącze między sędzią a kancelaria premiera? Bo jego ten telefon nie dziwił, a w rozmowie jedynie ustalał techniczne szczegóły kontaktu – podnosi poseł Szczerski, dopowiadając gorzkie słowa o kryzysie państwa prawa i jego rozkładzie. Trudno się dziwić takiej ocenie, tym bardziej że sędzia ujawnił swojemu rozmówcy m.in. skład sędziów na spotkaniu z premierem, proponując prezesa Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ Jolantę Piątek oraz wiceprezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Alinę Miłosz-Kłoczkowską.

Co ciekawe, gdańska prokuratura okręgowa wszczęła już śledztwo w sprawie rozmowy telefonicznej. Zawiadomienie złożył 10 września sam prezes gdańskiego sądu okręgowego i został już w tej sprawie przesłuchany. Postępowanie prowadzone jest pod zarzutem powoływania się na wpływy w różnego rodzaju instytucjach państwowych, samorządowych itp. Przestępstwo to zagrożone jest karą więzienia od 6 miesięcy do lat 8. Jak poinformował nas rzecznik prasowy ABW Maciej Karczyński, 12 września 2012 roku Prokuratura Okręgowa w Gdańsku powierzyła Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do prowadzenia w całości śledztwo w sprawie tzw. powoływania się na wpływy, tj. pośrednictwa w załatwieniu sprawy w instytucji państwowej z art. 230 a ¤ 1 kk.

Prokuratura wszczęła również śledztwo, w którym zbada, czy syn premiera Michał Tusk nie popełnił przestępstwa, pracując jednocześnie dla gdańskiego lotniska i firmy OLT Express. Zawiadomienie w tej sprawie złożyło stowarzyszenie „Stop Korupcji”. Według stowarzyszenia, w przypadku syna szefa rządu, który pracował jednocześnie dla tych dwóch podmiotów, mogło dojść do konfliktu interesów. Stracić na tym mogła spółka Port Lotniczy Gdańsk. Dlatego sprawa ma być badana w kierunku „popełnienia przestępstwa nadużycia zaufania w obrocie gospodarczym przez osobę zobowiązaną do zajmowania się sprawami majątkowymi i działalnością gospodarczą spółki Port Lotniczy Gdańsk w związku ze świadczeniem usług klientowi lotniska – spółce OLT Express”.

Rząd nie ujawni notatki

Okazuje się, że słynna notatka Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na temat Amber Gold, którą premier Donald Tusk otrzymał w maju br., nie zostanie odtajniona. Wczoraj zapoznali się z nią jednak posłowie sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych. – Dokument posiada klauzulę „poufne”. Uważam, że jest złym zwyczajem odtajnianie notatek służb specjalnych i w każdym szanującym się państwie demokratycznym nie ma takiego zwyczaju – chyba że mamy do czynienia z poważnymi przestępstwami czy podejrzeniem, że służba specjalna doprowadziła np. do strasznych zabójstw czy zdarzeń – tłumaczył Jacek Cichocki, szef MSW. Zdaniem Mariusza Błaszczaka decyzja o nieujawnianiu jej treści wskazuje, że rząd ma coś do ukrycia. – Brak woli świadczy o tym dobitnie. Jeśli notatka ma charakter poufny, a nie tajny, jak mówił wcześniej premier, to on sam może zdjąć tę klauzulę jako jej odbiorca. Jeśli jest tajna, to może to zrobić szef ABW – podkreśla szef klubu PiS.

Maciej Walaszczyk

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 14 września 2012, Nr 215 (4450) | http://www.naszdziennik.pl/wp/9873,sedzia-na-telefon.html

Skip to content